Wolność słowa nie jest wolnością absolutną. Wolność, by była prawdziwa, musi być odpowiedzialna. W sytuacji, kiedy ludzie korzystają z wolności w sposób nieodpowiedzialny, jest zrozumiałe, że autorytety państwowe, władza publiczna, dążą do jej uporządkowania. Św. Paweł mówił, że prawo jest stanowione po to, żeby karać złoczyńców, a nie być utrapieniem dla ludzi sprawiedliwych. Kwestią zastanawiającą jest to, na ile dla ludzi uczciwych umowa ACTA stanowi jakieś zagrożenie.

 

W świecie demokratycznym da się zaobserwować ruch władzy w kierunku zwiększenia inwigilacji obywateli i wprowadzenia jakiegoś totalitarnego porządku w życie publiczne. Jeżeli umowa ACTA rzeczywiście zmierzałaby w tym kierunku, tzn. wspierałyby tworzenie totalitarnego porządku, to protest przeciw niej byłby nie tylko właściwy, ale myślę, że byłby nawet moralnym obowiązkiem. Trudno mi natomiast orzec, na ile ten dokument idzie w takim kierunku, ponieważ nie znam go w całości (jak zapewne większość protestujących). Jego głównym wątkiem jest działanie przeciw naruszaniu praw autorskich, co wydaje się słuszne. Z drugiej strony powstaje jednak pytanie, czy ACTA nie doprowadza kwestii ochrony praw autorskich do absurdu. Wydaje mi się, że w niektórych momentach owszem, ale to znowu jest bardziej moje domniemanie.

 

Państwo demokratyczne ze swojej natury powinno być państwem podmiotowym, w którym punktem oparcia dla porządku jest wola obywateli, a nie wola władzy (która jest oczywiście delegowana przez tych obywateli). Władza publiczna nie ma jednak praw nieograniczonych, dlatego kiedy istnieje możliwość łamania przez nią wolności obywatelskich, nie tylko katolicy, ale wszyscy, mają prawo protestować.

 

Rodzi się zatem pytanie, na ile ACTA ograniczają wolność – chociaż każe prawo jakoś ją ogranicza. Jeżeli jest to ograniczanie w sposób uzasadniony, to nie ma powodów, by się przeciw temu burzyć. Przywykliśmy jednak do internetu, w którym nasza swoboda wypowiedzi ma charakter nieograniczony. Takie używanie sieci ma wiele zalet, bo jest m.in. elementem społecznej kontroli władzy publicznej. Z drugiej strony, jako nauczyciel akademicki wiele razy spotkałem się z naruszaniem praw autorskich, chociażby w tak prymitywny sposób, jak kopiowanie materiałów zawartych w internecie i przekazywanie ich egzaminatorowi. Trzeba zatem znaleźć takie rozwiązania, które z jednej strony zapewniałyby możliwość społecznej, obywatelskiej kontroli władzy publicznej, a z drugiej - chroniłyby prawa autorskie tych, którzy udostępniają swoją własność intelektualną, czy to w internecie, czy za pomocą innych nośników.

 

Trudno jednoznacznie powiedzieć, że ACTA to samo zło, albo – że jest to rozwiązanie całkowicie dobre. Sprawa wywołała protest obywatelski na wielką skalę (przedwczoraj słyszałem komentarz, że takiego protestu nie było w Polsce do czasu „Solidarności”, co może jest pewną przesadą). Niewątpliwie jednak, jest to protest o zasięgu globalnym, więc trzeba się zastanowić, co z tym zrobić. Próba wciśnięcia wszystkiego w wąskie paragrafy nie jest żadnym rozwiązaniem.

 

Czy fakt, że przeciw ACTA obok środowisk prawicowych czy katolików protestuje Palikot albo anarchiści, wpływa jakoś na ocenę moralną tego protestu? To jest akurat kiepski argument, bo gdybyśmy zobaczyli, że ktoś bije dziecko, a w jego obronie staje były komunistyczny agent, to czy tylko dlatego, że wiem, że to agent bezpieki (który akurat robi coś dobrego!), dołączę do osoby robiącej krzywdę dziecku tylko po to, żeby być przeciw temu agentowi?

 

Jest rzeczą oczywistą, że powinienem wspierać to, co jest dobre, a sprzeciwiać się temu, co jest złe. Zdaję sobie sprawę, że znaczna część protestujących robi to dla samego protestowania, że larum wokół ACTA podnoszone jest przez wielu tylko po to, by uderzyć we władzę publiczną. Rzecz w tym, żeby chrześcijanie, katolicy, w ogóle obywatele, podejmując akcję sprzeciwu obywatelskiego robili to nie dlatego, że robi to ktoś ze znajomych, ale dlatego, że na gruncie merytorycznie rozpatrywanych argumentów sprawa jest ważna. Wtedy ten protest ma sens. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że katolicy sprzysięgli się z Palikotem. Akurat to nie ma nic do rzeczy, tak się nie stało. Jeśli uważam, że nadmierna ingerencja państwa w życie obywateli nie jest dobra ani dla państwa ani obywateli. Jeśli jednak Palikot uważa to samo, to źle o mnie świadczy? Akurat w tym momencie się zgadzamy, ja lubię się zgadzać z ludźmi. Ale nie na zasadzie jakichś ideologii czy sympatii, ale na gruncie argumentów.   

 

Rozmawiała Marta Brzezińska