Fronda.pl: Donald Trump udzielił ostatnio dwóch wywiadów, które odbiły się dużym echem. Dla niemieckiej gazety „Bild” powiedział, że Unia Europejska to instrument niemieckiej dominacji, który ma pokonać USA w handlu międzynarodowym. Z tego względu dla Trumpa jest obojętne czy Unia się rozpadnie czy nie. Jak odbierać taką deklarację Trumpa? Niemcy i inne kraje UE mogą być zaniepokojone?

Dr hab. Piotr Wawrzyk, Uniwersytet Warszawski: Należałoby zadać pytanie, jaki wpływ na istnienie UE mogą mieć Stany Zjednoczone? Państwa tworzące UE są co prawda bliżej lub dalej związane z USA, ale jednak są suwerennymi państwami. W związku z tym wpływ Stanów Zjednoczonych na to, czy Unia Europejska będzie istniała jest ograniczony. Najbardziej sceptycznym krajem wobec Unii jest wielka Brytania, która i tak już z UE wychodzi, niezależnie od woli Trumpa. Trump nie minął się z prawdą, mówiąc, iż rolą Unii Europejskiej jest stworzenie wspólnej gospodarki, która będzie konkurencyjna wobec Stanów Zjednoczonych czy Chin. Tego nikt nie kwestionuje.

Trump jednocześnie chwalił Brytyjczyków za to, że zdecydowali się opuścić UE. Co się kryje za pochwałą tej decyzji?

Trump tak jak powiedział, uważa UE za konkurenta gospodarczego. Bez Wielkiej Brytanii Unia tak dużym konkurentem dla Stanów Zjednoczonych nie będzie. Wyjście Brytyjczyków z Unii oznacza przecież wyjście jednej z największych gospodarek europejskich, więc nie dziwi mnie poparcie Trumpa dla tej decyzji. Natomiast trzeba postawić pytanie, czy w interesie politycznym Ameryki obiektywnie rzecz ujmując, leży istnienie silniej UE, czy nie.

W politycznym interesie Ameryki jest zatem silna Unia Europejska?

Czym silniejsza UE, tym Ameryka ma mniej powodów do interwencji w Europie. Gdyby Unia Europejska była silna politycznie, to Rosji nie byłoby na Krymie, czy w Donbasie. Unia jest niestety karłem politycznym i dlatego mamy de facto dyktat Rosji na Ukrainie, a UE nie jest w stanie w żaden sposób temu przeciwdziałać. Putin przetestował ten model w Gruzji, gdzie się powiódł. Kolejne działania administracji Obamy wobec agresji rosyjskiej Putin po prostu wykorzystał. Miał tym łatwiej, że administracja Obamy była chyba najgorszą amerykańską administracją po II wojnie światowej w zakresie polityki zagranicznej.

Trump skrytykował także NATO, które jego zdaniem jest przestarzałą organizacją. Głównym zarzutem nowego prezydenta jest fakt, że tylko kilka krajów wydaje na obronność tyle ile powinno. Myśli Pan, że kraje europejskie zaczną inwestować w NATO tyle ile wynika z zobowiązań?

Jeśli się do czegoś zobowiązujemy, to powinniśmy to realizować. Akurat Polska wypełnia swoje zobowiązania finansowe, więc nie powinniśmy mieć problemów. Trump jednak wskazuje najwyraźniej na to, że Stany Zjednoczone są rozczarowane tym, że to one głównie płacą na rozwój NATO. Za utrzymanie NATO płacą przede wszystkim Amerykanie, a Trump obiecał w kampanii wyborczej, że takiej sytuacji nie będzie. Patrząc na sprawę z tego punktu widzenia, Trump jest po prostu konsekwentny. Sojusznicy muszą się wywiązywać ze swoich zobowiązań.

Trump odniósł się do kwestii sankcji wobec Rosji. Na pytanie o to udzielił dość wymijającej odpowiedzi, w której zasugerował, że sankcje będą zależeć od tego czy z Rosją uda się zrobić dobre interesy. Myśli Pan że Trump zrezygnuje z sankcji?

Trump powiedział też, że w najbliższym czasie sankcje będą utrzymane. Kwestią zatem jest to, czy będą przedłużane. Będzie to zależało od jakiegoś porozumienia z Rosją. To co istotne, to pytanie jakie Ameryka postawi warunki, a jakie Rosja i czy obie strony będą w stanie się porozumieć. Bardzo wiele będzie zależało od nastawienia nowej administracji amerykańskiej do w mniejszym stopniu Ukrainy, a generalnie do polityki neoimperialnej Władimira Putina. Jeżeli Stany Zjednoczone będą zdecydowane by nie tolerować takiej polityki, to o porozumienie będzie trudno. Tym samym zniesienie sankcji będzie mało możliwe.

Dziękujemy za rozmowę.