Dziwna rzecz wydarzyła się w archidiecezji warszawskiej. Oto pochowano po katolicku Romualda Dębskiego, lekarza, który firmował zabijanie dzieci nienarodzonych.

Dębski określał się jako przeciwnik aborcji. Podobno wiele matek od aborcji odwiódł, na pewno uratował życie wielu dzieci. Jednocześnie kobietom, które chciały w jego szpitalu zgodnie z prawem pozbawić życia swoje chore dziecko, nie odmawiał. Skoro zabijać dozwala polskie prawo, to – argumentował Dębski – on tego prawa nie będzie odbierał. Bo rozumie, że ludzie chcą oszczędzić sobie cierpienia. 

Dyskusja wokół Dębskiego przypomina tę, która przetoczyła się przez Kościół w latach 90. w związku z niemieckim prawem aborcyjnym. Kościół w RFN prowadził wówczas liczne poradnie rodzinne, na które państwo nałożyło obowiązek wystawiania tak zwanych biletów śmierci, to znaczy zaświadczenia o zasięgnięciu fachowej rady, które uprawniało do dokonania aborcji. Większość przedstawicieli niemieckiego Kościoła uważała, że takie poradnie powinny dalej funkcjonować, bo nawet jeżeli ich pracownicy będą wystawiać kobietom bilety śmierci, to, po pierwsze, ostatecznie jedynie matka podejmuje decyzję o zabiciu dziecka, a po drugie, może uda się wiele dzieci uratować. Kościół katolicki rozpoznał to myślenie jako grzeszne. Św. Jan Paweł II nakazał Niemcom wycofać się z tego rodzaju poradnictwa. To oczywiste. Są czyny złe same w sobie, a zło nigdy nie może być uzasadniane pragnieniem dobra.

W komunikacie Archidiecezji Warszawskiej napisano tymczasem, że prof. Dębski miał wprawdzie takie, a nie inne poglądy na aborcję, ale zarazem zrobił wiele dobrego...

Dodajmy, że z mocy prawa był ekskomunikowany, ale według komunikatu Archidiecezji nikt tego nie ogłosił, więc... ekskomuniki nie ma.

Katolicki pogrzeb jest znakiem. Jaki znak dała światu Archidiecezja Warszawska? Zgorszenia. Przykro to stwierdzić, ale jej władze zaszkodziły katolickiej wierze w imię zachowania spokoju i sympatii lewicowych elit. Bo gdyby pogrzebu odmówić, to klangor mediów Kościołowi otwarcie nieprzychylnych byłby niewątpliwie wielki. Bo Dębski przecież pomagał.

Błądzi ten, kto poszukuje poklasku swoich śmiertelnych wrogów. A my jesteśmy na wojnie. Przeciwko katolickiej kulturze i samemu człowieczeństwu wytacza się najcięższe działa, czego aborcja jest sztandarowym przykładem. Ale nie tylko ona. Także in vitro, w którego sprawie w przeszłości w tej samej archidiecezji zajęto podobnie godne ubolewania stanowisko. 

Powtórzę: to jest wojna. Wojna, w której diabeł posługując się fałszywą antropologią i najnowszymi zdobyczami techniki chce nas przekonać, że wygoda jest ważniejsza od prawdy, a człowiek może stawiać się w roli Boga. Żadnemu biskupowi nie wolno sprawiać choćby najmniejszego wrażenia, że to może być postawa katolicka.

Paweł Chmielewski