Prawda ma tę cechę, że jest nietolerancyjna: nie może być „tak i nie” jednocześnie. Jest albo tak, albo nie – pisze o. Włodzimierz Zatorski, benedyktyn.

„Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza (Łk 11,23)”.

Trzeba pamiętać, że te słowa odnoszą się do samego Jezusa Chrystusa. Niestety, w historii często rozciągano je na Kościół, który rozumiano bardzo konkretnie: Kościół katolicki z papieżem na czele. W tym kontekście głoszono tezę: „Poza Kościołem nie ma zbawienia”. W ten sposób powstawał bardzo trudny problem: a co z innymi?

Zacytowane wyżej zdanie Pana Jezusa pojawiło się w określonych okolicznościach, gdy zarzucono Mu, że wyrzuca złe duchy mocą Belzebuba. I ten kontekst powtarza się także w Ewangelii wg św. Mateusza, a w Ewangelii wg św. Marka zamiast przytoczonego stwierdzenia pojawia się inne, mówiące o grzechu przeciwko Duchowi Świętemu:

„Zaprawdę, powiadam wam: wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia. lecz winien jest grzechu wiecznego (Mk 3,28n)”.

Treść obu stwierdzeń jest bliskoznaczna. W kontekście zarzutu, który Ewangelia omawia: zarzutu, że Jezus jest sługą Szatana(!), stwierdzenie: Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie znaczy tyle, co zgrzeszyć przeciw Duchowi Świętemu.

Zobaczmy: Pan Jezus nie wypowiada tego jako ogólnej zasady odnoszącej się do wszystkich ludzi, tym bardziej wobec tych, którzy Go nigdy nie spotkali ani o Nim nie słyszeli. Wypowiada to wobec ludzi, którzy Go widzą i są świadkami cudów, jakich dokonuje, a przypisują Mu przewrotne intencje. Pan Jezus dopuszcza możliwość braku rozumienia i nieprzyjmowania Jego orędzia przez ludzi. W innym miejscu mówi między innymi: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca (J 6,65). Uznaje również, że można by nie przyjmować samego orędzia, jeżeli by nie było ono potwierdzone czynami: Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła (J 14,11). Jego czyny w harmonii ze słowami są argumentem rozstrzygającym, jednoznacznie wskazują na Jego tożsamość.

W dzisiejszej Ewangelii chodzi właśnie o Jego czyny i ich logiczną konsekwencję. Można spierać się o słowa, ale z fakta­mi nie można polemizować, trzeba je po prostu przyjąć i wycią­gnąć właściwe wnioski. Zarówno brak przyjęcia faktów, jak i wyciągnięcie fałszywych wniosków sterowanych złą intencją staje się grzechem śmiertel­nym, bo świadczy o przewrotności serca, braku otwarcia na prawdę. To zamknięcie powoduje, że grzech jest nie do przezwyciężenia. Człowiek może się tak zamknąć w swoich „słusznych racjach”, że nawet nie przyjmie oczywistych faktów i ich logicznych konsekwencji. Właśnie ta zatwardziałość serca stanowi grzech przeciw Duchowi Świętemu, duchowi prawdy i miłości.

Prawda ma tę cechę, że jest nietolerancyjna: nie może być „tak i nie” jednocześnie. Jest albo tak, albo nie. I takiej jednoznaczności Chrystus żąda w odniesieniu do siebie samego: Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie. Chodzi zatem o prawdę i to taką, która jest rozpoznawalna dla zwykłego człowieka, jeżeli tylko zechce się na nią otworzyć. Pan Jezus wypowiedział te słowa do ludzi, którzy Go widzieli i znali Jego czyny!

Ten wymiar uznania prawdy w naszym życiu będzie także i dla nas rozstrzygający! Czy umiemy przyjąć Chrystusa w naszym życiu w konkretnych sytuacjach? To jest kryterium sądu (zob. Mt 25)

o. Włodzimierz Zatorski OSB/ ps-po.pl