W Austrii wrze po wysadzeniu w powietrze rządu ÖVP-FPÖ. Kilka dni temu niemieckie media opublikowały kilkugodzinne nagranie, które doprowadziło do kryzysu politycznego. Ukazuje szefa FPÖ i wicekanclerza Heinza-Christiana Strache podczas rozmowy z kobietą przedstawiającą się jako bratanica rosyjskiego oligarchy.

Strache mówi, że chce przed kampanią wyborczą wykorzystać rosyjskie pieniądze, by przejąć krytyczne wobec niego media. Obiecuje też, że wesprze interesy oligarchy. Nagranie pochodzi z 2017 roku.

Zostało ujawnione w gazetach "Spiegel" i "Süddeutsche Zeitung" - niemieckich, nie austriackich, stąd sprawa nabrała szybko wymiaru międzynarodowego.

Rzecz skomentował przewodniczący Bundestagu, Wolfgang Schäuble. W jego ocenie za nagraniem stoją służby specjalne. Schäuble sądzi ponadto, że Strache mógł być szantażowany. Nagranie było bowiem ewidentną pułapką na polityka. "To, co odegrali przed Strachem na Ibizie, wydawało się dość wiarygodne. Przecież nie może on być kompletnym idiotą. Jakoś śmierdzi to czymś jak służba specjalna" - powiedział polityk.

Okazało się, że domniemana Rosjanka nie była wcale bratanicą oligarchy. Rzecz została więc niezwykle sprawnie przygotowana - i posłużyła do zniszczenia prawicowego rządu. We wrześniu odbędą się nowe wybory. Do tego czasu rząd opuszczą wszyscy ministrowie FPÖ, a zastąpią ich bezpartyjni eksperci. Stanie się tak, o ile rząd nie otrzyma w parlamencie wotum nieufności. Kraj czeka poważny kryzys.

Obecnie austriacka prasa informuje, że w przygotowanie nagrania mógł być zaangażowany jeden z monachijskich detektywów. Nie wiadomo jednak, kto rzecz zlecił - i dlaczego bombę odpalono właśnie teraz. 

bsw/niezalezna, diepresse.com