Według Andrzeja Talagi to co dzieje się obecnie na Ukrainie to sytuacja która stworzy nowy podział na dziesięciolecia w Europie. Jaki podział może nastąpić? "Nie należy brać na poważnie głosów zachodnich polityków, że nie ma żadnych stref wpływów, a myślenie w takich kategoriach jest reliktem niechlubnej przeszłości - ostro ocenia Talaga. I wyjaśnia, że "strefy wpływów były, są i będą,  niedowiarkom niech wystarczy krew przelewana na Ukrainie właśnie w imię nowych linii granicznych".

Talaga zauważa, że pomiędzy Rosją a NATO powstała "strefa niczyja, kilkanaście państw do zagospodarowania. Zbyt słabych na w pełni samodzielny byt i zbyt skłóconych, by stworzyć środkowoeuropejski sojusz. Jakkolwiek byśmy krytykowali Moskwę, ma rację, kiedy twierdzi, że Zachód wykorzystał jej słabość, by ekspandować na Wschód. Spójrzmy na linię graniczną NATO i Wspólnoty Europejskiej dziś i na to, gdzie przebiegała w 1989 r.".

Rosyjski atak na Ukrainę wiąże się z tym - jak zaznacza Talaga - że Rosja powiedziała "dość" dalszemu rozszerzeniu się Zachodu na Wschód. Według Rosji Zachód "zagraża jej bezpieczeństwu, poczuła się też na tyle mocna, by rzucić „agresorowi" wyzwanie". Co bardzo ciekawe, wg. Talagi sojusz NATO będzie bronił w razie konfliktu państwa sojuszu, czyli Polskę i Litwę, ale nie będzie przelewał krwi w o"bronie Ukrainy ani gwarancjach dla niej oraz dla Mołdawii i Białorusi. Układy stowarzyszeniowe z UE podpisane przez Ukrainę Mołdawię i Gruzję są najwyraźniej traktowane jako eksperyment, a nie wstęp do inkorporacji tych państw do struktur zachodnich. Powiedzie się – dobrze, nie powiedzie – też dobrze".

Talaga pisze: "UE, NATO i czołowe państwa Europy obstają dziś mocno przy integralności terytorialnej Ukrainy, ale już słabiej lub wręcz wcale przy jej integracji z UE i NATO. Czyli zaakceptowałyby miękkie wejście Ukrainy do rosyjskiej strefy wpływów, byle bez rozlewu krwi 
i podziału kraju. Takie właśnie jest, jak się wydaje, rozumowanie czołowej siły Unii, czyli Niemiec, które wcale nie chcą Kijowa w rodzinie państw zachodnich".

A co robi Polska?  "Polska w żadnym wypadku nie może zaakceptować takiego podejścia. Niepodległe Ukraina i Białoruś są naszą osłoną na Wschodzie. Jeśli nie uda się wchłonąć obu krajów do struktur zachodnich, powinniśmy przeć z całych sił do tego, by przynajmniej stało się tak z Ukrainą. Zachód jako całość może spocząć na laurach i zadowolić się strefą wpływów na Bugu i jeziorze Pejpus. Osiągnął naprawdę dużo. Polska i państwa bałtyckie – w żadnym razie nie".

mark

Źródło: "Rzeczpospolita"