Wyrażenie “niemoralność seksualna” wydaje się dziś nader kontrowersyjne. Powiedzieć, że ktoś postępuje niemoralnie znaczy zazwyczaj to samo, co powiedzieć, że postępuje w sposób moralnie odrażający. Większość ludzi jednak nie myśli w ten sposób o niestandardowych zachowaniach seksualnych. To nie cudzołóstwo, konkubinat, nierząd czy homoseksualizm postrzegane są przez wiodących myślicieli jako odrażające, ale faryzejskie sądy (jak twierdzą) tych, którzy postrzegają cudzołóstwo, konkubinat, nierząd czy homoseksualizm jako kategorycznie złe.

Ten pogląd bardzo rozpowszechnił się również w łonie Kościoła. Pan Jezus zaskakiwał  uczniów swoimi rygorystycznymi poglądami na małżeństwo, nie wspominając o ostrzeżeniach przeciwko temu, co niewątpliwie postrzegał jako wielki grzech – cudzołóstwo/nierząd w myślach (Mt 5,28). Wydaje się, że współcześni „moraliści” zrobiliby z Niego osądzającego innych  faryzeusza. Taka konkluzja nie byłaby zaskakująca u Richarda Dawkinsa, ale znamienne jest jak wielu katolików, nawet wśród hierarchii kościelnej, wydaje się zauroczona takim sposobem myślenia. Twierdzą, że nie powinno się w ogóle mówić o tym, że skłonność do grzechu w dziedzinie seksu  jest „wewnętrznie nieuporządkowana”, zaś brak akceptacji w pewnych środowiskach dla takich grzechów postrzegają jako dziwne kulturowe tabu, które powinno być ignorowane przez ludzi racjonalnych.

Kwestia moralności seksualnej często łączona jest dzisiaj z kwestią szacunku i akceptacji. Wielu pobożnych ludzi uważa, że żadne zachowania nie powinny prowadzić do utraty szacunku i akceptacji. Wszyscy jesteśmy grzesznikami i wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi. Nikt z nas nie może pretendować do bycia lepszym, nikt z nas nie może być postrzegany jako gorszy, więc wszyscy powinni być akceptowani, kochani i darzeni szacunkiem. Wniosek z takiego rozumowania jest taki, że ludzie „w nieregularnych sytuacjach” powinni być traktowani na równi z innymi i wspierani w ich trudnościach, na przykład przez podkreślanie wszystkich pozytywnych wartości, które mogą zaistnieć w ramach tych relacji, jak również przez usuwanie dyscyplinarnych sankcji takich jak wykluczenie z Komunii świętej.

Jak wskazano, zasada nie osądzania jest albo nie traktowana poważnie przez swoich  zwolenników, albo nieprzemyślana. Jakkolwiek może być ona cenna w okolicznościach takich, jak relacje pomiędzy kierownikiem duchowym a penitentem - całkowicie nierealistyczne jest uczynienie z niej pierwszej zasady życia społecznego w ogóle. Zasada ta nie ma specjalnych powiązań z seksem, jednak ludzie, którzy nalegają na jej wdrażanie w tym obszarze – ignorują ją zupełnie w innych obszarach. Nikt nie uważa, na przykład, że wykluczenie mafiosów z Komunii świętej jest faryzejskie niezależnie od tego, jak wyrozumiały zdawał się być Pan Jezus wobec  dopuszczających się występku i brutalnych skorumpowanych zdzierców tamtych dni, prostytutek i poborców podatkowych, jak również niezależnie od tego jak wiele pozytywnych aspektów działalności mafii potrafimy wskazać jak np. stanowczość i zdecydowanie czy wzajemna lojalność.

[koniec_strony]

Oczywiście, przyczyną tego stanu rzeczy jest to, że zbrodnie mafii (w przeciwieństwie do występków seksualnych) powszechnie postrzegane są dziś jako poważne. Społeczny szacunek  motywowany jest ideałami życia. Mamy więcej szacunku dla ludzi, którzy żyją zgodnie z naszymi ideałami dobrego społeczeństwa niż dla tych, którzy te ideały odrzucają, czy przedstawiają je w niekorzystnym świetle. Jeśli społeczny ideał Kowalskiego zakłada istnienie sieci stabilnych rodzin – seksualne nadużycia naruszają ten ideał, a ci, którzy są w nie zaangażowani tracą szacunek w jego oczach. Jeśli zaś społeczny ideał Nowaka zakłada przede wszystkim niezależność jednostki, wtedy niechęć do więzi nietradycyjnych jest w jego oczach atakiem na coś, co uważa, że wszyscy powinni akceptować i wspierać, więc patrzy z góry na Kowalskiego jako na bigota.

Nie ma najmniejszego sensu utrzymywać, że Nowak jest bardziej tolerancyjny niż Kowalski, bardziej otwarty czy żyjący w większej zgodzie z Ewangelią, skoro obydwaj tak samo mniej cenią innych z powodu ich poglądów czy zachowań. Powinniśmy oczywiście, mieć nadzieję, że obydwaj powściągać będą swoją niechęć do innych mając w pamięci to, czego nam wszystkim brakuje jak również to, w czym wszyscy jesteśmy podobni. Jednak nalegać na to, że wszystko co sugeruje negatywne nastawienie powinno być wykorzenione – w przypadku  osób notorycznie naruszających te zasady życia, które powszechnie akceptowane są jako podstawowe zasady porządku społecznego - to nalegać na zniesienie  wszystkich sankcji, które wprowadzono po to, aby wspierać ten porządek. A to z pewnością nie jest pierwszorzędną pozycją na naszej moralnej liście rzeczy do zrobienia.

Tak więc nawet bez odniesienia do religijnych standardów, ale po prostu z racjonalnej, ludzkiej perspektywy można postawić pytanie, czy seksualne zachowania, tradycyjnie postrzegane jako niemoralne, kolidują z realizacją takiego ideału życia, który zgodny jest z ludzką naturą i dobrem. Jeśli zachowania te kolidują z rozwojem ludzkości byłoby lepiej, gdyby ludzie byli tego świadomi, próbowali unikać wspierania takich zachowań i zachęcali innych do takiego postępowania, a także nie popierali naruszania norm obyczajowych i w taki czy inny sposób demonstrowali swoją dezaprobatę.

Ludzie dzisiaj chcieliby uznać, że odpowiedź na powyższe pytanie brzmi: nie.  Najważniejsza jest wolność, a każdy powinien czuć się na tyle wolny, żeby wypracować swoje własne wzory postępowania, o ile jest na nie społeczne przyzwolenie. Ten problem często przedstawiany jest  tak, jakby pytanie brzmiało: czy istnieje jakaś zdefiniowana lista zachowań, które byłyby odpowiednie dla każdego, tak że każda dewiacja prowadziłaby do oczywistej katastrofy dla wszystkich zainteresowanych. Na tak postawione pytanie oczywistą odpowiedzią jest cuique suum (oddać każdemu, co mu się należy) i wydaje się, że po tylu latach dzisiaj ludzie wreszcie to pojęli.

Jednakże kwestia zachowań seksualnych nie jest wcale kwestią indywidualną, a przynajmniej - bardziej indywidualną - niż standardy dotyczące kradzieży i oszustw. Gdyby własność była po prostu sprawą indywidualną wtedy takie standardy byłyby zwykłą próbą ograniczenia pazernych zachowań do wąskiej listy opcji odpowiadających każdemu i niezmiennie prowadzących do najlepszych wyników niezależnie od okoliczności. Nikt jednak nie sądzi, że byłby to właściwy sposób rozumienia zasad dotyczących własności, zatem dlaczego miałoby to być właściwe podejście w stosunku do seksu?

Seks ze swojej natury jest sprawą społeczną, może nawet bardziej niż własność, ponieważ jest głębiej i bardziej bezpośrednio związany z naszymi relacjami z innymi. Dotyczy w szczególności osób drugich jako obiektów naszych personalnych pożądań, partnerów w fizycznej bliskości i fundamentalnych zobowiązań jak np. życie rodzinne. Dlatego jest podstawą naszych relacji z tymi, z którymi jesteśmy najbliżej związani i wobec których mamy największe zobowiązania i przez których związani jesteśmy ze społeczeństwem, z przeszłością oraz przyszłością ludzkości.

[koniec_strony]

Każdy pojedynczy człowiek, podobnie jak poemat epicki, ekonomia globalna, żyjąca komórka i wszystkie inne w najwyższym stopniu skomplikowane systemy, działa w pewien określony sposób. Seks, jako fundamentalny aspekt życia ludzkiego, również ma swoją naturę i określony sposób działania. Podobnie jak żywność, ubranie, schronienie, język i rząd – sprawy, z którymi jest nierozerwalnie związany – ma aspekty zarówno kulturowe jak i po prostu – naturalne. Aspekty kulturowe określają szczegóły, które wymagane są (jeśli wszystko idzie dobrze) do tego, aby pewien określony system działał dobrze i niezawodnie, naturalne – mówią o wyzwaniach natury, tj. o związkach między seksem i dziećmi (a dzieci muszą być wychowane) i o innych cechach rzeczywistości ludzkiej i ludzkich aspiracjach.

Nawet z czysto ludzkiej i racjonalnej perspektywy, te kulturowe aspekty powinny być jasno określone i wiarygodne na tyle, żebyśmy mogli na nich polegać. Nie wynaleźliśmy ich dla siebie, tak jak nie wynaleźliśmy ojczystego języka, norm zachowania czy formy rządów. Są one organicznie splecione z powszechnym rozumieniem najbardziej fundamentalnych, trwałych i wszechobecnych ludzkich realiów: mężczyzna i kobieta, narodziny i śmierć, życie i rodzina. To dodatkowo wiąże je z trwałymi cechami ludzkiego życia i czyni je nawet bardziej niezbędnymi dla ludzkiej kondycji.

W jaki sposób zasada przyzwolenia i indywidualistycznego podejścia do życia może być właściwym podejściem do rozwiązywania problemów? Jest to idea, która jest wyrazem absolutnie fundamentalnego niezrozumienia ludzkiego życia. Idea, która traktuje człowieka jako osobnika aspołecznego, myląca go z bestią, maszyną albo bożkiem. Dlatego najbardziej uderzającym aspektem bieżących dyskusji dotyczących seksu jest beznadziejne oderwanie od rzeczywistości  jakie charakteryzuje progresywny punktu widzenia. O czymkolwiek jego wyznawcy by nie mówili – nie mówią o człowieku takim, jakim on jest. Rzeczywisty człowiek musi żyć w działającym (funkcjonalnym) świecie społecznym , a taki świat istnieje dzięki standardom rządzącym podstawowymi aspektami  życia, do których z całą pewnością należy seks.

James Kalb

tłum. Teofila Bepko

http://www.crisismagazine.com/2015/sexual-immorality-useful-concept

Autor jest prawnikiem, niezależnym naukowcem, Żydem, który przeszedł na katolicyzm. Mieszka na Brooklynie w Nowym Yorku. Jest autorem książek: “The Tyranny of Liberalism: Understanding and Overcoming Administered Freedom, Inquisitorial Tolerance, and Equality by Command” (“Tyrania liberalizmu: zrozumieć i przezwyciężyć administrowaną  wolność, inkwizycyjną tolerancję i równość na rozkaz ”) (ISI Books, 2008) i - ostatnio- “Against Inclusiveness: How the Diversity Regime is Flattening America and the West and What to Do About It” (“Przeciw inkluzywności: jak reżim różnorodności przygniata Amerykę i Zachód oraz co można z tym zrobić”)(Angelico Press, 2013).