Ceremonia otwarcia mistrzostw świata w piłce nożnej nie mogła być tak efektowną wizerunkowo imprezą, jak choćby otwarcie igrzysk olimpijskich w Soczi. Wśród przybyłych do Moskwy przywódców państw przeważali ci z Azji, Afryki, Ameryki Łacińskiej i obszaru postsowieckiego. Ale chociażby wizyta saudyjskiego następcy tronu przyniosła konkretne wyniki. Tej futbolowej dyplomacji towarzyszy jednak prężenie muskułów przez Rosję. Po co? Na Kremlu znów uwierzono w Donalda Trumpa, więc Moskwa w swoim stylu zaczyna podbijać stawkę przed spodziewanym szczytem prezydentów USA i Rosji.


Historia uczy, że Putin wykorzystuje wielkie sportowe imprezy dla swych geopolitycznych celów. W 2008 roku, wraz z otwarciem igrzysk w Pekinie, rosyjskie czołgi najechały Gruzję. W 2014 roku, jeszcze nie zgaszono ognia olimpijskiego w Soczi, a zielone ludziki już były gotowe do aneksji Krymu. Parę miesięcy później, gdy w Brazylii trwał Mundial, w Donbasie zaczynała się najbardziej krwawa faza wojny, a rosyjska rakieta strąciła pasażerski samolot MH17. Również teraz istnieje groźba, że Moskwa wykorzysta zaaferowanie świata imprezą piłkarską, do przeprowadzenia jakichś agresywnych działań. W przeddzień otwarcia Mundialu w morze wypłynęło 36 okrętów wojennych, statków pomocniczych i okrętów podwodnych Floty Północnej. Największe od dekady ćwiczenia to podkreślenie rosnącej pozycji militarnej Rosji na Dalekiej Północy i sygnał ostrzegawczy pod adresem Norwegii. Mniej więcej w tym samym czasie, na zachodniej flance Rosji odbyły się intensywne ćwiczenia rakietowe, m.in. z udziałem Iskanderów w obwodzie kaliningradzkim.

Najbardziej obawiać może się jednak Ukraina. Na Morzu Azowskim rozmieszczono kilka okrętów rakietowych Flotylli Kaspijskiej. Ogłoszono też alarm we Flocie Czarnomorskiej. Powód? Rzekomo to na wszelki wypadek, gdyby Ukrainie przyszło do głowy robić coś w czasie Mundialu. Problem w tym, że stan podwyższonej gotowości bojowej w okrętach i oddziałach Floty Czarnomorskiej ma obowiązywać aż do końca lipca, a więc już dwa tygodnie po zamknięciu mistrzostw. W Kijowie nie brak głosów ostrzegawczych, że Rosja planuje uderzenie po Mundialu. Miałoby taki scenariusz potwierdzać pozostawienie Władisława Surkowa na Kremlu jako osobę odpowiedzialną za politykę wobec Ukrainy i problem Donbasu. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, by Putin przechodził do działań ofensywnych i to zaraz po wizerunkowym sukcesie mundialowym. Demonstrację siły można raczej łączyć z dyskusją o możliwym szczycie Trump-Putin jeszcze tego lata. Rosjanie tradycyjnie przed decydującą rozmową chcą podnieść stawkę, aby było z czego schodzić w ramach geopolitycznego handlu. Na Kremlu znów ożyła nadzieja na reset z Trumpem, po tym jak zachowywał się na szczycie G-7 i jego nowych deklaracjach, że chce spotkać się z Putinem.

Warsaw Institute