Daniel Greenfield

Nie można zaprzeczyć brutalności islamu. Dlaczego ten system jest pełen przemocy? Najczęściej udziela się tu odpowiedzi, która wskazuje na wersy Koranu wzywające do podboju i podporządkowania niemuzułmanów.

Daje to obraz teologicznych przyczyn przemocy islamskiej, ale nadal nie wyjaśnia dlaczego muzułmanie tak postępują – nawet względem siebie nawzajem. Islamska idea wyjątkowości przejawia się głównie poprzez przemoc.

Optymiści mówią o reformie islamu. Ale reforma ta mogła się już dokonać w przeciągu ponad tysiąca lat.

Islam jest ideologią. Jego brutalność jest strategią. Strategia ta pasowała do potrzeb Mahometa, który zdecydował, że swoją ideologię będzie szerzył przy użyciu przemocy. Ponieważ rekrutował żołnierzy, nauczał o niższości innych wyznań, o obowiązku podboju niemuzułmańskich ludów i o tym, że mają prawo przejmować majątki i żony niemuzułmanów – wszystko to dla zachęty, żeby przyłączyli się do jego wojny. Co więcej, obiecywał im, że w razie śmierci na polu otrzymają w raju zrabowane przedmioty i kobiety.

Strategia ta była barbarzyńska, ale dość skuteczna. W społeczeństwie plemiennym Mahomet utworzył nadplemię. Plemię islamu pod egidą misji podboju zjednoczyło różniące się od siebie grupy. Religia sprawiła, że różne klany przewyższyły swoje ofiary pod względem skuteczności i poczucia ambicji. Seria podbojów zaskakująco szybko uczyniła islam religią światową. Najbardziej skuteczni islamscy zdobywcy, rozbijając całe cywilizacje na małe lenna, nie tylko przejmowali rozległe tereny, lecz także przygotowywali swoich synów i wnuków do kontynuacji tych podbojów.

Islam znacząco podniósł skuteczność taktyki wojny plemiennej. Trudniej było wbić klin między islamskie sojusze, a jego żołnierze nie obawiali się śmierci. Zarazem jednak islam pozostał zasadniczo plemienny. Chociaż plemienna bandyterka była bardziej wydajna, nie zmienił się charakter samej cywilizacji – islam skodyfikował w doktrynie religijnej podejrzliwość wobec obcych i kobiet i aż po dziś dzień napędza to islamską brutalność wobec tych grup.

A jednak islam mógł zostać zreformowany. Wystarczyło, żeby wybrał odmienną strategię cywilizacyjną.

Trwające właśnie zderzenie cywilizacji ma miejsce pomiędzy społeczeństwami współpracującymi, a hierarchicznymi społeczeństwami plemiennymi. Kraje zachodnie są społeczeństwami współpracy. Odnoszą sukcesy dzięki skupieniu państw w kooperujących z sobą organizacjach. Organizacje te negocjują i prowadzą wymianę, od handlu towarami po stworzenie wspólnej obrony militarnej. Organizacje takie, w swoich prymitywnych wersjach, istniały również w czasach Mahometa i działały także w islamskich społeczeństwach, ale za sprawą plemiennej niestabilności tych cywilizacji zostały przekreślone. Społeczeństwa kooperujące wyżej sobie cenią osobiste sumienie, aniżeli powierzchowne przyjmowanie różnych póz. Religia dotyczy osobistej moralności, a nie dokonywanego zbiorowo podboju. Zasoby ekonomiczne wzrastają dzięki zaprzęgnięciu nowych idei i technik, mających dać społeczeństwu szersze pożytki.

Islamskie społeczeństwa plemienne są natomiast zarządzane poprzez powiązania rodzinne oraz inne struktury hierarchiczne. O ile takie społeczeństwa mogą być stabilne lokalnie, choć wsteczne, rozszerzanie ich jest trudne, gdyż ich jedność objawia się tylko w konfliktach z obcymi. Bez zewnętrznych konfliktów społeczeństwa takie popadają w wewnętrzne konflikty plemienne.

To właśnie wydarzyło się w Iraku i Syrii, nie wspominając o Jemenie i Libii. Większość krajów muzułmańskich trwa w delikatnej równowadze na krawędzi przepaści. Gdy tylko delikatny porządek się załamuje i gdy zabraknie zewnętrznego wroga, łatwo jest popchnąć je w stronę budzącej przerażenie przemocy. (…)

Cywilizacja islamska jest zasadniczo niestabilna i nietrwała. Kontakt ze światem nowoczesnym zdestabilizował ją i zapoczątkował serię reakcji łańcuchowych. Cywilizacja islamska, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie, nie zdołała dokonać przejścia w nowoczesność. Kraje zaopatrzone w ropę mogły się „wykupić” z pomocą szczodrych subsydiów u siebie oraz płacąc za wpływy za granicą. Saudowie na przykład zapewnili swojemu państwu bogactwo, kotrolując jednocześnie Zachód. Wspierają oni finansowo terrorystów i fundują wojny nie musząc utrzymywać generałów. Utrzymali istnienie społeczeństwa plemiennego zatrudniając do wykonywania prac technicznych zachodnich specjalistów.

Większość krajów muzułmańskich nie miała jednak pieniędzy, które uodporniłyby je na nowoczesność. Nawet Saudowie kupili sobie tę odporność tylko czasowo, bowiem maleje ona wraz ze spadkiem cen ropy naftowej. Większość islamskich społeczeństw kontynuowała starą mahometańską praktykę opartą o czerpanie z zasobów ziemi. Dokąd jednakże miałyby się przenieść, kiedy zasoby się skończą?

Masowa migracja do Europy to częściowa odpowiedź. Europejczycy przeżywają szok spowodowany widokiem milionów ludzi, którzy po prostu zbierają się i odchodzą z miejsc, w których mieszkali. Tymczasem Bliski Wschód jest zakorzeniony w kulturze nomadów. Większość krajów islamskich jest polityczną i historyczną fikcją, bo więzi rodzinne są tam znacznie ważniejsze od tożsamości narodowych.

Rolnictwo, poza Izraelem, należy tu do rzadkości. Feudalizm uważa pracę rolniczą za coś podrzędnego. O sukcesie stanowi dla muzułmanów ekspansja na tereny innych ludzi i życie kosztem ich majątku, a nie zadomowienie się i wypracowanie własnego.

Zachodnie kooperatywne społeczeństwa chętnie przyjmują muzułmańskich migrantów, oczekując, że oni także będą współpracowali i wnosili coś od siebie. Ale tak się nie dzieje. Społeczeństwa muzułmańskie są hierarchiczne, a nie kooperatywne. Nowoprzybyli chcą sie wpasować w jasno określoną hierarchię. Kiedy jej nie napotkają, usiłują dokonać „podboju” za pomocą ustanowienia własnej hierarchii, z Koranem jako przewodnikiem.

Zachodnie społeczeństwa pragną trwale zasiedlać swoje tereny. Planują daleko w przyszłość. Plemiona nomadów natomiast zużywają zasoby, a cudze miasta i instytucje to dla nich dobra nadające się do tego, żeby je najechać, zużyć i porzucić, a następnie udać się w dalszą podróż. Islamska migracja nie jest zjawiskiem nowym, a na Europie się nie zakończy.

To jest odmiana starej strategii Mahometa. Niektóre islamskie ugrupowania, takie jak ISIS czy Al Kaida, pozostają na zapleczu, by walczyć o dogorywające ziemie Bliskiego Wschodu i ustanowić własne społeczeństwo idealne. Natomiast duża liczba muzułmanów wybiera przeprowadzkę na nowe „pastwiska”. Ten cykl będzie się powtarzał.

To z powodu tej strategii islam jest brutalny. To dlatego eksport demokracji nie przynosi dobrych skutków.

Islam wybiera konflikt, nie współpracę. Według jego doktryny, gdy brakuje zewnętrznego wroga, zwaśnione grupy mogą wzajemnie zarzucać sobie odstępstwo od wiary, uznawać za heretyków czy wrogów. Żeby zreformować islam, muzułmanie musieliby dokonać przejścia do strategii współpracy oraz zasadniczo zmienić wartości, priorytety i sposób funkcjonowania ich społeczeństw.

Nic nie wskazuje na to, ażeby miało to się wydarzyć.

Cywilizacja islamska traci równowagę, kiedy wychodzi poza swoje plemienne ograniczenia. Odzyskać ją można jedynie poprzez przemoc, skierowaną na zewnątrz lub do wewnątrz, na innych muzułmanów. Jej narzędzia rozwoju gospodarczego są ograniczone i znacznie utrudniają rozwój nowoczesnego społeczeństwa. Jest tak dlatego, że utrzymanie wewnętrznej hierarchii uważa się tu za ważniejsze od innowacji i postępu.

Brutalność islamu wynika z jego niestabilności. Przemoc jest jego jedynym narzędziem. Jego społeczeństwa wykorzystują swoje ograniczone zasoby, a następnie napadają na sąsiadów. Powtarzają tę strategię do momentu, w którym zostaną powstrzymane. Wówczas wyczerpana islamska cywilizacja przekształca się w spokojne społeczeństwo niewolnicze – zacofane, ale stabilne. Gdy takie społeczeństwo przeżyje wstrząs, skorupka pęka i cała procedura wojny, inwazji i wyczerpywania rozpoczyna się na nowo. Tego właśnie doświadczamy w chwili obecnej. Nie ma na ten problem prostej odpowiedzi.

Tłum. EUROISLAM.PL, źródło: http://www.frontpagemag.com/