Mój artykuł z czerwca tego roku Z papieżem przeciw homoherezji[1], wywołał w Polsce i za granicą wiele reakcji, które wymagają koniecznych dopowiedzeń i komentarzy. Były to przede wszystkim głosy niezwykle pozytywne, budzące radość moją i całego grona przyjaciół, którzy uczestniczyli w procesie tworzenia tego tekstu. Głosy te dawały też szczególną satysfakcję wszystkim wierzącym wiernym Stolicy Apostolskiej. Było już tak wiele cytowań i odniesień medialnych do tego tekstu, że nawet nie da się ich tutaj wszystkich wymienić. Coraz trudniej spotkać w Polsce księdza, który jeszcze by go nie znał. Szereg osób świeckich i duchownych szczególnie dziękowało mi za ten artykuł, gratulowało wiedzy i odwagi, przekazywało mi nowe, szczegółowe i cenne informacje potwierdzające jego tezy. Wiele osób podkreślało, jak ważne było podjęcie tego tematu, bo przecież moralna degeneracja kapłaństwa jest psuciem, niszczeniem czegoś szczególnie ważnego dla Kościoła, uderza w samo jego serce. Szczególnie podkreślali to wychowawcy kleryków oraz sami klerycy.

 

Biskupi, prowincjałowie zakonów i rektorzy seminariów mówili, że ten artykuł jest niezwykle użytecznym narzędziem pracy, bo w jednym miejscu przypomina oraz zbiera kluczowe wypowiedzi Magisterium Kościoła na temat zakazu święceń kapłańskich dla osób o jakichkolwiek skłonnościach homoseksualnych i w ten sposób ułatwia argumentację, a także rozwiewa wszelkie wątpliwości – jeśli takie w ogóle mogłyby jeszcze mieć miejsce. Szczególnie cieszy mnie bardzo pozytywna opinia o tym artykule wielu sióstr zakonnych, profesorów, przyjaciół z różnych uczelni, a zwłaszcza dwóch kapłanów, którzy słusznie zaliczani są (choćby na podstawie swojego ogromnego dorobku pisarskiego) do osób posiadających najwyższy autorytet duchowy i moralny w Kościele polskim – ks. prof. dr. hab. Edwarda Stańka oraz ks. dr. Marka Dziewieckiego[2]. Obaj są ludźmi sumienia, wolnymi od wielu „ludzkich względów”, ludźmi wielkiej miłości do Kościoła, a zarazem posiadają o nim szczególnie wielką i gruntowną wiedzę.

 

Analogiczny odzew artykuł ten wywołał także za granicą. Jest tak znaczące, że ze szczególnie wielkim uznaniem spotkał się on w Watykanie, co nie dziwi o tyle, że swój udział w jego powstaniu mają duchowni tam pracujący. Wyrazem tego było między innymi natychmiastowe przetłumaczenie go w Radiu Watykańskim. W lipcu 2012 roku, podczas kolejnych pięciu śród (4, 11, 18, 25 i 31 lipca) emitowany był on w następujących po sobie odcinkach na falach Czeskiej Sekcji Radia Watykańskiego – w miejsce sprawozdań z audiencji papieskich, które podczas wakacji zostają zawieszone. Widać uznano tam, że mój artykuł zgadza się z rzeczywistością, że jest znakomitym komentarzem do nauczania Ojca Świętego i jego obroną[3]. Dzięki temu był on też szeroko komentowany w Czechach i na Słowacji. Równolegle został też przetłumaczony na języki: angielski, niemiecki i włoski.

 

Z podobną recepcją spotkał się mój tekst również w Niemczech. Przyjęto go do druku w jednym z najważniejszych, najbardziej wiernych Kościołowi niemieckich pism teologicznych – „Theologisches”. Bardzo ceni to pismo i osobiście je prenumeruje od dziesięcioleci sam Ojciec Święty Benedykt XVI (wcześniej jako ksiądz i Kardynał Ratzinger). On sam wielokrotnie publikował w tym piśmie swoje artykuły, a oprócz niego pisali tam między innymi kardynałowie Hans Urs von Balthasar, Avery Dulles SJ oraz Leo Scheffczyk, a także cała plejada innych czołowych teologów i filozofów katolickich.

 

Jego Redaktor Naczelny, ks. prof. Manfred Hauke, uczeń kardynała Scheffczyka, tak go ocenił: „Uważam ten tekst za bardzo ważny. (...) Jest on co prawda wyraźnie dłuższy, niż większość naszych publikacji, ale został porywająco napisany i jeśli chodzi o temat jest bardzo aktualny. Poza tym jest on teologicznie kompetentny i znakomicie wyposażony w naukowe przypisy”[4].

 

Taka opinia tym bardziej cieszy, że pochodzi z kręgu teologii niemieckiej – wzoru i źródła dla całej teologii światowej. To rzadkie wyróżnienie polskiego tekstu.

 

Analogicznie wypowiada się o nim pani Gabriele Kuby, znakomita niemiecka socjolożka światowej sławy, szczególnie ceniona przez Ojca Świętego. Jako autorka wielu książek jest zasłużona zwłaszcza w walce z genderideologią, której część stanowi homoideologia. Specjalnie starała się o przyśpieszenie publikacji mojego artykułu w języku niemieckim, aby móc odnieść się do niego w swojej najnowszej, fundamentalnej pracy zajmującej się światową rewolucją seksualną i jej katastrofalnymi skutkami[5].

 

Bardzo pozytywnie o mojej pracy wyraża się również dr Philip M. Sutton, ceniony międzynarodowy ekspert i współpracownik amerykańskiego Kościoła w sprawach homoseksualizmu. Jest on redaktorem fundamentalnego opracowania Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy USA Homoseksualizm i nadzieja, redaktorem naczelnym czasopisma naukowego „Journal of Human Sexuality”, a zarazem przez 25 lat był konsultantem psychologicznym dwóch diecezji w Stanach Zjednoczonych[6]. Dostarcza mi on cennych materiałów i wskazówek do dalszego działania.

 

Można zatem już teraz powiedzieć, że artykuł ten odniósł znaczący międzynarodowy sukces, spotkał się z szerokim uznaniem nie tylko w Polsce, ale także na forum innych państw. A planowane są następne tłumaczenia i udostępnienie ich w Kościele światowym.

 

PROBLEM „GAZETY WYBORCZEJ”

 

Znana jest natomiast tylko jedna publiczna krytyka skierowana z powodu tego artykułu wyraźnie, imiennie pod moim adresem. Jest to tekst pani Katarzyny Wiśniewskiej z „Gazety Wyborczej”. Jednak ja nawet nie musiałem na ten brutalny atak (i donos zarazem) odpowiadać, bo natychmiast zareagowało na niego czterech znakomitych dziennikarzy, a także ks. Marek Dziewiecki, którzy zdecydowanie stanęli po mojej stronie. Tekst pani Wiśniewskiej oceniono jako żenująco niekompetentny i nieuczciwy[7]. To jest też mała próbka tego, z jak wielkim szacunkiem i życzliwością spotkał się mój artykuł wśród wielu uczciwych dziennikarzy i duchownych, jak bardzo gotowi są go bronić.

 

Można tylko dodać, że dla chrześcijanina taki atak jest właściwie wyróżnieniem, potwierdzeniem słuszności jego drogi, skoro pochodzi właśnie z kręgu „Gazety Wyborczej”. (Podobnie jak wcześniej można było przypuszczać, że ludzie najbardziej atakowani przez „Trybunę Ludu” należą do najbardziej wartościowych.) Gazeta ta przecież w wielu obszarach kieruje się lewacko-ateistyczną ideologią, w tym zwłaszcza gender- i homoideologią. Zdecydowanie je propaguje i zwalcza w tych punktach nauczanie Kościoła. Dlatego wielokrotnie atakowała już nauczanie papieży, poszczególnych biskupów i całego Episkopatu Polski. Ma wyraźną tendencję do wspierania tych duchownych, którzy odchodzą od nauczania Kościoła i w ten sposób służą raczej jej celom, a atakowania tych, którzy są mu szczególnie wierni.

 

Jej pochwały mogą być zatem groźne, mogą być bardzo złym znakiem, jak było to już w przypadku takich jej dawnych „gwiazd”, a teraz już często eksduchownych, jak o. Tadeusz Bartoś OP, ks. Stanisław Obirek SJ oraz ks. Michał Czajkowski. Ten ostatni, z publicznie znanych duchownych, okazał się najbardziej obciążony współpracą ze Służbą Bezpieczeństwa[8].

 

„Gazeta Wyborcza” atakowała mnie już wielokrotnie. Nie dała mi przy tym możliwości odpowiedzi, co jest sprzeczne z prawem prasowym. Pokazuje to, jak zapewne boi się ona uczciwej, otwartej dyskusji[9]. Nigdy nie opublikowała też wywiadu, którego w 2005 roku, po wszystkich tych atakach, w geście dobrej woli udzieliłem Pawłowi Smoleńskiemu.

 

Pani Katarzyna Wiśniewska w innym swoim tekście nazwała mnie nawet „gejożercą”, czyli użyła typowego, pogardliwego i obraźliwego „języka nienawiści”. Nie potrafi okazać elementarnego szacunku dla godności człowiekowi niepodzielającego wiary w ideologię, którą ona propaguje[10]. Tolerancja musi przecież obowiązywać w obie strony, inaczej jest sprzecznością samą w sobie. Gdyby natomiast ją samą albo jej przełożonego ktoś nazwał „katolikożercą”, sprawa, zgodnie ze znaną praktyką, mogłaby się zapewne zakończyć w sądzie. Jednak ja wolę jej samej oraz jej środowisku wybaczyć i modlić się za nich, to może bardziej im pomoże. Zachęcam też do tego innych. Poza tym jednym wyraźnym, publicznym atakiem homolobby stara się oczywiście na wszelkie możliwe sposoby zaszkodzić mi z ukrycia, zniszczyć mnie duchowo i fizycznie. Tego się też spodziewałem i razem z przyjaciółmi staramy się przed tym ubezpieczać oraz bronić – w dobrej nadziei, że Bóg jest zawsze większy, także większy, niż oni. Od Niego każdy też może w końcu otrzymać łaskę nawrócenia.

 

Nawet w moich największych wrogach, którzy kpią z Kościoła i jego nauczania, staram się zawsze widzieć moich braci i siostry, nieraz szczególnie zagubionych i dlatego może szczególnie cierpiących oraz zadających cierpienie innym. Modlę się za nich. Najważniejsze, żeby kiedyś – niezależnie od tego, co może się jeszcze stać i co się stanie – mogliśmy się wszyscy razem spotkać na całą wieczność u naszego Pana. Przede wszystkim w tej perspektywie trzeba patrzeć na wszystko, w tej perspektywie trzeba się modlić i pracować – w perspektywie Wielkiego Sądu Ostatecznego z Miłości i z Prawdy, który czeka nas na końcu życia doczesnego oraz z perspektywy losu, który czeka nas potem w życiu wiecznym.

 

Tak więc mój artykuł można uznać za pewien cząstkowy sukces prawdy. Cząstkowy, bo jest to tylko prawda cząstkowa, zostaje przyjęta tylko przez część ludzi oraz pozostaje zawsze zagrożona przez ludzką słabość – także przez moją.

 

PRZEPROSINY JEZUITÓW

 

Po opublikowaniu tego artykułu spotkałem się także z taką krytyką, z którą się zgadzam. Zwrócono mi uwagę na negatywne skutki, jakie mój tekst może mieć dla Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego. Rzeczywiście, sam znam ludzi, którzy zaczęli mówić: „jeśli tak sprawy się mają, to moja noga nigdy nie stanie w ich kościele”, albo: „nigdy nie pójdę do nich do spowiedzi”. Pojawiły się też obawy o powołania do nowicjatu tej Prowincji. Takim postawom jestem przeciwny i je odradzam, to byłoby pozbawianiem się wielkiego dobra, jakim jest ten zakon sam w sobie i jakie ma do zaoferowania. To jest niewłaściwe zrozumienie mojego tekstu. W artykule pisałem przecież zawsze tylko o części jezuitów, pisałem też o jezuitach dobrych, wspaniałych, nie uogólniałem rzeczy negatywnych na wszystkich. W odniesieniu do jezuitów polskich Prowincji Południowej stawiałem tylko retoryczne pytania, a nie stwierdzenia.

 

W gruncie rzeczy przede wszystkim przypominałem ogólnie znaną prawdę, że w każdej grupie powołaniowej czy zawodowej są ludzie znajdujący się na bardzo różnych poziomach intelektualnych i moralnych. Każdą grupę można dlatego uporządkować od ludzi najlepszych po najgorszych pod pewnym względem, także każdą grupę nauczycieli, lekarzy czy duchownych. W związku z tym trzeba ich właściwie dobierać – odpowiednio do potrzeby, z którą się do nich zwracamy. Pewne zadania mogą wykonać wszyscy, inne tylko niektórzy.

 

Widać dla pewnych wiernych nie było to jednak wystarczająco jasne i zrozumiałe, może jednak tekst nie był dostatecznie zabezpieczony przed taką opaczną interpretacją. Trzeba to uznać za jakiś jego brak, jakiś niedostatek. Jeśli ktoś tak mój tekst odczytał, to za to jezuitów przepraszam – jak również za wszelkie negatywne skutki, które dla nich z tego powodu mogły wyniknąć[11].

 

Jest mi przykro z tego powodu, kolejny raz doświadczam, jak oczywiście także do mnie samego odnosi się teoriopoznawczy „aksjomat”, który w ostatnich latach z upodobaniem wpajam moim studentom: „każdy z nas z całego bogactwa rzeczywistości poznaje najwyżej tylko małą cząstkę, a i tak ta cząstka jest w dodatku prawie na pewno częściowo błędna”. Także dlatego właśnie tak bardzo potrzebujemy siebie nawzajem, potrzebujemy wspólnoty, a w niej uczciwego dialogu oraz rzetelnej krytyki. Potrzebujemy gotowości do korekty i nawrócenia, potrzebujemy absolutnego, bezwarunkowego otwarcia na Prawdę, szczególnie na tę prawdę najtrudniejszą dla nas – o naszej własnej słabości, niewiedzy i winie.

 

O jezuitach pisałem nie dlatego, że oni są najgorsi w tym obszarze (bo to nieprawda), tylko dlatego, że oni, jako zakon o największych ambicjach intelektualnych, najwięcej publikują, także na te tematy, a tym samym oferują najszerszą podstawę do dyskusji i krytyki. O wielkości szeregu jezuitów szczególnie dobitnie świadczy też fakt, jak wielu z nich pozytywnie potrafiło przyjąć ten tak trudny dla nich tekst. Przecież tłumaczenia w Radiu Watykańskim dokonał i propagował je właśnie jezuita, Czech, ks. Milan Glaser SJ, który dobrze zna środowisko polskie jeszcze z czasów swoich studiów w Krakowie. Zatem to właśnie część jezuitów należy do grona osób, które szczególnie cenią i rozpowszechniają mój tekst.

 

To wszystko mówię też z tym większym przekonaniem, że wiem, jak pozytywne zmiany zachodzą ostatnio w tym zakonie. Od pięciu miesięcy nie dotarła do mnie żadna wiadomość – nawet od przyjaciół najbardziej uważnie obserwujących ich publikacje – o jakimkolwiek tekście polskiego jezuity, w którym w tym temacie odchodziłby on od nauczania Kościoła. Podjęto także trudne, ale konieczne decyzje personalne. Te fakty, a także inne informacje, pozwalają powiedzieć, że teraz właśnie u nich można liczyć na szczególnie wielką wierność nauczaniu Kościoła w tym względzie. Im bardziej ta tendencja okaże się mocna i trwała, tym bardziej będzie warto korzystać z ich arcybogatej oferty duchowej, duszpasterskiej i naukowej, tym bardziej warto będzie brać udział w rekolekcjach prowadzonych przez nich (zwłaszcza znakomitych Ćwiczeniach Ignacjańskich), spowiadać się u nich oraz wstępować do ich nowicjatu. Gorąco do tego zachęcam.

 

Mówię to również z głębi własnego doświadczenia. Sam przecież niezmiernie wiele od jezuitów otrzymałem. U nich, na ich niemieckich, włoskich i amerykańskich uczelniach studiowałem, o nich pisałem, w ich klasztorach przeżywałem rekolekcje i spędzałem urlopy. Szereg osób, które poznają mnie najpierw poprzez moje teksty naukowe, sądzi, że jestem jezuitą, bo tyle jest w nich odniesień do ich myśli, do ich prac.

 

Na mój naukowy rozwój, po Księdzu Kardynale Marianie Jaworskim, moim „Ojcu w filozofii”, oraz ks. Józefie Tischnerze, największy wpływ mieli właśnie księża profesorowie jezuici – Tadeusz Ślipko z Krakowa; Giovanni Sala i Johannes Lotz z Monachium; Emerich Coreth i Otto Muck z Innsbrucka; Salvino Biolo, Jerzy Szaszkiewicz i Peter Henrici z Rzymu oraz Frederick Crowe z Toronto. To, co napisałem, jakkolwiek niedoskonale, napisałem, kierując się wielką troską, życzliwością i szacunkiem dla Towarzystwa Jezusowego. Chodziło mi przede wszystkim o to, żeby pewne negatywne zjawiska, dobrze mi znane z Zachodu, nie rozpowszechniały się w polskim Kościele.

 

Do wielu najwybitniejszych kapłanów, jakich dane mi było spotkać, należy szczególnie wielu świętych, wspaniałych jezuitów – z niektórymi z nich dane jest mi się przyjaźnić. Pośród nich jestem uznawany za eksperta od twórczości ich największych luminarzy XX wieku, jak Bernard Lonergan, Karl Rahner, Emerich Coreth i Johannes Lotz. Sam szczególnie dobrze widzę, jak wielki jest ten zakon, ile dał, daje oraz może dać jeszcze Kościołowi na wielu polach, i dlatego też wiem, jak wielką stratą byłoby jakieś zepsucie tego, co najlepsze w Kościele.

 

Jestem też wielkim entuzjastą pracy duszpasterskiej ks. prof. Józefa Augustyna SJ, który zawsze, poruszając problem homoseksualizmu, był i jest całkowicie ortodoksyjny. Poznałem już ponad dwadzieścia jego książek i sesji rekolekcyjnych w formie audio-książek, często słucham ich wspólnie z wiernymi podczas pielgrzymek lekarzy, które organizuję. Ks. Augustyn nieraz zwraca w nich uwagę, że „nikt nie może być sędzią we własnej sprawie”, że potrzebujemy „spojrzenia z zewnątrz”, czasami nawet „super-wizji”. Potrzebujemy tego jako jednostki i jako wspólnoty. Mam nadzieję, że właśnie moje widzenie może być takim użytecznym spojrzeniem z zewnątrz. Jakkolwiek jest ono ograniczone i ułomne, to jednak zostało oparte na rzetelnej wiedzy i jest bardzo przyjazne. Może dzięki temu możemy teraz wspólnie przeżywać jakieś szczególnie pożyteczne katharsis?

 

DZIEJE PRZEŁOMOWEJ INSTRUKCJI Z ROKU 2005

 

Żeby jednak jeszcze lepiej rozumieć, o jakie dobro tu chodzi, warto poznać także szeroko pojętą historię kluczowej w tych sprawach watykańskiej Instrukcji dotyczącej kryteriów rozeznawania powołania w stosunku do osób z tendencjami homoseksualnymi w kontekście przyjmowania ich do seminariów i dopuszczania do święceń (z roku 2005). Jest to zgodne z jedną z podstawowych zasad hermeneutyki mówiącej, że znajomość genezy powstania tekstu jest jednym z najważniejszych warunków jego adekwatnej interpretacji. W dziejach tych można wymienić następujące zasadnicze etapy:

 

1) W roku 1961 Ojciec Święty Jan XXIII zatwierdził Instrukcję Kongregacji ds. Zakonów Religiosorum institutio. Według niej nie wolno dopuszczać do ślubów zakonnych i święceń kapłańskich osób ze skłonnością do homoseksualizmu lub pederastii[12]. Niestety, przez 40 lat (!) Instrukcja Religiosorum institutio pozostawała niemal całkowicie zlekceważona i zapomniana. W USA przypomniano sobie o niej dopiero w 2002 roku, gdy wybuchł skandal efebofilii i pedofilii wśród osób duchownych. W innych krajach dokument ten nadal pozostaje nieznany. A przecież iluż nieszczęść można było uniknąć, gdyby posłuchano Stolicy Apostolskiej i już wtedy instrukcję tę rzeczywiście wprowadzono w życie! Jakież straszne konsekwencje może mieć nieposłuszeństwo wobec papieża.

2) Po Soborze Watykańskim II, w dobie rewolucji seksualnej 1968 roku, w katolickiej teologii moralnej zaczęły pojawiać się idee, które wcześniej traktowano jako sprzeczne z Magisterium Kościoła i tradycyjną moralnością. Jednym z przykładów może być nauczanie ks. prof. Charles’a Currana, który bronił równorzędności dwóch orientacji seksualnych: heteroseksualnej i homoseksualnej. W ten sposób homoseksualizm przestawał być postawą sprzeczną z prawem naturalnym i Objawieniem. Tego rodzaju podejście do ludzkiej seksualności przeniknęło do bardzo wielu seminariów i zakonów na świecie.

3) W konsekwencji w seminariach diecezjalnych i zakonnych na różnych kontynentach zaczęto głosić pogląd, że mamy dwie równorzędne orientacje: heteroseksualną i homoseksualną. Dlatego kleryków należy pytać tylko i wyłącznie o czystość rozumianą jako niepodejmowanie aktów seksualnych oraz o zdolność do życia w celibacie, czyli do życia bezżennego, nie wnikając w ich skłonności seksualne. W ten sposób homoseksualizm jako tendencja i cecha osobowości przestał być przeszkodą do święceń kapłańskich.

4) W latach 70. i 80. XX wieku duchowni homoseksualni zaczęli sprawiać coraz większe problemy w wielu diecezjach i zakonach na świecie. W latach 80. ubiegłego wieku wybucha w USA skandal wykorzystywania seksualnego osób nieletnich przez duchownych, którzy najczęściej (80‑90 procent) byli gejami. Prawdziwa eksplozja informacji na ten temat w USA nastąpi w 2002 roku.

5) W 1985 roku Kongregacja Wychowania Katolickiego przygotowała Memorandum dla niektórych biskupów z USA, którzy szukali rady odnośnie do zasadności udzielania święceń kapłańskich osobom homoseksualnym. Stanowisko Kongregacji było zawsze następujące: nie udzielać święceń, jeśli występują akty homoseksualne bądź orientacja tego rodzaju.

6) W 1989 roku amerykański pisarz i socjolog katolicki ks. prof. Andrew Greeley wprowadził pojęcie „lawendowej mafii”[13]. Już wtedy ostrzegał, że kapłaństwo katolickie staje się coraz bardziej zdominowane przez gejów, mówił o lawendowych, czyli zdominowanych przez homoseksualistów plebaniach, klasztorach, kuriach i seminariach. Równocześnie powoli okazywało się, że setki duchownych w USA chorują i umierają na AIDS – typową chorobę czynnych homoseksualistów.  

7) W roku 1990 w Rzymie odbywa się Synod Biskupów poświęcony formacji kapłańskiej.

8) W roku 1992 zostaje opublikowana Posynodalna Adhortacja Pastores dabo vobis. W tym kluczowym dla całego Kościoła dokumencie nie pada jeszcze ani jedno słowo na temat orientacji homoseksualnej osób duchownych i dopuszczania ich do święceń kapłańskich.

9) W roku 1992 w Chicago zostaje zorganizowana I Narodowa Konferencja poświęcona wykorzystywaniu seksualnemu osób nieletnich przez księży katolickich.

10) W pierwszej połowie lat 90. wielu biskupów i rektorów seminariów z całego świata prosi Watykan o ustalenie kryteriów dopuszczania do święceń kapłańskich osób homoseksualnych.

11) W 1996 roku Kongregacja Wychowania Katolickiego otrzymuje oficjalne zadanie od Kongregacji Nauki Wiary, aby przygotować taki dokument.

12) W latach 1998 i 2002 roku na dwóch sesjach plenarnych Kongregacji Wychowania Katolickiego omawia się wersję roboczą tego dokumentu.

13) W 2000 roku ks. prof. Donald Cozzens, teolog i terapeuta, rektor seminarium duchownego w Cleveland, Ohio, opublikował książkę: Zmieniające się oblicze kapłaństwa: refleksja o kapłańskim kryzysie duszy. Cozzens pisze w niej: „Na początku XXI wieku kapłaństwo jest bądź staje się gay profession”[14]. To pojęcie coraz częściej zaczyna pojawiać się w książkach, artykułach i mowie potocznej.

14) W lutym 2005 roku na sesji plenarnej Kongregacji Wychowania Katolickiego zostaje przyjęta Instrukcja dotycząca kryteriów rozeznawania powołania w stosunku do osób z tendencjami homoseksualnymi w kontekście przyjmowania ich do seminariów i dopuszczania do święceń.

15) 31 sierpnia 2005 roku papież Benedykt XVI zatwierdza wersję ostateczną Instrukcji i nakazuje jej publikację. W dokumencie tym zostaje wyraźnie powiedziane, że przeszkodą wykluczającą święcenia kapłańskie jest samo posiadanie jakichkolwiek skłonności homoseksualnych, a nie tylko sam homoseksualizm aktywny, same homoseksualne czyny. Odtąd w Kościele trzeba się kierować rozróżnieniem nie tylko homoseksualizmu czynnego i biernego, ale także tym zasadniczym rozróżnieniem skłonności homoseksualnych przejściowych, czyli zasadniczo wyleczalnych, od skłonności homoseksualnych głęboko zakorzenionych, czyli trudniej poddających się leczeniu. W tym duchu wypowiadał się też sam Prefekt Kongregacji Wychowania Katolickiego, kardynał Zenon Grocholewski – jako jej główny i najbardziej uprawniony interpretator[15].

16) 4 listopada 2005 roku następuje promulgacja dokumentu. Tego samego dnia Kongregacja Wychowania Katolickiego wysyła do wszystkich biskupów świata Instrukcję wraz z towarzyszącym jej specjalnym listem[16]. W liście zawarty jest ścisły zakaz powierzania homoseksualnym księżom jakichkolwiek funkcji w seminariach duchownych.

17) 20 maja 2008 roku, po pewnych głosach krytyki i sprzeciwu wobec Instrukcji, Sekretarz Stanu Watykanu, kardynał Tarcisio Bertone, wystosował zaaprobowany przez Ojca Świętego list do biskupów całego świata. Podkreślono w nim, że postanowienia Instrukcji należy stosować we wszystkich domach formacji kandydatów do kapłaństwa, także tych znajdujących się w kompetencji Kongregacji dla Kościołów Wschodnich, Kongregacji Ewangelizacji Narodów oraz Kongregacji Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. Oznacza to, że również do seminariów zakonnych czy znajdujących się na terenach misyjnych nie można dopuszczać osób, które praktykują homoseksualizm, wykazują jakiekolwiek tendencje homoseksualne lub wspierają tak zwaną „kulturę gejowską”. W ten sposób Stolica Apostolska jednoznacznie i nieodwołalnie przypomniała, że normy zawarte w Instrukcji obowiązują ściśle i uniwersalnie – w całym Kościele absolutnie bez żadnych wyjątków.

18) Także w 2008 roku Kongregacja Wychowania Katolickiego wydała Instrukcję „Zasady korzystania z dorobku psychologii w procesie przyjmowania kandydatów i ich formacji do kapłaństwa”. Dokument został przyjęty na Sesji Plenarnej, w trakcie której podczas głosowania padło 28 głosów na „TAK”, a tylko jeden na „NIE” (!). Doprecyzowano tu rozwiązania przyjęte w Instrukcji z 2005 roku, która mówiła o „głęboko zakorzenionych tendencjach homoseksualnych” oraz o tendencjach homoseksualnych jako problemie przejściowym, zdarzającym się w okresie dojrzewania. W tej pierwszej Instrukcji stwierdzano jeszcze, że jeśli u kleryka pojawi się tendencja homoseksualna przejściowa, musi ona ustąpić najpóźniej trzy lata przed święceniami diakonatu. Natomiast w Instrukcji 2008 wprowadza się obostrzenie polegające na tym, że osoba z tendencją homoseksualną także o charakterze przejściowym w ogóle nie może zostać przyjęta do seminarium! Jeśli natomiast taka skłonność pojawi się już podczas pobytu w seminarium, to kleryk nią obciążony musi je natychmiast opuścić i starać się wyleczyć to zaburzenie swojej osobowości poza seminarium. W ten sposób całkowicie zamknięto seminaria dla osób homoseksualnych.

 

Jako podsumowanie tej historii Instrukcji z roku 2005 i 2008 oraz ich treści należy podać następujące ogólne stwierdzenie:

Jeżeli dzisiaj ktokolwiek twierdzi, że w Kościele można udzielać święceń kapłańskich mężczyznom o jakichkolwiek skłonnościach homoseksualnych lub w ogóle przyjmować ich do seminarium, to zachodzi tu jeden z tylko dwóch możliwych przypadków:

A. Albo osoba ta nie posiada elementarnej wiedzy na ten temat.

B. Albo osoba ta posiada tę wiedzę, ale świadomie sprzeciwia się Ojcu Świętemu i zdecydowanie odrzuca nauczanie Stolicy Apostolskiej.


Tertium non datur.

 

Można też powiedzieć, że w tej jednoznacznej decyzji Kościoła szczególnie widać jego wielkość, jego świętość i nadprzyrodzoność – zwłaszcza w kontekście obecnych czasów. Dzisiaj, kiedy tak potężne ośrodki medialne, polityczne i finansowe propagują homoideologię, kiedy wszyscy jesteśmy poddawani tak mocnym naciskom i szantażom, potrzeba wielkiej siły wewnętrznej, potrzeba potężnych źródeł światła, mocy i odwagi, aby się temu przeciwstawić. Widać, że ta moc nie pochodzi tylko z tego świata, nie jest wytłumaczalna tylko w jego granicach. Tu jest coś więcej. Wyraźny owoc Łaski, działanie Magisterium z najwyższej inspiracji Ducha Świętego.

 

Właśnie dlatego zasadniczym celem naszych zmagań jest wierność Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła. Chodzi o powszechne uznanie w Kościele oficjalnego nauczania Stolicy Apostolskiej w kwestiach wiary i moralności, o powszechne respektowanie zasady, że Kościół ma prowadzić nie kto inny, żadna grupa interesu, jak tylko Nasz Pan Jezus Chrystus – przede wszystkim przez swojego Pierwszego Przedstawiciela na Ziemi, Ojca Świętego Benedykta XVI. To jest rzecz całkiem fundamentalna, to jest być albo nie być Kościoła.

 

POZOSTAJĄCE OWOCE

 

Homoideologia oraz genderideologia, której ta pierwsza jest częścią, oczywiście prędzej czy później ostatecznie się skompromitują, załamią i zostaną odrzucone – podobnie jak było to z innymi absurdalnymi ideologiami, jak było to z narodowym socjalizmem i bolszewickim komunizmem. To są typowe namiastki sensu, kolejne typowe produkty rozumu ateistycznego[17]. Jeśli Bóg istnieje, to ateizm jest chorobą rozumu, która nieuchronnie musi zatruwać jego wytwory i prowadzić do innych chorób[18].

 

Kościół będzie musiał „posprzątać” po homoideologii i homoherezji, podobnie jak musiał „posprzątać” po nazizmie i komunizmie, jak musiał po ich upadku odbudowywać społeczną przestrzeń wartości i sensu[19]. Chodzi tylko o to, żeby, zanim do tego wreszcie dojdzie, było jak najmniej ofiar, żeby jak najmniej ludzi straciło rozum, wiarę i życie, ulegając propagandzie absurdu.

 

Kiedy Kościół jest atakowany i niszczony w imię kolejnej antychrześcijańskiej, ateistycznej ideologii, tym bardziej trzeba ograniczać wpływy ludzi, którzy wewnątrz Kościoła sami są nią zarażeni i otwarcie współdziałają z jej wyznawcami z zewnątrz. Temu także miał służyć mój artykuł i – sądząc po jego owocach – w niemałym stopniu wypełnił to zadanie. Można spokojnie powiedzieć, że dzięki niemu w Polsce i poza jej granicami zdecydowanie wzrosła wiedza o nauczaniu Kościoła na temat homoseksualizmu w ogólności, a zarazem problematyki relacji homoseksualizmu i kapłaństwa w szczególności. Lepiej zrozumiano też racje stojące za tym nauczaniem. Teraz jednak trudniej będzie głosić błędy na ten temat, bo wierni więcej wiedzą, lepiej rozumieją procesy zachodzące w Kościele i lepiej potrafią rozpoznać, kto mu się w istocie sprzeciwia – także gdy funkcjonuje w jego wnętrzu. Dzięki temu łatwiej im też będzie domagać się ścisłej wierności lokalnych wspólnot wobec nauczania Stolicy Apostolskiej – na tym przecież przede wszystkim polega katolickość Kościoła.

 

Temu też miało służyć rozwijanie języka, wprowadzanie i rozpowszechniane kluczowych pojęć oraz rozróżnień. Szczególnie chodzi tu o rozróżnienie efebofilii i pedofilii; skłonności homoseksualnych przejściowych i głęboko zakorzenionych, chodzi tu o pojęcia homolobby, lawendowej mafii, homomafii, gay profession i homoherezji. Jest to po prostu tak potrzebne nadrabianie zaległości w dyskusji, która na Zachodzie toczy się już od dziesiątków lat. Żeby skutecznie leczyć choroby Kościoła, żeby się im owocnie przeciwstawiać, trzeba umieć je rozpoznawać, nazywać i diagnozować.

 

Te zmagania trzeba prowadzić, żeby nie opanowała nas kolejna absurdalna ideologia, żeby uniknąć kolejnych strasznych ofiar. Olbrzymią pomocą jest tutaj Nauczanie Kościoła, światło, które pochodzi nie tylko z tego świata. Trzeba go bronić i propagować rozumnie i odważnie – jak zachęca nas do tego Ojciec Święty Benedykt XVI. Papież tak mówił o odwadze w kontekście swoich oczekiwań wobec księży pracujących w Watykanie – ale przecież odnosi się to do wszystkich duchownych i świeckich nieustannie konfrontowanych ze światem: „Decydujące jest, czy kandydat odznacza się następującymi cechami: jest człowiekiem duchowym, rzeczywiście wierzącym i przede wszystkim odważnym. Myślę, że odwaga jest podstawową cechą, którą musi posiadać biskup i ten, kto kieruje Kurią. Z tym jest związane niepoddawanie się wpływom różnych poglądów, ale działanie powodowane własnym wewnętrznym rozeznaniem, także wtedy, gdy prowokuje to gniew otoczenia”[20].

 

Benedykt XVI sam jest najlepszym wzorem takiego postępowania, tak potrzebnym dla naszych czasów wielkim Darem Opatrzności. Także dzięki niemu możemy mieć wystarczająco dużo własnego wewnętrznego rozeznania oraz odwagi, by być wierni temu rozeznaniu.

 

Ks. dr hab. Dariusz Oko

 

Tekst ukazał się w najnowszym KWARTALNIKU FRONDA nr.65/2012

 

 PRZYPISY:



[1] Por. ks. D. Oko, Z papieżem przeciw homoherezji, „Fronda” 63 (2012), s. 128-160.

[2]  Por. ks. M. Dziewiecki, „Gazeta Wyborcza” w obronie homo-krzywdzicieli, portal Fronda.pl 13.07.2012, http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/ks._dziewiecki:_gazeta_wyborcza_w_obronie_homo-krzywdzicieli__22511.  

Ks. prof. Edward Staniek poprzez swoją długoletnią pracę naukową, duszpasterską oraz formacyjną kleryków i kapłanów zdobył sobie opinię świętego proroka naszych czasów. Ks. Marek Dziewiecki jest Krajowym i Europej­skim Duszpasterzem Powołań, na swoich konferencjach spotkał się już z ponad ćwierć milionem młodych ludzi.

[3] Por. : S Papežem proti homoherezi:

Odcinek 1: http://www.radiovaticana.cz/clanek.php4?id=16716,

Odcinek 2: http://radiovaticana.cz/clanek.php4?id=16747,

Odcinek 3: http://www.radiovaticana.cz/clanek.php4?id=16782,

Odcinek 4: http://www.radiovaticana.cz/clanek.php4?id=16824,

     Odcinek 5: http://www.radiovaticana.cz/clanek.php4?id=16853.  

[4] Ten temat jest szczególnie aktualny dla samego pisma „Theologisches”, bo jego poprzedni redaktor naczel­ny, świecki teolog dr David Berger, w roku 2010 dokonał coming outu i sam przyznał, że od lat prowadził z wielo­ma partnerami podwójne, homoseksualne życie. We wszelkich możliwych mediach zaczął też zapalczywie zwal­czać nauczanie Kościoła. Mój artykuł ma być w tej sytuacji pewnym zadośćuczynieniem i remedium, ma szcze­gólnie dobitnie pokazać autentyczne stanowisko redakcji „Theologisches”.

[5] Por. Gabriele Kuby, Die globale sexuelle Revolution. Zerstörung der Freiheit im Namen der Freiheit, Fe-Medien­verlag: Kissleg 2012, s. 286. Przedmowę do tej świetnej pracy napisał sam profesor Robert Spaemann, przyjaciel Ojca Świętego Benedykta XVI, jeden z największych filozoficzno-moralnych autorytetów Kościoła niemieckie­go. Jego osoba łączy najlepsze cechy zarazem ks. prof. Edwarda Stańka i ks. prof. Józefa Tischnera. Por. także G. Kuby, Kein Friede ohne Umkehr, Eggstätt 2003 oraz G. Kuby, Ausbruch zur Liebe. Für junge Leute, die Zukunft wollen, Kissleg 2005.

[6] Por. Homoseksualizm i nadzieja, tłum. M. Giertych, Kraków 2004, a także P. Sutton, The Magisterium of Forgive­ness and Reconciliation: Implications for the Current Clerical Sexual Abuse Crisis in the Church, http://jp2forum.org/mlib/document/051112forgiveness_and_reconciliation_in_clerical_abuse_crisis.htm.

[7] Por. K. Wiśniewska, Homoherezja o homomafii księdza Oko, „Gazeta Wyborcza”, 27 czerwca 2012, s. 3; P. Skwieciński, Stasiński broni Figurskiego i Wojewódzkiego, portal Uważamrze.pl, 27 czerwca 2012, http://www.rp.pl/artykul/902442.html; W. Tejster, Geje zamiast księży?, portal gość.pl, 27 czerwca 2012, http://gosc.pl/doc/1192560.

Geje-zamiast-ksiezy; T.P. Terlikowski, Skwieciński: świętokradztwo księdza Oko, portal Fronda.pl, 27 czerwca 2012, fttp://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/skwiecinski:__swietokradztwo_ks._oko_22138; T.P. Terlikowski, Wiśniew­ska broni homoheretyków, portal Fronda.pl, 27 czerwca 2012, http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/terlikow­ski:_wisniewska_broni_homoheretykow_22114; R. Graczyk, Antyhomofobiczny bełkot, Portal Interia.pl, 28 czerw­ca 2012, http://fakty.interia.pl/felietony/graczyk/news/antyhomofobiczny-belkot,1815393; Ks. M. Dziewiecki, „Ga­zeta Wyborcza” w obronie homo-krzywdzicieli, dz. cyt.  

[8] Przypadek ks. Czajkowskiego jest szczególnie smutny, bo pokazuje, do czego może się posunąć duchowny, który zdradza, jak głęboko może upaść, jak bardzo może stać się bezwstydnym narzędziem w ręku wrogów Ko­ścioła – i dlatego jak trzeba być ostrożnym z oceną także duchownych. Z archiwów IPN dowiedzieliśmy się, że przez 20 lat był on Tajnym Współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, donosił między innymi na bł. ks. Jerzego Popiełuszkę zamordowanego właśnie przez SB. (Por. materiały na jego temat z miesięcznika „Więź” nr 7/8 (573) 2006). Po przełomie 1989 roku nie przeszkadzało mu to odgrywać roli medialnego „autorytetu moralnego”, nie­zwykle mocno krytykować Kościół w Polsce, nawet cały Episkopat, pouczać i wynosić się nad niego. Był też szcze­gólnie bliski środowisku „Gazety Wyborczej”, w skrócie GW, ciągle w niej publikował i nieprzypadkowo to wła­śnie jego wybrano do poświęcenia jej nowej siedziby.

Nie dziwi to o tyle, że temu dziennikowi służył także Lesław Maleszka, który jako Tajny Współpracownik Służ­by Bezpieczeństwa ścisłe współpracował z prześladowcami swojego przyjaciela Stanisława Pyjasa, za którego śmierć powszechnie obciąża się także SB. Nie przeszkodziło mu potem w ramach współpracy z GW współdecy­dować, jak mocno gazeta ta uderzy w Jana Pawła II. (Por. film dokumentalny Ewy Stankiewicz i Anny Ferens pt. Trzech kumpli.)

Czytając ten dziennik, trzeba pamiętać, że możliwe jest, żeby pracowali dla niego i byli jego „autorytetami” tego rodzaju ludzie, dlatego (jeśli w ogóle) to trzeba go czytać bardzo krytycznie (to samo jest godne zalecenia w odniesieniu do innych mediów GW-podobnych). Czym grozi naiwne korzystanie z mediów tego rodzaju? Czyż nie obserwujemy w przestrzeni publicznej coraz większego natężenia pogardy, agresji i nienawiści w stosunku do osób kierujących się innymi przekonaniami? Czyż nie widzimy obniżenia poziomu życia intelektualnego, mo­ralnego i religijnego?

Więcej na temat ideologii, metod i celów tej gazety por. S. Remuszko, „Gazeta Wyborcza”. Początki i okolice (ka­lejdoskop), Warszawa 2006; R.A. Ziemkiewicz, Michnikowszczyzna. Zapis choroby, Warszawa 2006 oraz J. Najfeld, T.P. Terlikowski, Agata. Anatomia manipulacji, Warszawa-Kraków 2008.

[9] Por. K. Bielas, A. Bikont, T. Bogucka, A. Fostakowska, P. Goźliński, D. Jarecka, M. Lizut, K. Naszkowska, L. Osta­łowska, E. Siedlecka, P. Smoleński, T. Sobolewski, J. Szczęsna, M. Szczygieł, W. Tochman, E. Wieczorek, Nie chcemy ta­kich tekstów, „Gazeta Wyborcza”, 4-5 czerwca 2005, s. 28; H. Bortnowska, Szacunek, nie litość, „Gazeta Wyborcza”, 4-5 czerwca .2005, s. 28; Kościół gejów nie odrzuca – wywiad z o. T. Bartosiem OP, „Gazeta Wyborcza”, 11-12 czerwca 2005, s. 4; Niedojrzałość, nie choroba – wywiad z o. Mieczysławem Kożuchem SJ, „Gazeta Wyborcza”, 11-12 czerwca 2005, s. 29; J. Turnau, Od Kościoła wymaga się więcej, „Gazeta Wyborcza” 11-12 czerwca 2005, s. 29; O. T. Bartoś OP, Homosek­sualizm w publicznej debacie, „Gazeta Wyborcza”, 25-26 czerwca 2005, s. 29; H. Eilstein, W zgodzie z naturą, „Gazeta Wyborcza”, 23-24 lipca 2005, s. 21n; M. Środa, Homoseksualiści i solidarność, „Gazeta Wyborcza”, 19 maja 2007, s. 5.

Jest tak znaczące, że pani Bortnowska, występująca jako katoliczka, w swoim artykule Szacunek, nie litość zdecy­dowanie odrzuciła nauczanie Kościoła na temat homoseksualizmu, natomiast mnie samego przedstawiła jako ogra­niczonego, godnego pożałowania homofoba. Dla pocieszenia czytelników przeciwstawiła mi przy tym ks. prof. Mi­chała Czajkowskiego, który w tych i innych sprawach według niej miał być wzorem, postacią prawdziwie oświeco­ną i świetlaną, prawdziwym „autorytetem”. Przyznaję, że w tej kwestii zgadzam się z Panią Redaktor i chętnie będę przeciwieństwem ks. Czajkowskiego, zwłaszcza w świetle tych faktów z jego życia, które stały się powszechnie znane w niecały rok po ukazaniu się jej artykułu.

[10] Por. K. Wiśniewska, Stronniczy przegląd prasy katolickiej, „Gazeta Wyborcza”, 31 sierpnia 2009.

[11] To właśnie także dlatego w tłumaczeniach na obce języki konsekwentnie pomijam fragment dotyczący je­zuitów polskich.

[12] Instrukcja ukazała się w języku angielskim w piśmie „Canon Law Digest”, t. 5 (Bruce Publishing Co, 1963), s. 452-486. Niestety, z bliżej nieznanych przyczyn dokument nie został opublikowany w „Acta Apostolicae Sedis”.

[13] Słowo „lawendowa” pochodzi od zwyczajów tego środowiska, bo duchowni ulegający takim skłonno­ściom nieraz przejawiają szczególnie mocną tendencję do życia w bogactwie i luksusie, do noszenia ekskluzyw­nych ubrań i używania drogich perfum, także tych lawendowych

[14] Gay profession – zawód gejowski, zawód wykonywany przez gejów. Por. D. Cozzens, The Changing Face of the Priesthood: A Reflection on the Priest’s Crisis of Soul, Minnesota 2000.

[15] Por. wywiad z księdzem kardynałem Zenonem Grocholewskim, Quando non è opportuno ammettere al sac­erdozio, „30 Giorni” 2005, nr 11.  

[16] Instrukcja ukazuje się w „L’Osservatore Romano” z 29 listopada 2005 roku.

[17] Por. D. Oko, Non possumus. Kościół wobec homoideologii, w: T. Mazan, K. Mazela, M. Walaszczyk (red.), Rodzi­na wiosną dla Europy i świata. Wybór tekstów z IV Światowego Kongresu Rodzin 11-13 maja, Warszawa 2007, Łomianki 2008, s. 355-361 oraz równolegle: D. Oko, Kościół wobec homoideologii, „Miłujcie się!”, część I, 1 (2009), s. 40-43, część II, 2(2009), s. 41-44. Charakterystyczne, że Leszek Kołakowski, ten znakomity znawca ideologii komunistycznej, dystansował się także od homoideologii, i to wbrew tak fanatycznej propagandzie swojego własnego środo­wiska. Por. L. Kołakowski, Samozatrucie otwartego społeczeństwa, w: tenże, Nasza wesoła Apokalipsa. Wybór naj­ważniejszych esejów, Kraków, s. 253-270 oraz L. Kołakowski, Laik nad Katechizmem... się wymądrza, w: tenże, Czy Pan Bóg jest szczęśliwy i inne pytania, Kraków 2009, s. 96-105, 96n i tenże, Po co nam prawa człowieka, tamże, s. 224-239, 237-239.  

[18] Na temat innych typowych błędów tych ideologii por. M. Spreng, H. Seubert, A. Späth (red.), Vergewaltigung der menschlichen Identität. Über die Irrtümer der Gender-Ideologie, Ansbach 2012 oraz B. Rosenkranz, Menschlnnen.  

Gender Mainstreaming. Auf dem Weg zum geschlechtlosen Menschen, Graz 2008.

[19] Jest tak znaczące, że w powojennych Niemczech Zachodnich nastąpił mocny zwrot ku chrześcijaństwu, odbudowywano je w oparciu o jego wartości. Nieprzypadkowo „ojcem” tych nowych Niemiec został Konrad Ade­nauer, głęboko wierzący katolik, który jako prześladowany były burmistrz Kolonii ukrywał się przed nazistami w benedyktyńskim klasztorze Maria Laach. To były dla niego jakby długie rekolekcje przygotowujące do wielkich zadań czekających go po wojnie.

Podobne zjawiska obserwuje się w postkomunistycznej Rosji. A przecież przedstawiciele obu zbrodniczych ideologii splamili się krwią milionów chrześcijan i dziesiątków tysięcy kapłanów oraz swego czasu z taką pychą i butą głosili swoje ostateczne zwycięstwo nad Kościołem i chrześcijaństwem.

[20] Benedykt XVI, Światłość świata, Kraków 2011, s. 96. Także w tej książce papież w wielu miejscach mówi o homoideologii i konieczności przeciwstawiania się jej, por. np. s. 63, 105, 151, 155 i 160n.