Na łamach „Gazety Wyborczej” pojawił się tekst Jacka Dehnela, w którym zrównuje on „homofobię” z pedofilią i pisze do „przyjaciół katolików”, których… poucza, jakie są ich obowiązki jako członków Kościoła katolickiego. Szacunek pisarza i publicysty "GW" wobec katolików jest tak ogromny, że postanowił pisać słowa Kościół czy Bóg małą literą.

Dehnel pisze o skandalach pedofilskich w Kościele i tuszowaniu ich. Apeluje do katolików, aby ci organizowali się i przypomina, że bierność ich w pewnym sensie obciąża. Dalej pisze:

To jest wprost Wasz obowiązek wynikający z katechizmu: Stosownie do posiadanej wiedzy, kompetencji i zdolności, jakie posiadacie, przysługuje Wam prawo, a niekiedy nawet obowiązek wyjawiania swego zdania świętym pasterzom w sprawach dotyczących dobra kościoła”.

Dalej dodaje:

Zorganizujcie się. Protestujcie przeciwko grzechom Waszej wspólnoty: pedofilii, sianiu kłamstw i nienawiści, homofobii, ksenofobii. Piszcie listy do proboszczów, dziekanów, biskupów, papieża”.

Dehnel jak widać chciałby najpewniej sam zmienić doktrynę Kościoła i wpisać na listę grzechów ciężkich... no właśnie, co? Bo ,,homofobia'' rozumiana jako ,,nienawiść do homoseksualistów'' to oczywiście grzech! Problem w tym, że dla lewicowych publicystów ,,homofobią'' jest sam katolicki brak akceptacji dla grzechu aktywności czy kultury homoseksualnej!

I jak tu nie parsknąć śmiechem, gdy słyszy się wymieniane jednym tchem niewątpliwe grzechy Kościoła (pedofilia) z ,,homofobią'', która istnieje dziś głównie w głowach - by użyć odwróconego pojęcia - lewicowych ,,homofilów''...

Znaleźli się nauczyciele wiary katolickiej, z Czerskiej rodem...

dam/"Gazeta Wyborcza",Fronda.pl