Trwający synod biskupów w Watykanie poświęcony rodzinie, komentowany jest przez cały świat. Powstaje mnóstwo artykułów dotyczących tego, o co będą się spierać biskupi: o rozwiedzionych, o pary homoseksualne, etc. A w tym wszystkim umyka najważniejsze: papieskie zmartwienie! Bo to chyba najbardziej palący problem, nie tylko kościoła w Polsce, ale na całym świecie. Młodzi ludzie, wychowani i starający żyć po chrześcijańsku, nagle zamieszkują razem (dziewczyna i chłopak, by nie było nieporozumień). Bardzo często w takich niesakramentalnych związkach dochodzi do współżycia seksualnego. I to jest dramat, bolączka, zmartwienie Papieża i wszystkich duszpasterzy.

Papież w wywiadzie mówi: „Rodzina jest tak cennym elementem społeczeństwa, tak ważnym dla Kościoła… Jest teraz silny nacisk na kwestię rozwiedzionych, wiem. Bez wątpienia podejmiemy ten wątek w czasie Synodu. Ale dla mnie jednym z najważniejszych problemów są nowe obyczaje, jakie panują wśród młodzieży. Młodzi nie biorą ślubu. To stało się częścią naszej kultury. Wolą żyć bez sakramentu. Co wobec tego powinien zrobić Kościół? Wykluczyć ich poza swoje mury?  Albo raczej zbliżyć się, spróbować zrozumieć i znaleźć sposób, by zanieść im Słowo Boga? Ja skłaniam się do tej drugiej postawy”.

Papież chce za wszelką cenę dotrzeć do tych młodych, którzy, bardzo często, nie zdają sobie sprawy z faktu, że życie na kocią łapę ze swoją „miłością” to grzech, który może doprowadzić do prawdziwych dramatów, nie tylko natury duchowej ale i psycho-fizycznej. Bardzo często, młodzi zakochani wyjeżdżają z domów rodzinnych np. na studia, czy też za granicę. By utrzymać relację między sobą, postanawiają zamieszkać razem. Tłumaczą sobie, że przecież się kochają, czasami wręcz zapewniają, że nie współżyją seksualnie, bo chcą zaczekać do ślubu. A z drugiej strony dzielą wspólnie jedno łóżko, jeden pokój. Z czasem takie zachowanie przeradza się w małżeńską rutynę: poranne wstawanie, kawa do łóżka, wspólny prysznic, wspólne oglądanie telewizji, zasypianie, etc. A wszystko w cieniu śmierci duchowej, niebezpiecznej dla życia wiecznego. Wiem co piszę, gdyż w moim życiu również nastąpiła taka ciemna karta, która rozregulowała moje, nie tyle moralne prowadzenie się, ale strasznie zdegenerowała moje życie duchowe. Dopiero w małżeństwie odnalazłem spokój ducha, świeżość życia codziennego, po prostu normalność, afirmację miłości. Życie na kocią łapę zniewala, prowadzi do ślepych zaułków, odbiera małżeństwu całą jej mistyczność i piękno. Dlatego cieszę się, że Papież ma takie zmartwienie, bo może wreszcie dojdzie do globalnego przebudzenia się młodych.

Sebastian Moryń