Sejm uchylił immunitet prezesowi Najwyższej Izby Kontroli, Krzysztofi Kwiatkowskiemu. Taką decyzję poparło 409 posłów, co wskazuje na szeroką akceptację inicjatywy.

Sam zresztą Kwiatkowski apelował o uchylenie immunitetu, przekonując, że chce "wyjaśnić nieprawdziwe i niesłuszne zarzuty", co miałoby stać się "w jawnym postępowaniu, które jest możliwe tylko przed sądem".

Prokuratura chce postawić Kwiatkowskiemu zarzuty przekroczenia uprawnień przy obsadzaniu stanowisk w NIK. Dodatkowo miał też złamać przepisy drogowe.W rozmowie z Kamilem Durczokiem na antenie Polsat News Kwiatkowski mówił jednak, że chodzi tu o z góry przyjętą tezę.

"Kiedy rok temu w toku kampanii wyborczej katowicka prokuratura przedstawiła swoje wątpliwości co do trzech konkursów, które wcześniej miały miejsce w NIK, to mi nie pokazała żadnych materiałów. O informacjach dowiadywałem się z przecieków medialnych. Złożyła wniosek do Sejmu w oparciu o fragmentaryczne rozmowy, pocięte do z góry dobranej tezy, a mnie poinformowano, że nie mam prawa ustosunkowywać się do informacji zawartych we wniosku" - powiedział dosłownie.

Kwiatkowski skarżył się następnie na trudne chwile w swoim życiu. " Przez ten rok, który był dla mnie rokiem wyjątkowo trudnym, dwa momenty wbiły mi się szczególnie w pamięć. Oczywiście pierwsze godziny po tym, kiedy przedstawiono te wątpliwości i dzień mojego powrotu do domu także, bo mieszkam w Łodzi, kiedy mój syn zapytał mnie: tato, czy ty trafisz do więzienia? Nikomu nie życzę takiej sytuacji, bo to rzeczywiście człowiek nie wie, co odpowiedzieć i to chyba najtrudniejsze chwile w życiu" - powiedział.

ol/Fronda.pl