Najczęstszą przyczyną tragedii za Odrą jest depresja, przynajmniej tak tłumaczą to policja, władze i media. Czy można im wierzyć?

Gdy w marcu ubiegłego roku w Alpach rozbił się samolot linii Germanwings, za najbardziej prawdopodobną przyczyną tragedii uznano celowe działanie pilota, który w przyszłości leczył się u psychiatry na zaburzenia depresyjne. Wiadomo, każda inna przyczyna mogłaby zszargać reputację narodowego przewoźnika – Lufthansy, bądź służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.

Podobne wyjaśnienia słyszymy po zamachu w Monachium. Strzelał – leczący się na depresję nastolatek, który od roku planował swój krok. Tak czy inaczej był to szaleniec. Nieuchronnie rozum postradał uchodźca z Syrii szalejący z maczetą, działający najprawdopodobniej w afekcie.

Władze i policja jak ognia unikają słów: terroryzm, muzułmanin, uchodźca, co mogłoby oznaczać, że nie radzą sobie z kryzysem imigracyjnym. Czy można wierzyć Niemcom?

Wielotygodniowe ukrywanie niewygodnych faktach o sylwestrowych gwałtach w Kolonii, a także tuszowanie wielu innych przestępstw tych seksualnych i związanych z innego rodzaju przemocą, sugerują, że nie. W Niemczech działa cenzura, a politycznie poprawne media współpracują z władzą, aby cedzić fakty, które nie są po ich myśli.

Szczytem działań propagandowych jest pomysł, aby Bundeswera zaczęła rekrutować uchodźców z Syrii. Ma to uwiarygodnić politykę otwartych drzwi Angeli Merkel. Tego typu asymilacja na siłę to po prostu utopia.

Na podstawie informacji, które dostarczają niemieckie stacje informacyjne i prasa, można sądzić, że obecnie największym problemem, który wybucha w tym kraju jest depresja. To ona jest przyczyną wybuchu nagłych ataków szałów, zamachów czy katastrof.

Jakie są powody depresji? Rozpad rodziny, tradycyjnych wartości, brak wiary, dobrobyt. Społeczeństwo genderowe wprowadza zamęt w głowach ludzi. Człowiek, który ma wiarę dojrzałą nie zamartwia się o przyszłość. Tak samo człowiek biedny, który musi walczyć o byt. Teza tego typu mogła by więc być prawdziwa i pasować do sąsiadów zza Odry.

Chyba, że wkrótce machina medialna ruszy w ruch i zaczniemy dowiadywać się, że na depresję chorowali również Marks, Hitler, Goebells i dr Mengele, a marksizm, II Wojna Światowa i Holocaust były po prostu konsekwencją nieleczonych zaburzeń emocjonalnych.

Tomasz Teluk