Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Po wydarzeniach na szczycie Unii Europejskiej w Brukseli duża część komentatorów, nawet raczej przychylnych rządowi, mówi o ogromnej porażce polskiej dyplomacji. Część środowisk i mediów w Polsce wzywa do dymisji premier Beatę Szydło lub przynajmniej szefa polskiej dyplomacji, Witolda Waszczykowskiego. Czy to rzeczywiście porażka, czy może było to w pewien sposób do przewidzenia?

Dr hab Piotr Wawrzyk, politolog, Uniwersytet Warszawski: W UE aby przeforsować taką inicjatywę trzeba zbudować koalicję na kilka lub kilkanaście tygodni przed RE, poprzez sondażowe rozmowy. Gdyby one nie zapowiadały sukcesu, lepiej z takiej inicjatywy zrezygnować. Pytanie czy tak było w tym przypadku. Jeżeli inne kraje deklarowały poparcie, to dlaczego się wycofały? Myslę, że wcześniej czy później szczegóły wyjdą na jaw.

Donald Tusk będzie przez drugą kadencję pełnił funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej. To już jest faktem. Czy kandydatura Jacka Saryusza-Wolskiego była niemal od początku skazana na porażkę? Dlaczego tak jest? 

Dlatego, że mimo niewątpliwych kompetencji merytorycznych tzw. elity brukselskie nie są jeszcze gotowe na dopuszczenie do swego grona osoby z innym podejściem niż „więcej Europy”, Prędzej czy póżniej tak się stanie, ale stara elita musi odejść od władzy w pańśtwach europejskich, to przede wszystkim tam są potrzebni politycy otwarci na nowe tendencje w integracji europejskiej.

Skąd jednak taka decyzja Viktora Orbana? Wydawało się, że aż do popołudnia w dniu szczytu nie dał jasnej deklaracji, jak zagłosuje, były nawet pewne sygnały, że nie poprze Tuska. Jednak również premier Węgier głosował za reelekcją obecnego przewodniczącego RE. Po szczycie tłumaczył, że to ze względu na partyjną politykę UE i fakt, że Saryusz-Wolski nie należy do EPP. Wiem z rozmów, ale i aktywności na portalach społecznościowych, że duża część wyborców PiS, upatrująca w Orbanie przyjaciela i sojusznika Polski, odczytuje to jako zdradę

W 2014 r Orban poparł Camerona, który zagłosował przeciwko Junckerowi, wbrew EPP. Dlaczego teraz nie zachował się podobnie? Przyczyną mógł być bardzo silny nacisk Niemiec. Z drugiej strony Orban od dawna ma „na pieńku” z instytucjami UE, jak wiadomo PE domaga się wobec Węgier podobnych decyzji jak wobec Polski, więc pewnie nie chciał dawać nowego powodu do ataków na swój kraj.

Druga kadencja Donalda Tuska w Radzie Europejskiej była forsowana przez większe i silniejsze kraje, szczególnie Niemcy. Skąd wynikło aż tak duże poparcie dla tej kandydatury i możliwe naciski ze strony Niemiec na inne kraje?

Odpowiedź jest prosta. Sposób, w jaki Donald Tusk sprawuje funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej działa na korzyść państw członkowskich. Tusk jest politykiem pasywnym. Niewiele wypracowuje własnych rozwiązań, oddając pole do działania państwom członkowskim. Dlatego przez większość państw Unii, zwłaszcza Niemcy, które odgrywają w niej pierwszorzędną rolę, jest on postrzegany po prostu jako polityk „wygodny”.

O Unii Europejskiej mówi się teraz nie tylko w kontekście minionego szczytu w Brukseli, ale też o kierunku jej dalszego rozwoju. Największe państwa chcą „Europy dwóch prędkości” czy też „Europy wielu prędkości”. Czy ten projekt jest rozwiązaniem dobrym dla Polski? A może „złem koniecznym”?

Unia wielu prędkości w różnych wymiarach wydaje się czymś nieuniknionym. Prędzej czy później ten projekt i tak zostanie zrealizowany. Unia Europejska jest bowiem bardzo dużą wspólnotą. Tym dwudziestu ośmiu, a wkrótce dwudziestu siedmiu krajom bardzo trudno jest wypracować konsensus w różnych sprawach. Siłą rzeczy musi więc nastąpić podzielenie Unii pod względem bardzo ścisłej współpracy danej grupy państw w różnych dziedzinach. Nie musi to być zresztą niekorzystne dla Polski, wręcz przeciwnie. Na przykład, jesteśmy zwolennikami wspólnej polityki obronnej, ale już na przykład kraje skandynawskie nie są skłonne do tego rodzaju rozwiązań. Ten postulat Polski może być więc zrealizowany tylko w ramach Unii wielu prędkości.

Bardzo dziękuję za rozmowę.