Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Marcin P. został dziś przesłuchany przez Komisję Śledczą do spraw Amber Gold. Jaka rola właściciela Amber Gold i jaki obraz funkcjonowania państwa polskiego za rządów PO-PSL wyłania się z tego przesłuchania?

Dr Zbigniew Kuźmiuk, ekonomista, europoseł PiS: Przede wszystkim należy wziąć poprawkę na to, że Marcin P., któremu zresztą towarzyszył adwokat, sam jest pod ciężkimi oskarżeniami i to, co mówi publicznie, może być jego linią obrony. Na wiele pytań świadek nie odpowiadał. Dlatego też, słuchając tych zeznań i patrząc na niego, trzeba to brać pod uwagę. Pojawiło się rzeczywiście parę bardzo mocnych stwierdzeń, które pogrążają rząd PO-PSL. Jeżeli P. rzeczywiście otrzymywał informacje wyprzedzające działania Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, pochodzące, jak można przypuszczać, pochodziły z Kancelarii Premiera, od koordynatora służb specjalnych, ministra Cichockiego, oznaczałoby to wysoki stopień degrengolady polskiego państwa. Co więcej, Marcin P. mówił również o okresie, kiedy spółki upadły i funkcjonariusze ABW przyszli, aby zabezpieczyć to, co zastali. I zabezpieczali w taki sposób, że część danych została bezpowrotnie stracona, czyli ze słów Marcina P. możemy wnioskować, że w zasadzie nie byli zainteresowani ani śledztwem, ani zabezpieczeniem czegokolwiek. Jest to po prostu nie do wytłumaczenia, chyba że przyjmiemy to, co od dłuższego czasu w tej sprawie się krystalizuje, czyli że nad Amber Gold rozciągał się parasol ochronny. W dodatku, wysoko postawiony parasol ochronny. Inaczej trudno wytłumaczyć sobie fakt, że po upadłości spółek i wybuchu całego skandalu ABW działała tak, jakby przyszła do bardzo ważnej osoby, kolegi ważnych polityków, dlatego też nie może mu zrobić żadnej krzywdy.

Nie wszystkie zeznania Marcina P. pokrywają się z tym, co mówił w ubiegłym tygodniu Michał Tusk. Czy to, co powiedział Marcin P. obciąża nie tylko Michała Tuska, ale również jego ojca?

Również i wobec Michała Tuska padło bardzo mocne, obciążające zarówno Michała Tuska, a pośrednio również Donalda Tuska. Marcin P. kilkakrotnie odpowiadając na pytania różnych posłów zasiadających w komisji śledczej, że płacił synowi ówczesnego premiera za wynoszenie poufnych informacji z lotniska. Przypomnę, że Michał Tusk pod przysięgą zeznawał, iż dane, które dostarczał OLT Express z lotniska w Gdańsku były ogólnodostępne, można było zobaczyć je na stronie internetowej. Z kolei Marcin P. powiedział bardzo wyraźnie i w dodatku kilkakrotnie powtórzył, odpowiadając na kolejne pytania, że dane, które dostawał od Michała Tuska były poufne. Gołym okiem widać zresztą, że zatrudnienie jednocześnie w porcie lotniczym i w OLT to konflikt interesów, a Marcin P. bardzo precyzyjnie pokazał dziś, na czym polegał ten konflikt interesów. Cała linia obrony młodego Tuska legła w gruzach.

Jest również druga bardzo ważna informacja, ponieważ koncentrujemy się na schyłkowym okresie funkcjonowania Amber Gold i OLT Express. Otóż Michał Tusk w OLT zatrudnił się w marcu 2012 roku, w kwietniu w portach lotniczych, natomiast OLT upadło pod koniec lipca, a Amber Gold w połowie sierpnia. Był to więc stosunkowo krótki czas, natomiast wiedza Donalda Tuska na temat charakteru firmy Amber Gold jest wiedzą z jesieni 2011 roku, kiedy to zabronił synowi zatrudnienia w firmie, co oznacza, że doskonale znał jej charakter. Nie podzielił się jednak tą wiedzą z polskimi obywatelami i w ciągu tego czasu, czyli prawie przez rok, wielu Polaków lokowało w Amber Gold swoje oszczędności, nie zdając sobie sprawy, że nigdy tych pieniędzy nie odzyskają. Jest to więc bardzo poważny cios w Donalda Tuska i od odpowiedzialności za to, jak sądzę, uciec nie może.

Wiele osób śledzących sprawę, zarówno dziennikarze, jak i politycy, podkreślali, że P. był po prostu „słupem”, że to niemożliwe, aby jeden człowiek sam oszukał tysiące osób i musi za tym stać ktoś potężniejszy od niego. Czy przesłuchanie P. to potwierdza, czy też to przypuszczenie nie wydaje się już tak oczywiste?

Niepokoi fakt, że świadek, zapytany o to, czy obecnie czuje się zagrożony, długo milczy bądź nie odpowiada na to pytanie. Świadczyłoby to, że ludzie, którzy za tym wszystkim stoją, ciągle funkcjonują i mogą wiele, skoro więzień specjalnie strzeżony, jak można wywnioskować z przesłuchania Marcina P., jednak boi się, że może zejść z tego świata.

Na podstawie dotychczasowych przekazów medialnych, aż do dzisiejszego przesłuchania, zawsze wydawało mi się, że jest to raczej niezbyt inteligentny człowiek. Mimo iż formalnie nie ma wykształcenia czy kompetencji do bycia prezesem aż 9 spółek. Tymczasem, ze sposobu składania zeznań i wyjaśnień, które przedstawił, wynika, że jest to jednak człowiek inteligentny, a co więcej: biegły w biznesie. P. nawet wyprzedzał przesłuchujących go posłów swoją wiedzą, co świadczy o tym, że umiejętność zarządzania firmami posiadł w wysokim stopniu. To wszystko oczywiście nie wyklucza parasola ochronnego i działania w czyimś imieniu. Proszę zwrócić uwagę, że świadek nie odpowiadał na pytania dotyczące np. pochodzenia kapitału na rozruch firmy. Jednoznacznie można powiedzieć, że P. realizuje swoją linię obrony w trwającym procesie karnym, ale jednocześnie pokazuje, że gdzieś muszą być wysoko postawieni ludzie, którzy zorganizowali mu pieniądze na rozruch tej firmy.

Wreszcie, pojawiła się też niezwykle ważna informacja dotycząca linii lotniczych w Polsce oraz zniszczenia LOT-u. Wcześniej pojawiały się sugestie, że być może OLT miało zamiar np. kupić LOT. Dzisiaj dowiedzieliśmy się bardzo wyraźnie, że właściciel Amber Gold i OLT nie był tym zainteresowany. Uznawał, że LOT jest nic nie wartym przedsiębiorstwem, może z wyjątkiem znaku towarowego, podczas gdy bardzo duży wart jest polski rynek lotniczy. 7 milionów pasażerów, których przewozi LOT, to niewątpliwie gratka i przy pomocy niedużych pieniędzy można było ten LOT wykończyć, zwłaszcza, że rząd nie był wówczas specjalnie zainteresowany ratowaniem tej spółki. I niewiele brakowało. W trakcie przesłuchania padła bowiem informacja, z której wynika, że P. posiadał wiedzę, że wniosek o upadłość LOT-u zostanie złożony już na początku października. OLT do tego czasu nie dotrwało, jednak niewiele brakowało, by LOT rzeczywiście się wywrócił i żeby można ten rynek- jak to określił świadek- „opanować”- a potem sprzedać go za duże pieniądze niemieckim liniom lotniczym Air Berlin. Wszystko to układa się w całość. Szokujący jest fakt, że polskie państwo nie próbowało bronić LOT-u, co więcej, P. powiedział jeszcze, że z żadnego z zarządzających tą spółką nie zatrudniłby u siebie, ponieważ ewidentnie działali na jej szkodę.

Politycy Platformy Obywatelskiej nieustannie podkreślają, że celem Komisji ds Amber Gold nie jest wyjaśnienie afery, ale zemsta na Tusku. Była premier Ewa Kopacz stwierdziła niedawno, że to zemsta Jarosława Kaczyńskiego, który nie ma dzieci, dlatego też nęka dziecko ważnego polityka, nie rozumiejąc, jak Donald Tusk kocha swojego syna. Media informowały w poniedziałek, że Marcin P. nie będzie mówił o powiązaniach z politykami, tymczasem pewne nazwiska jednak się pojawiły...

Marcin P. usiłował odcinać się od wszelkich spraw politycznych. Zapytany o listę nazwisk polityków lokujących swoje oszczędności w Amber Gold, wymienił dwa z nich. Był to Paweł Adamowicz, czyli prezydent Gdańska, i właśnie pani Ewa Kopacz. Oczywiście, zrobił zastrzeżenie, żeby przy jednym nazwisku nie pojawiła się informacja, że to prezydent Gdańska i ówczesna marszałek Sejmu. Ujawnił, że na wspomnianej liście, która liczyła 30 nazwisk, pojawiły się trzy identyczne, jakie noszą znani politycy. Wymienił jednak te dwa. Oznaczałoby to, że politycy Platformy nie tylko angażowali się w budowanie potencjału Amber Gold, ale próbowali jeszcze na tym zarobić.

Bardzo dziękuję za rozmowę.