Przeglądając kiedyś przedwojenne czasopisma, natrafiłem na bardzo w swoim czasie nagłośniony przypadek niedopuszczenia do funkcji rodzica chrzestnego jednego ze znanych przywódców socjalistycznych, człowieka raczej niewierzącego, a w każdym razie jednoznacznie dystansującego się od Kościoła. Wydarzenie było piętnowane jako skandal potwierdzający rozbrat Kościoła z postępową inteligencją.


Racja była ewidentnie po stronie proboszcza. Nie znam szczegółów tamtego wydarzenia i nie wykluczam tego, że popełnił on błędy — może nie umiał grzecznie wyjaśnić, dlaczego Kościół nie może niektórych ludzi dopuszczać do bycia rodzicem chrzestnym; może zachował się konfrontacyjnie. Jednak to, że rodzicem chrzestnym nie powinien być człowiek niewierzący ani nawet katolik nieprzystępujący do sakramentów, wynika z samej natury tej funkcji.


Zadania rodzica chrzestnego, w myśl prawa kanonicznego (kan. 872), są następujące: „Ma on dorosłemu towarzyszyć w chrześcijańskim wtajemniczeniu, a dziecko wraz z rodzicami przedstawiać do chrztu oraz pomagać, żeby ochrzczony prowadził życie chrześcijańskie odpowiadające przyjętemu sakramentowi i wypełniał wiernie złączone z nim obowiązki”.


Rzecz jasna, to sami rodzice powinni wybierać na chrzestnych swojego dziecka ludzi naprawdę wierzących i przystępujących do sakramentów wiary. Jeśli jednak rodzice zapomną o tym pomyśleć i poproszą na chrzestnego kogoś, kto tych warunków nie spełnia, jest obowiązkiem proboszcza (albo księdza z nim współpracującego) próbować na nich wpłynąć, ażeby zmienili swój wybór i poprosili o tę przysługę kogoś takiego, kto — znów odwołam się do prawa kanonicznego (kan. 874 § 1) — „prowadzi życie zgodne z wiarą i odpowiadające funkcji, jaką ma pełnić”.


W razie gdyby rodzice dziecka nie okazywali zrozumienia dla tych wymogów Kościoła, potraktowałbym to jako sygnał, że może lepiej odłożyć na jakiś czas chrzest tego dziecka, niż chrzcić je w atmosferze braku szacunku dla powagi tego sakramentu. Takie odłożenie chrztu — jak wyjaśnia się w jednym z oficjalnych dokumentów kościelnych — „zmierza do tego, by rodzina tego dziecka pogłębiła swoją wiarę lub stała się bardziej świadoma swych obowiązków” 1.


Skorzystam z okazji, żeby przypomnieć, jak wielką wagę do funkcji rodziców chrzestnych przywiązywali już starożytni chrześcijanie. Święty Cezary z Arles, w latach 502–542 biskup tego galijskiego miasta, mówił do nich:


Wiedzcie, że przed Bogiem jesteście poręczycielami tych dzieci, które przyjmujecie na chrzcie. Starajcie się też dlatego je zawsze napominać i karcić, aby żyły w czystości, trzeźwości i sprawiedliwości. Przede wszystkim nauczcie je Symbolu ApostolskiegoModlitwy Pańskiej. Zachęcajcie je do pełnienia dobrych czynów nie tylko słowami, ale przykładem. Kto sam żyje czysto, trzeźwo i sprawiedliwie, ten daje innym przykład dobrego życia i otrzyma nagrodę tak za siebie, jak też za nich 2.


Sto pięćdziesiąt lat wcześniej, w roku 388, tak oto przemawiał do rodziców chrzestnych św. Jan Złotousty:

 

Jeśli piękną jest rzeczą tych także zapalać do cnoty, wobec których nie mamy żadnych zobowiązań, to tym bardziej winniśmy to czynić względem tego, którego przyjęliśmy za duchowego syna. Wiedzcie więc, rodzice chrzestni, że w razie niedbalstwa grozi wam niemałe niebezpieczeństwo 3.


Zwracanie uwagi na wielką odpowiedzialność, którą wobec samego Boga ponoszą rodzice chrzestni za wiarę swoich podopiecznych, jest bardzo charakterystyczne dla autorów starochrześcijańskich. Mówi już o tym Tertulian w swym napisanym pod koniec II wieku dziełku pt. O chrzcie 4. Anonimowy zaś pisarz z przełomu V i VI wieku, niesłusznie uważany za współczesnego apostołom i z tego powodu cieszący się ogromną powagą, napisał, że prośba o zostanie rodzicem chrzestnym budzi w normalnym chrześcijaninie uczucia skrajnie ambiwalentne:

 

choć wypełnia go święte pragnienie zbawienia tego człowieka, poddaje się uczuciu trwogi i niepewności, kiedy porównuje wzniosłość tego przedsięwzięcia ze słabością kondycji ludzkiej 5.


Słowem, kiedy Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina, że rodzice chrzestni „powinni być głęboko wierzący, a także zdolni i gotowi służyć pomocą nowo ochrzczonemu, zarówno dziecku, jak i dorosłemu, na drodze życia chrześcijańskiego” (nr 1255) — mówi tylko to, na co w Kościele zwracano uwagę zawsze.


Przejdźmy teraz do problemu postawionego na początku i odpowiedzmy sobie na dwa następujące pytania: Czy człowiekowi o skłonnościach homoseksualnych, zwłaszcza jeżeli zdarzało mu się im ulegać, wolno podjąć obowiązki rodzica chrzestnego? I pytanie drugie: Czy wolno przyjąć zaproszenie do zostania rodzicem chrzestnym komuś, kto żyje w związku homoseksualnym?


Co do pytania pierwszego, zacznijmy od przypomnienia nauki Kościoła katolickiego na temat homoseksualizmu. Wspomniany już Katechizm streszcza ją w dwóch zasadach: po pierwsze, „akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane”, toteż „osoby homoseksualne są wezwane do czystości”, po wtóre, „powinno się te osoby traktować z szacunkiem, współczuciem i delikatnością” (2357–2359). Stąd prawdzie moralnej „przeciwstawiają się zarówno akceptacja stosunków homoseksualnych, jak i niesprawiedliwa dyskryminacja osób o skłonnościach homoseksualnych” 6.


Zatem niedopuszczanie osób o skłonnościach homoseksualnych do funkcji rodzica chrzestnego niewątpliwie byłoby niesprawiedliwą dyskryminacją, byłoby też niezgodne z duchem katolicyzmu. Każdy katolik, który uznaje moralną naukę Kościoła i stara się według niej żyć, ma prawo do pełnej wspólnoty z Kościołem, nawet jeżeli czasem zdarzy mu się ciężko upaść. Ma również prawo podjąć się obowiązków rodzica chrzestnego.


Jeżeli jednak osoba z takimi skłonnościami z zasady nie zamierza liczyć się z nauką Kościoła, że „wyłącznie małżeństwo jest właściwym miejscem dla aktu płciowego, natomiast poza małżeństwem stanowi on zawsze grzech ciężki i wyklucza z komunii sakramentalnej” 7 — to nawet jeżeli takie jej nastawienie nie jest publicznie znane, zdecydowanie nie powinna przyjmować zaproszenia do bycia rodzicem chrzestnym. Reguła ta dotyczy, rzecz jasna, wszystkich, nie tylko osób homoseksualnych. Podczas liturgii chrztu rodzice chrzestni przecież publicznie wyrzekają się grzechu i wszystkiego, co prowadzi do zła!


Myślę, że gdyby w naszym Kościele udało się osiągnąć tylko to jedno, że wszyscy bez wyjątku rodzice chrzestni rzetelnie deklarowaliby wyrzeczenie się grzechu oraz wszystkiego, co do grzechu prowadzi — zapewne byłoby nam trudniej znaleźć rodziców chrzestnych dla naszych dzieci, ale cały Kościół istotnie zmieniłby się na lepsze. Niestety, wielu z nas aż tak się pogubiło, że nawet podczas najświętszych obrzędów potrafimy składać puste deklaracje i zachowywać się nie całkiem na serio.


Przejdźmy do drugiego naszego pytania: Czy wolno przyjąć zaproszenie do zostania rodzicem chrzestnym komuś, kto żyje w związku homoseksualnym? Na tego rodzaju pytania nie bójmy się odpowiadać jasno i krótko: nie wolno. Nie wolno tego nikomu, kto żyje w trwałej okazji do grzechu — ani osobom żyjącym w związkach niesakramentalnych, ani narzeczonym, którzy już przed ślubem mieszkają razem, ani tym wszystkim, których praca zawodowa zobowiązuje do deptania Bożych przykazań. Jeżeli natomiast proboszcz zorientuje się, że kandydat na rodzica chrzestnego żyje w trwałej okazji do grzechu, powinien — byleby z szacunkiem dla tej osoby — poprosić ją o to, żeby jednak funkcji rodzica chrzestnego nie podejmowała.


W czasach dominującego relatywizmu moralnego, kiedy wielu ludziom zamazały się granice między dobrem i złem, Kościół również w ten pokorny i nieefektowny, a zdaniem wielu anachroniczny i śmieszny sposób stara się świadczyć o prawdzie Bożych przykazań.


Jacek Salij OP

 

1 Pastoralis actio, Instrukcja o chrzcie dzieci, 31, w: W trosce o pełnię wiary. Dokumenty Kongregacji Nauki Wiary 1966–1994, opr. Zygmunt Zimowski i Janusz Królikowski, Tarnów 1995, s. 165.
2 Kazanie 229,6, w: Św. Cezary z Arles, opr. Antoni Żurek, Kraków 2002, „Ojcowie żywi”, t. 17, s. 140–141.
3 Św. Jan Chryzostom, Katechezy chrzcielne, 2,16; przeł. Wojciech Kania, Lublin 1993, s. 47.
4 O chrzcie, 18, przeł. Emil Stanula, w: Tertulian, Wybór pism, t. 1, Warszawa 1970, „Pisma starochrześcijańskich pisarzy”, t. 5, s. 151–152.
5 Hierarchia kościelna, 2,2,2, w: Pseudo–Dionizy Areopagita, Pisma teologiczne II, przeł. Maria Dzielska, Kraków 1999, s. 125.
6 Kongregacja Nauki Wiary, Dokument z 3 czerwca 2003 roku pt. Uwagi dotyczące projektów legalizacji związków między osobami homoseksualnymi, 5. Korzystałem z wydania internetowego http://www.vatican.va/roman_curia/congregations/cfaith/documents/rc_con_cfaith_doc_20030731_homosexualunions_pl.html.
7 Katechizm Kościoła Katolickiego, 2390.

 

Tekst ukazała się w miesięczniku "W Drodze" nr. 3/2004.