Damian Świerczewski, Fronda.pl: Niebawem będziemy obchodzili rocznicę Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. To wydarzenie zmieniło polski Kościół?

Ks. Bogdan Bartołd: Pytanie jest bardzo trudne. Bardziej powinniśmy pytać samych siebie o to, jak nas zmieniło to spotkanie papieża Franciszka z młodymi ludźmi z całego świata. Nie tyle więc powinniśmy zwracać uwagę na kwestie strukturalne, co na zmiany w nas samych. Oczywiście co innego zauważę ja jako kapłan, co innego młody człowiek, który wyczekiwał spotkania z papieżem Franciszkiem. Na pewno nie powinniśmy jednak zapominać tego, co najważniejsze – aby w naszym życiu oraz w naszych kościołach na pierwszym miejscu zawsze był Jezus Chrystus – to jego mamy głosić. Niesłychanie ważnym przesłaniem było także to, że człowiek przez Boga jest w niewyobrażalny wręcz sposób kochany, kochany miłością bezwarunkową.

Oczywiście najbardziej pamiętamy wezwanie papieża do tego, by nie spędzić życia na wygodnej kanapie. To przesłanie, którego sednem jest fakt, że nasza wiara musi być czynna, ważne jest nie tylko dla osób młodych, także dla tych starszych i naturalnie również dla nas – kapłanów. Mamy iść i czynić dobro – to sprawa kluczowa.

Co jeszcze było istotne?

Szczególnie poruszyła mnie nadzieja, jaką papież upatruje w młodym pokoleniu. To niezwykle istotne zarówno dla młodych ludzi, do których papież swoje słowa skierował, jak i dla wszystkich wiernych – musimy dostrzegać tę nadzieję, o której mówił papież Franciszek. Ojciec Święty powiedział jasno – każdy z nas stoi przed wyborem między prawdziwym życiem, a jego ułudą. Ta prawdziwa wolność polega na tym, że sam mogę o sobie decydować, ale wybierać powinienem to, co jest dla mnie rzeczywiście dobre. Tego dobra i szczęścia nie znajdziemy na wygodnej kanapie.

Owoce tego przesłania możemy już zauważyć?

Musimy zaczekać. Jesteśmy bardzo niecierpliwi i już teraz chcielibyśmy oglądać wielkie owoce tych Dni. Bardzo ważne jednak, abyśmy w tej sprawie okazali nieco cierpliwości. Tak jak wspomniałem – przesłanie papieża Franciszka skierowane jest do nas i do naszego wnętrza. Dlatego też musi minąć pewien czas, abyśmy mogli dostrzec owoce Światowych Dni Młodzieży. Mieliśmy do czynienia z zasianiem ziarna Słowa Bożego, poczekajmy na jego wzrost. Nadzieję zasiewał papież Franciszek, ale także Benedykt XVI i Jan Paweł II. Wszyscy oni wiedzieli, że na owoce musimy chwilę zaczekać.

Wydaje się, że te słowa o konieczności wstania z wygodnej kanapy mocno wryły się w pamięć polskich katolików. Zauważa ksiądz, żeby poruszona nimi młodzież rzeczywiście bardziej angażowała się w życie Kościoła?

Wśród osób, które wzięły udział w spotkaniu z papieżem Franciszkiem, wielokrotnie zauważałem ogromną chęć działania, wychodzenia do ludzi. Sam doświadczałem tego, że osoby te nie dają spokoju swoim duszpasterzom (w sensie pozytywnym oczywiście!). Ci młodzi ludzie wielokrotnie są tak poruszeni Światowymi Dniami Młodzieży, że chcą czynnie pomagać, angażować się. Papież oczywiście nie dawał prostych, gotowych receptur. Pokazywał pewną drogę – w dużej mierze chodzi o towarzyszenie drugiej osobie. Młodzi garną się do wielu wspólnot, ruchów ewangelizacyjnych, ale co bardzo istotne – również do pomocy bliźniemu. Ta przemiana miała równie często wymiar duchowy, wewnętrzny. Wielu młodych ludzi przychodzi do księży w poszukiwaniu kierowników duchowych, prosi o towarzyszenie w ich rozwoju duchowym, poszukuje odpowiedzi najważniejsze pytania właśnie w Kościele. Z tym swoim doświadczeniem wychodzą również do innych, czują się odpowiedzialni za tych, którzy nie mogli być świadkami spotkań z papieżem. Swoją wiarą chcą się po prostu dzielić.

Polska pokazywana jest w zachodnich mediach częstokroć jako kraj nieprzyjazny i zaściankowy – takie komentarze pojawiały się także przed ŚDM w Krakowie. Widać było wielkie zaskoczenie gdy okazało się, że Światowe Dni Młodzieży pokazały zupełnie inną Polskę. Sądzi ksiądz, że wiele osób tak właśnie nasz kraj zapamięta?

Zauważyłem, że dla przybywających do Polski młodych wiernych wielkim zaskoczeniem była niesłychana wręcz gościnność i otwartość. Sam byłem świadkiem sytuacji, w której dla nieprzewidzianych pielgrzymów z Meksyku dosłownie w ciągu chwili znalazły się wolne łóżka i ludzie gotowi ich przyjąć pod swój dach. Zaopiekowano się nimi, zaopatrzono na dalszą podróż. Polacy pokazali się z naprawdę pięknej strony. To była świetna okazja do „zareklamowania” naszej ojczyzny – w szczególności ludzi, którzy tu mieszkają i potrafią pomóc drugiemu, są otwarci i uśmiechnięci. Co więcej – liczba osób chętnych do przyjęcia pątników była większa niż gości! To również świadczy o Polakach. Na pewno młodzi pielgrzymi byli też zaskoczeni tym, jak bardzo bezpiecznie jest w naszym kraju.

Na Zachodzie Polskę często pokazuje się jako zaścianek. Być może dlatego, że nie preferujemy „demokracji liberalnej”. Być może na sztandarach nie mamy wypisanych haseł takich jak tolerancja, demokracja. Mamy za to inne: miłość i prawda, a także Bóg, honor i ojczyzna. One są patriotyczne, ale przede wszystkim prawdziwe, Boże.

Polska w porównaniu do krajów Europy Zachodniej jawi się jako swoista enklawa katolicyzmu. Polski Episkopat kilka dni temu prosił z kolei o modlitwę o nawrócenie Europy. Możemy mieć nadzieję na to, że w dalszej perspektywie to ziarno Ewangelii wykiełkuje na tyle mocno, że będzie w stanie zmienić oblicze naszego kontynentu? Taka iskra może wyjść właśnie z Polski?

Cóż mogę powiedzieć? Amen – niech tak się stanie! Oczywiście wielu posądzi mnie o polski mesjanizm, jednak nie sposób nie przypomnieć tu o ogromnym doświadczeniu Boga i Matki Bożej w naszym kraju. Mamy taką szansę, aby dzielić się tym, co od Boga otrzymaliśmy. Takim darem jest właśnie ogromna obecność Boga tak w sercach Polaków, jak i w dziejach naszej ojczyzny. To naprawdę niespotykane.

Sam przez wiele lat prowadziłem i organizowałem pielgrzymki na Jasną Górę, w których udział brały także grupy międzynarodowe. Ci ludzie, głównie młodzi, najczęściej mówili, że są oczarowani wiarą, jaką zobaczyli w Polsce. Powtarzali też, że będą do nas wracać, by tej wiary się uczyć i jej doświadczać. To co mnie bardzo poruszyło to fakt, że niemal zawsze prosili o modlitwę za nich, za Europejczyków z krajów, które zapomniały o chrześcijańskich korzeniach naszego kontynentu. Jeśli odrzucimy je, jeśli zapomnimy o Chrystusie, nie przetrwamy.

Bóg zapłać za rozmowę.