Fragment wywiadu z Jonnym Danielsem, prezesem fundacji From The Depths w "Rzeczpospolitej"(Plus Minus).naprawdęwarto go przeczytać.

"Plus Minus": Przyszedł pan na wywiad do „Plusa Minusa" z pomysłem na kontrowersyjną sesję zdjęciową. Czy Jonny Daniels stracił rozum, że chce sfotografować się jako stereotypowy, chciwy Żyd z diabelskim uśmieszkiem?

Jonny Daniels, prezes fundacji From The Depths: Jako PR-owiec wiem, jak przyciągać uwagę. Tylko w ostatnim roku w anglojęzycznych mediach ukazało się 50 różnych artykułów o naszej pracy w Polsce. To jest jeden artykuł na tydzień. Przenosić na cmentarze macewy, z których po wojnie budowano m.in. chodniki i drogi, pomaga nam strongman Tomasz Kowal. Wyobraźmy sobie, co myśli zagraniczny czytelnik, widząc wielkiego, łysego Polaka, który dźwiga żydowskie nagrobki z gwiazdą Dawida. To daje do myślenia.

A co ma pomyśleć sobie czytelnik, widząc stereotypowego Żyda na okładce „Plusa Minusa"?

Skoro mamy rozmawiać o wizerunku Polski, to warto zacząć od tego, co warto by w Polsce zmienić. Wystarczy pojechać do pierwszego lepszego małego miasteczka, by zobaczyć, że w różnych zakładach rzemieślniczych, a także w wielu mieszkaniach wiszą obrazki Żyda z pieniążkiem, nazywane żydkami. Polacy bez zażenowania opowiadają mi, że przekręcanie ich do góry nogami w piątek ma przynieść im szczęście i dobrobyt. To zwykły przesąd, głupota. Ale ludzie, którzy odwiedzają Polskę i widzą te obrazy, myślą: aha, to ten słynny polski antysemityzm, o którym tyle się słyszy. Wystarczy sprawdzić w internecie, co piszą ludzie po wizycie w Polsce. Oni nie rozumieją, że to tylko niewinne obrazki.

Zlikwidujmy „żydki", to przestaną pisać o „polskich obozach śmierci"? Jest pan ekspertem od budowania wizerunku, ale nie sądziłem, że aż tak dobrym...

Powielając stereotyp Żyda na takich obrazkach, w oczach obcych sami budujecie sobie stereotypowy wizerunek Polaka-antysemity. To od was zależy, jak was będą widzieć na świecie. Czy przez pryzmat 6620 polskich Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, odznaczonych za ratowanie Żydów z Holokaustu z narażeniem własnego życia, czy dalej jako sprawców pogromu kieleckiego i wypędzeń Żydów z PRL. W budowaniu pozytywnego wizerunku Polski wcale nie pomagają ci, którzy wypinają dumną pierś i oburzają się na każdy zarzut antysemityzmu, twierdząc, że Polacy w ogóle nie pomagali Niemcom. Bo tak też nie było. Zamiast tylko narzekać i narzekać – co notabene jest charakterystyczne i dla Polaków, i dla Żydów – trzeba zacząć aktywnie działać. By poprawić wizerunek Polski, wystarczy opowiadać prawdę o jej historii i edukować.

Kto ma tę prawdę opowiadać?

Należy wykorzystać chęć i zapał żyjących jeszcze bohaterów. Z odznaczonych przez instytut Yad Vashem Sprawiedliwych wciąż żyje 250 Polaków. My chcemy, by ci ludzie zostali ambasadorami prawdy. Będziemy wysyłać ich po całym świecie, do różnych społeczności i instytucji. I oni będą tam opowiadać swoje historie. Dziś historia Holokaustu nie ma swoich bohaterów. Opisuje się go jedynie strasznymi, przerażającymi opowieściami. Nawet historie uratowanych Żydów przedstawiane są z punktu widzenia ich trudu, przerażenia, tego, jak było im ciężko. To są zawsze przygnębiające i pesymistyczne opowieści. My chcemy, by o Holokauście oprócz ofiar i ocalonych zaczęli opowiadać także prawdziwi bohaterowie.

(...) 

W Wielkiej Brytanii, gdzie pan dorastał, podobnie jak w Izraelu, organizowane są dla żydowskiej młodzieży różne wycieczki do Polski. Jaką Polskę pan poznał podczas takiego wyjazdu?

Właśnie przez to wyobrażenie o Polsce nie chciałem wcale jechać na taką wycieczkę i w końcu nie pojechałem. Pierwszy raz odwiedziłem Polskę dopiero trzy i pół roku temu. Pamiętam, w jak wielkim byłem szoku. Wszedłem do polskiego sklepu, a tam na półkach chałka, maca, śledzie... I nie mogłem zrozumieć, co to wszystko tam robi, przecież to nasze żydowskie jedzenie! Szybko zacząłem rozumieć, że Żydów i Polaków łączy praktycznie wszystko: jedzenie, muzyka czy kultura.

I dziś pana fundacja przyznaje własne odznaczenia Polakom ratującym Żydów w czasie II wojny. Rzeczywiście szybko poszło

Jestem absolutnie przekonany, że co najmniej dwa razy więcej Polaków powinno zostać odznaczonych przez Yad Vashem. Jednak tuż po wojnie ludzie się bali przyznawać, że ratowali Żydów. Niektórzy na święta Bożego Narodzenia co roku otrzymywali z Tel Awiwu pomarańcze, ale w wielu przypadkach to był temat tabu w miasteczku, bo naprawdę ludzie bali się o tym mówić. Co więcej, wielu starszych ludzi nawet w wolnej Polsce wciąż nie mówi o tym głośno.

To jak mieliby o tym opowiadać w Nowym Jorku?

Są i inni, którzy nawet wolą odmówić sobie obiadu, byle tylko było ich stać na taksówkę na spotkanie z młodzieżą. I to jest bulwersujący problem: państwo o nich kompletnie zapomniało. Jak to jest w ogóle możliwe, że tych ludzi nie stać na wykupienie recepty, że muszą głodować, by móc opowiedzieć młodzieży o swym bohaterstwie, bo nikt nawet taksówki im nie załatwi? Rozumiem, że emerytury w Polsce są głodowe i inni starsi ludzie też muszą czasem odmawiać sobie obiadu, ale mówimy tu o 250 wciąż żyjących bohaterach! Proponuję, by pieniądze, które idą na walkę z „polskimi obozami śmierci", przekazać na polskich Sprawiedliwych, i niech to oni opowiadają światu, że o żadnych polskich obozach nie powinno być mowy.

CAŁOŚĆ CZYTAJ TUTAJ