Jeśli zapowiedź Donalda Trumpa wycofania się Amerykanów z Syrii potwierdzi się, będzie to duży sukces Rosji. Od początku interwencji rosyjskiej w Syrii głównym celem polityki Moskwy nie było pokonanie Państwa Islamskiego (to był tylko pretekst), ale zapewnienie zwycięstwa w wojnie domowej sojusznikowi Baszarowi el-Asadowi.

 

Od dawna też Rosjanie mówili, że amerykańska obecność w Syrii jest złem. Nie trudno się domyślić dlaczego tak naprawdę, z punktu widzenia Kremla. Amerykańskie wojsko i służby w Syrii wzmacniały Kurdów z SDF i umacniały strefę buforową w północno-wschodniej części kraju, utrudniając Iranowi przerzut swych wojsk i pomocy nie tylko dla Asada, ale też dla Hezbollahu w Libanie. Amerykańska obecność uniemożliwiała ostateczny podział Syrii i ostateczne zwycięstwo Asada. Amerykańska obecność dotąd komplikowała działania militarne Rosjan i uniemożliwiała Turcji zniszczenie kurdyjskiego oporu (z tego powodu Ankara nie kwapiła się do wydania prowincji Idlib na pastwę sił reżimu i Rosjan). Ale też, co ważne, tereny, które kontrolują Kurdowie i SDF ze wsparciem amerykańskim (jak dotychczas), to obszar najbardziej bogaty w złoża ropy i gazu. Jego przejęcie przez Asada, po wcześniejszej pacyfikacji przez Turków, pozwoli zapewnić reżimowi źródło dochodu, ale też pozwoli zrealizować umowę Damaszku z firmą Jewgienija Prigożina dającą temu związanemu z Putinem oligarsze prawa do jednej trzeciej syryjskich złóż węglowodorów.

Prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył 20 grudnia na dorocznej konferencji prasowej, że obecność sił USA w Syrii nie jest potrzebna. Określił ją – kolejny raz – jako niezgodną z prawem, bo legalny rząd w Damaszku wszak nie zapraszał Amerykanów do Syrii i nie było takiej decyzji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Decyzja prezydenta Donalda Trumpa o wycofaniu tych sił jest słuszna – oznajmił Putin, dodając, że zgadza się z Trumpem, że odniesiono zwycięstwo nad Państwem Islamskim (IS) w Syrii. Decyzja Trumpa to prawdziwy prezent świąteczny dla Rosji. Sojusznicy Moskwy w Syrii, czyli Iran i Turcja będą miały większą swobodę działania. A opuszczeni przez USA Kurdowie będą szukali protekcji gdzie indziej. Być może, aby uniknąć tureckiej ofensywy, syryjscy Kurdowie porozumieją się z Asadem. A może też będą szukali ochrony ze strony Iranu. Lub też wrócą do Rosji, choć ta ich ostatnimi czasy ciężko doświadczała, za priorytet uznając współpracę z Ankarą.

Plusem dla Rosji jest też to, że decyzja Amerykanów uderza w ich wiarygodność jako sojuszników – tym razem pozostawiają de facto samych sobie Kurdów. Kurdów, których wcześniej wykorzystali do rozbicia Państwa Islamskiego. Bez sił lądowych SDF nie udałoby się tego zrobić samymi tylko atakami z powietrza. Również w sferze propagandowej Rosja będzie mogła odwrót Amerykanów przedstawić jako swoje zwycięstwo – zarówno na arenie międzynarodowej (tutaj Moskwa przypomni, że w przeciwieństwie do USA, nie pozostawia sojuszników), jak i krajowej (nowy sukces geopolityczny ma podnieść słabnące notowania Putina). Kolejny punkt dla Moskwy to wpływ decyzji Trumpa na relacje USA z głównymi państwami Europy. Już i tak złym relacjom nie pomoże niekonsultowany krok Waszyngtonu w Syrii. Szczególnie uderza to w stosunki amerykańsko-francuskie. Paryż już zapowiedział, że nie zmieni nic jeśli chodzi o swój udział w międzynarodowej koalicji przeciwko Daesh. Niezadowolony jest też Londyn. Nic w tym dziwnego, przy groźbie odrodzenia IS, rosnącej po decyzji Trumpa, to Wielka Brytania i Francja mogą być celami nr 1 ataków terrorystycznych.

Warsaw Institute