Za produkcję filmu odpowiada Warner Brothers. Studio ujawnia roboczy tytuł filmu: "Gods and Kings". Według pierwszych przecieków film ma skupiać się na działalności Mojżesza i wpływie Dekalogu na współczesnego człowieka. Nowa wersja filmu ma być pierwszą od czasu klasycznego obrazu z Charltonem Hestonem z 1956 roku. „Dziesięć Przykazań” było na tamte czasy prawdziwym cudem techniki i jednym z największych sukcesów finansowych w dziejach. Do dziś film zarobił prawie miliard (sic!) dolarów. Prestiżowy The American Film Industry umieścił film na liście 10 filmów wszechczasów w kategorii - film epicki. Czy nowa wersja ma szansę stać się klasykiem?

 
„Gods and Kings” ma skupiać się bardziej na „Księdze Wyjścia” niż całym Starym Testamencie. Może to być ciekawy zabieg, który dzięki zawężeniu tematu, może go głębiej spenetrować. Jednak jeżeli okaże się, że Steven Spielberg podpisze umowę na film to można być pewnym widowiska na miarę XXI wieku. A to oznacza przyciągnięcie większej liczby młodych ludzi do kin, którzy mogą na nowo zapoznać się z Pismem Świętym. Spielberg jest autorem zarówno pięknych widowisk jak i skromniejszych filmów, które skupiały się na "człowieku" a nie efektach specjalnych. Możemy więc mieć teraz połączenie obu gatunków kina Spielberga.


Jak widać Hollywood ponownie zaczyna sięgać po biblijne tematy. Nad obrazem o Judzie Machabeuszu pracuje twórca „Pasji”, Mel Gibson.  Jego nowy obraz ma prezentować dzieje Judy Machabeusza, przywódcy żydowskiego powstania przeciwko Grekom i Syryjczykom. Powstanie zakończyło się przyznaniem Judzie niezależności przez Demetriusza II Nikatora w roku 142 p.n.e i powstaniem Państwa Machabeuszy. Scenariuszem obrazu  zajmuje się autor m.in. „Nagiego Instynktu” i „Sliver”  Joe Eszterhas. Powstaje również obraz o biblijnej Arce Noego, którego twórcą ma być Darren Aronovski, twórca m.in „Zapaśnika” i „Czarnego Łabędzia”. W rolę Noego miał się wcielić znakomity aktor Christian Bale (Oscar za genialnego „Fightera”). Jednak ostatecznie "Batman" zrezygnował w filmu z powodu innych zobowiązań. Teraz trwają poszukiwania jego następcy.


Nie można nie zauważyć, że wymienieni one filmy pokazują, że mamy do czynienia z powrotem biblijnego kina. Zastanawiające jest tylko to, że dzieje się to prawie 10 lat po premierze „Pasji”, której sukces kazał podejrzewać, że filmowcy rzucą się na biblijne tematy. Cóż, lepiej późno niż wcale. Ciekawe czy nowe wersje klasyków mają szansę na powtórzenie klimatu znakomitych dzieł ze „złotej epoki kina” lat 50-tych?



Łukasz Adamski