Podczas briefingu prasowego w Sejmie rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości, Beata Mazurek poinformowała, że "wszyscy czynni politycy, którzy są w parlamencie" i współtworzyli rząd Beaty Szydło (a więc np. ministrowie i wiceministrowie, którzy stracili swoje stanowiska, ale są posłami lub senatorami w bieżącej kadencji), przekazali już swoje nagrody. 

"Wszystkie osoby, które są czynnymi politykami, które są w parlamencie, które były zobligowane, żeby przekazać te pieniądze, przekazały je - poza trzema osobami, które już w polityce nie są"-podkreśliła wicemarszałek Sejmu. Swoich nagród nie przekazało troje byłych ministrów: Anna Streżyńska, Paweł Szałamacha oraz Dawid Jackiewicz. Warto zaznaczyć, że niedawno media informowały o ciężkiej chorobie tego ostatniego polityka, który kierował wygaszonym w 2016 r. Ministerstwem Skarbu Państwa. 

Jak wyjawiła Mazurek, była osoba, która nie przekazała informacji, ponieważ nie ma z nią kontaktu. Polityk zaznaczyła jednocześnie, że brak informacji nie oznacza, iż polityk nagrody nie zwrócił. Mowa o Bartoszu Kownackim, który od 2015 do stycznia 2018 r. był sekretarzem stanu w MON. Kownacki jednak wyjaśnił sytuację- niezwłocznie po konferencji zadzwonił do wicemarszałek Sejmu z informacją, że również przekazał swoją nagrodę. Mazurek odnotowała ten fakt w rozmowie z PAP. 

"Nie było ze mną kontaktu, bo byłem w samolocie, byłem w powietrzu. Pieniądze, ponad 40 tysięcy złotych, przekazałem Caritas, która realizuje różne cele. Część z tych pieniędzy trafi do bydgoskiej Bazyliki św. Wincentego a Paulo na stworzenie żywego pomnika świętego Jana Pawła II"-powiedział w rozmowie z "Tygodnikiem Bydgoskim" były wiceminister obrony narodowej.

"Część osób pokazała nam przelewy, część nas poinformowała, ale nie jest to żadną tajemnicą. Państwo możecie pytać Caritas, czy te pieniądze zostały przekazane (...). Jestem przekonana, że informacje, które zostały nam przekazane, są informacjami wiarygodnymi"-zapewniła rzeczniczka PiS. Jak tłumaczyła, nagrody ministrów i wiceministrów nie mogą zostać zwrócone do budżetu państwa, gdyż stanowiły wynagrodzenie, a z wynagrodzeniem "każdy robi to, co chce". 

"Kilka przypadków jest, że zrobili to na inne fundacje, ale całość pieniędzy została przekazana"-podkreśliła Mazurek.

yenn/PAP, Fronda.pl