Niemal 17 lat walczył w sądzie o dobre imię Marek Kubala. W 2000 roku przedsiębiorca z Wałbrzycha został niesłusznie aresztowany i popadł w długi. Historia mężczyzny stała się kanwą filmu „Układ zamknięty” z Januszem Gajosem. W czwartek Sąd Najwyższy orzekł, że mężczyźnie nie należy się odszkodowanie…

Kłopoty przedsiębiorcy zaczęły się w 2000 roku. 13 grudnia o godzinie 6 rano do jego domu oraz firmy wpadło kilkudziesięciu zamaskowanych i uzbrojonych policjantów i funkcjonariuszy służb celnych.

Całość odbyła się w obecności kamer, jakby chodziło o zatrzymanie szefa mafii. Środki te przedsięwzięto jednak wobec zwykłego biznesmena, który prowadził salon sprzedaży aut.

Kubala został oskarżony między innymi o przemyt samochodów i przestępstwa podatkowe. Sprawę przedstawiano tak, jakby była to gigantyczna afera.

38-letni wówczas mężczyzna spędził w areszcie niemal miesiąc. W tym czasie banki zerwały umowy kredytowe, a dostawca samochodów zakończył z nim współpracę. Kubala musiał ogłosić bankructwo kilkanaście tygodni po aresztowaniu.

Jak na ironię był to dopiero początek kłopotów przedsiębiorcy. Proces ruszył w 2002 roku i dotyczył biznesu, który Kubala prowadził jeszcze w lata 90., gdy sprowadzał samochody z USA oraz Kanady i sprzedawał je w Polsce.

Prokuratura oskarżyła Kubalę o wręczanie łapówek rzeczoznawcom i posługiwanie się nieprawdziwymi dokumentami, żeby zaniżyć wartość sprowadzanych aut i płacić niższe cło. Miał sprowadzać częściowo zdemontowane samochody lub pozorować ich uszkodzenie. Skarb Państwa miał stracić na procederze 476 tys. zł.

Proces w Sądzie Rejonowym ciągnął się 11 lat i zakończył się uniewinnieniem Kubali. Wielu zarzutów prokuratura nie zdołała udowodnić, sąd kilka razy musiał też zwracać akt oskarżenia do uzupełnienia. Prokuratura nie była w stanie udokumentować rzekomych przestępstw, wobec czego nastąpiło przedawnienie.

Przez lata przedsiębiorca popadł w milionowe długi. Przyznanego w ubiegłym roku odszkodowania w wysokości 150 tys. zł nie przyjął, walczy o 48 mln zł.

– Chodzi o straty poniesione w skutek niesłusznego aresztowania. W tym jest wartość firmy, zobowiązania względem banków i nieruchomość, gdzie był prowadzony salon. Poza tym są też odsetki, które rosły od 16 lat. To wszystko daje mniej więcej kwotę 20 mln zł. Do tego dochodzi jeszcze kwestia utraconych korzyści przez te wszystkie lata. Gdybym prowadził normalnie firmę, to mógłbym przecież dalej zarabiać. Do tego dochodzi jeszcze utrata wizerunku i dobrego imienia. W całości jest to 48 mln zł – wylicza Kubala w rozmowie z portalem Money.pl.

Sąd Najwyższy oddalił powództwo biznesmena. W czwartek orzekł, że nie ma podstaw do stwierdzenia, że to wydarzenie miało bezpośredni wpływ na utratę kontrahentów oraz zerwanie umów kredytowych przez banki.

„Przegrałem proces, ale nie przegrałem życia” – napisał na Facebooku po ogłoszeniu wyroku.

Kubali pozostaje ostatnia możliwość odwołania – do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

emde/tvp.info