Media zachodnie, a za nimi także polskie, poinformowały bowiem właśnie, że papież miał zadzwonić do jakiejś argentyńskiej, rozwiedzionej kobiety i powiedzieć jej (tak, tak przez telefon), że odpuszcza jej grzechy, i że może ona zupełnie swobodnie przystępować do komunii świętej.

„Papież Franciszek zadzwonił do rozwiedzionej kobiety z argentyńskiego miasta San Lorenzo. Rozmowa dotyczyła przyjmowania komunii przez rozwodników oraz zakładaniu rodziny po rozwodzie. Papież podobno powiedział kobiecie, że wybacza jej grzechy i pozwala na przystępowanie do sakramentu komunii. Eksperci są zdania, że jeżeli taka rozmowa rzeczywiście miała miejsce, to na nowo rozpocznie się debata na temat dopuszczenia rozwodników do komunii” - opisuje „sprawę” „Polska. The Times”.

I już tylko ten króciutki opis pozwala, bez najmniejszej wątpliwości stwierdzić, że cała sprawa jest zwyczajną prowokacją, która nie ma i nie może mieć nic wspólnego z rzeczywistością. A powodów jest przynajmniej kilka:

Po pierwsze: opis ten zakłada, że papież odpuścił kobiecie grzechy przez telefon, a to jest zwyczajnie niemożliwe. Spowiedź wymaga spotkania twarzą w twarz, kolejni papieża zaś niezwykle mocno o tym przypominali. „Spowiedź” przez telefon czy telefoniczne odpuszczenie grzechów nie funkcjonuje w Kościele katolickim, i już tylko dlatego papież nie mógł uczestniczyć w takiej rozmowie.

Po drugie: Sakramentalne odpuszczenie grzechów, i to także jest podstawowa nauka Kościoła, zakłada postanowienie poprawy. Osoba, która żyje w nowym związku, nie jest zdolna do podjęcia takiego wyzwania (chyba, że zdecyduje się na życie w białym związku lub – co o wiele lepsze – powrót do ślubnego małżonka).

Po trzecie: aby przystąpić do Komunii świętej konieczny jest stan łaski uświęcającej, a cudzołóstwo (nawet jeśli odpowiednio długo trwające) jest stanem grzechu, który uniemożliwia przystąpienie do Komunii świętej. Niemożność ta nie jest zaś osądem danej osoby, ale... wyrazem troski o nią. Niegodne przystąpienie do Komunii świętej jest bowiem grzechem. I to ciężkim.

Już tylko te trzy elementy nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości, że cała ta sprawa jest kolejną medialną hucpą. Być może oczywiście papież do kogoś zadzwonił, ale na pewno nie wypowiedział słów, jakie mu się przypisuje. Szkoda tylko, że posługując się takim „newsami” robi się ludziom wodę z mózgów i jeszcze mocniej rozbija rodzinę i małżeństwo, osłabiając jego trwałość.

Tomasz P. Terlikowski