Michał Modlinger, który w trakcie protestu w obronie „wolnych sądów” wydzierał się na policjantów i naruszał ich nietykalność, postanowił pożalić się „Gazecie Wyborczej”. Teraz stwierdził, że… jest idiotą.
Modlinger, o którego życiorysie pisaliśmy TUTAJ, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” stwierdza teraz, że na proteście znalazł się w zasadzie przypadkiem. Miał dowiedzieć się o podpisaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy o SN w trakcie rodzinnej kolacji i spontanicznie postanowić, że pójdzie na demonstrację:
„Nie należę do żadnej organizacji. Uaktywniam się raczej w sytuacjach skrajnych. Chodzę wtedy na protesty”.
Dalej zaś broni się:
„Studiuję w szkole filmowej, jestem operatorem. Wiem, jak działa kamera. Wiem, że wyglądam jak pacan, który bez sensu drze ryja w stronę policjantów. Nie widać na tym nagraniu jednak dlaczego”.
Stwierdził także:
„Już po wszystkim pomyślałem o sobie: co za idiota. Zajmuję się filmem i dałem się wykorzystać. Zabrakło mi refleksu, żeby pomyśleć, że z boku może to źle wyglądać i być wykorzystane przeciwko protestującym”.
Tylko czy kogokolwiek te tłumaczenia przekonują?
dam/wyborcza.pl,Fronda.pl