Przed kilkoma dniami odbyła się konferencja „Ramię w ramię po równość - LGBT i przyjaciele". Pojawił się na niej Dariusz Michalczewski, który w ten sposób chciał zamanifestować swoje poparcie dla środowisk homoseksualnych i wyrazić sprzeciw wobec rzekomej homofobii, z jaką spotykają się one na co dzień.

„Niedaleko mnie na osiedlu mieszkają dwaj młodzi mężczyźni. Uśmiechnięci, sympatyczni, uczynni. Wszyscy ich lubią. I nagle ktoś zauważył, że oni się całują. Sąsiedzi zaczynają ich nienawidzić. Już nie są mili i pomocni? Zmienili się? Nie, to są nadal ci sami wartościowi ludzie. Trzeba ich traktować inaczej, bo są gejami? Że niby są gorsi? Przecież to jest chore!” - powiedział bokser w rozmowie z serwisem Gazeta.pl.

Przy okazji pięściarz nawymyślał katolikom, którzy rzekomo dyskryminują homoseksualistów. „Moim zdaniem dyskryminowanie innych nie ma nic wspólnego z wiarą. Tak robią zacofani pseudokatolicy. Katolik jest tolerancyjny, kocha bliźniego swego jak siebie samego. Ja sam jestem katolikiem i uważam, że tolerancja dla osób LGBT jest jak najbardziej w zgodzie z moją wiarą. Ważne jest to, czy ktoś jest uczciwy, czy nie robi krzywdy innym. A nie to, czy kocha mężczyznę czy kobietę. Dobrym katolikiem jest ten, kto kocha ludzi, a nie tylko głośno śpiewa w kościele i rzuca dużo na tacę” - powiedział w rozmowie z Gazeta.pl.

Co więcej, Michalczewski zadeklarował swoje poparcie dla przyznania parom homoseksualnym prawa do adopcji dzieci, bo „lepiej jak dziecko ma dwóch kochających go ojców, niż wychowuje się w jakiejś patologii”.

MaR/Gazeta.pl

Cóż, jeśli pan Michalczewski jest taki otwarty na środowiska homoseksualne i chciałby im przyznać prawo do adopcji dzieci, to niech ograniczy się do decydowania o swoich własnych dzieciach. Czy gdyby jemu samemu coś się stało (czego oczywiście nikt nikomu nie życzy), a miałby niepełnoletnie dzieci, byłby tak samo chętny do oddania ich parze gejów? Pan Michalczewski w jednej kwestii ma jednak rację – homoseksualiści nie są gorszymi ludźmi, zły jest grzech, w którym trwają. A miłość, której brak pięściarz zarzuca katolikom, nie jest równoznaczna z tolerancją, i to w takim ujęciu, jakie formułują lobbyści LGBT. Prawdziwa miłość nie może akceptować zła i grzechu w imię krzywo pojętej tolerancji, bo przestałaby być miłością. Jeśli się kogoś naprawdę kocha, to chce się jego dobra. A to wymaga stanięcia w prawdzie o sobie samym...