Słyszałem niedawno w radio rozmowę znanej dziennikarki z Włodzimierzem Cimoszewiczem o bieżącej polityce. Przewidując prawdopodobne zwycięstwo PiS, mówiono, co zrozumiałe, o przyszłej premier Beacie Szydło. To było naturalne. Gość tego programu,   jak pamiętają być może niektórzy z czytelników, w przeszłości pełniący także rolę premiera, wypowiedział krytyczną opinię o kandydatce PiS jako przyszłej szefowej  rządu. W jego wypowiedzi uderzyło mnie jedno zdanie: - „Polityk, który cynicznie kłamie, nie ma prawa być szefem rządu”. Trudno się z tym nie zgodzić. Krótko, ale celnie. Sam bym lepiej tego nie ujął. No tak, ale on ma doświadczenie jako premier. To dodatkowy walor, bo wie, co mówi.  

Dziennikarkę najwyraźniej zainteresował ten wątek, bo zapytała swojego gościa, jakie kłamstwa wypowiedziane przez Beatę Szydło mógłby wymienić. Cimoszewicz zwrócił uwagę na różne obietnice, które jego zdaniem, są niemożliwe do spełnienia ze względu na brak na nie pieniędzy.

Chwilę potem zaczęto rozmawiać o obecnej premier Ewie Kopacz, a Cimoszewicz uwypuklił korzystny jej wizerunek jako polityka. Byłem zdziwiony, że dziennikarka pozostawia opinię Cimoszewicza bez najmniejszej riposty, robiąc wyraźną wyrwę w tej rozmowie. Zbudowała tym samym fałszywy obraz rzeczywistości. Wreszcie, zaniedbała prawdę, którą jako profesjonalistka, doskonale zna. Nie dopuszczam myśli, że zależało jej na ukryciu prawdy. I że to był powód, dla którego milczała, kiedy jej gość wypowiadał, jakże trafną myśl o tym, że polityk, który kłamie, nie ma prawa być szefem rządu. Traktując ten wymóg poważnie, Ewa Kopacz, co najmniej kilkakrotnie dyskwalifikowała się jako osoba, która ze względów moralnych nie powinna być premierem. Zapomniałem wcześniej powiedzieć, że Cimoszewicz mówił właśnie o braku u Szydło uprawnień moralnych do kierowania rządem.    

To bardzo ciekawe, że Cimoszewicz w tamtym momencie nie powiedział o takim potężnym braku, rzucającym się wręcz w oczy, u Ewy Kopacz. Można go usprawiedliwić tym, że mógł być bardzo przejęty obecnością w studio radiowym. Ale czemu dziennikarka nie przypomniała żadnego z kłamstw Ewy Kopacz? Zna je wszystkie z pewnością lepiej niż ja.

Wśród wielu przypadków nagminnego wręcz kłamania przez Kopacz, króluje ciągle jej relacja po powrocie z Rosji bezpośrednio po katastrofie smoleńskiej. Z ogniem w oczach i wielkim zapałem zapewniała wszystkich Polaków z trybuny sejmowej o przekopaniu na metr głębokości ziemi na miejscu dramatu.

Kilka dni po wypadku: - Polscy patomorfolodzy ręka w rękę z patomorfologami rosyjskimi. Pracujemy jak jedna wspólna rodzina - oznajmiała z dumą. I zaczepnie pytała: - Gdyby polscy lekarze nie robili sekcji zwłok, to jaka byłaby ich rola?

Ponad pół roku później wyjaśniała: - Polscy lekarze nie byli biegłymi uprawnionymi do robienia sekcji zwłok.

Pominę następne jakie przytrafiały jej się po drodze do stanowiska premiera. Wspomnę o niedawnych.

Przed wyjazdem jesienią 2014 r. do Brukseli w celu uzgodnienia tzw. Pakietu Klimatycznego Ewa Kopacz gwarantowała, że nie zgodzi się na warunki, które mogłyby podnieść w Polsce cenę prądu. Po swoim powrocie potwierdziła osiągnięty w Brukseli sukces: - Uzgodniony przez rząd PO Pakiet jest „bez dodatkowych obciążeń dla polskiej gospodarki, a ceny prądu pozostaną na obecnym poziomie”.

Nie wchodząc w szczegóły, każdy fachowiec mówi, że w związku z wymogami, jakie stawiają podpisane przez Kopacz punkty w Pakiecie, wkrótce ceny prądu będą w Polsce prawie dwa razy wyższe od obecnych. Wzrost cen prądu pociągnie za sobą podniesienie cen produkowanych w naszym kraju towarów oraz usług.

I ostatnie minięcie się z prawdą przez obecną premier. W czasie podróży koleją po kraju w czerwcu i lipcu– za premier lata pusty samolot, gdyby zechciała wracać do Warszawy samolotem. Taka jednorazowa operacja– ujawnił dziennik „Fakt” -  kosztuje podatników sto tysięcy zł.

Zapytana o to przez dziennikarzy, związanych ze wspomnianą gazetą, odpowiedziała: - Nic mi na ten temat nie wiadomo, żeby po mnie cokolwiek poleciało, kiedykolwiek.

Błyskawicznie dziennikarze „Faktu” odkryli nagranie z konferencji prasowej Ewy Kopacz z poprzedniego dnia na Wybrzeżu. Podczas tamtego spotkania mówiła:- Nie wiem, jak długo jeszcze będziemy obecni tutaj, bo mamy jeszcze kilka punktów programu. Wszystko będzie zależało od tego, czy będziemy wracać samolotem, samochodem czy pociągiem.

Kiedy rozmawiałem o tym, z jednym ze swoich znajomych musiałem go ofuknąć: - Jak ty możesz sugerować, że gdyby te przypadki dotyczyły Beaty Szydło, Monika Olejnik z pewnością by je wymieniła. Nieładnie rzucać takie oskarżenia.  

Jerzy Jachowicz

Źródło: sdp.pl