Jakiś czas temu ks. Tomasz Kancelarczyk ogłosił na Facebooku zbiórkę dla nienarodzonych bliźniąt. Potrzebne było dosłownie wszystko – pieluchy, ubranka, zabawki, wózek... Ale przede wszystkim potrzebny był ktoś, kto pomoże mamie dzieciaczków, których życie wisiało na włosku. Ktoś, dzięki komu osamotniona kobieta poczuje, że jednak ma siłę, aby urodzić i wychować swoje dzieci, choć podjęła już decyzję o wykonaniu aborcji. Ktoś, kto wesprze nie tylko modlitwą (choć i ona jest bardzo ważna), ale kto po prostu będzie obok, blisko...

Udało się. W lipcu na świat przyszli Piotr i Paweł. Każdy z chłopców ważył niespełna 2 kilogramy. „Piotruś jest nieco większy” - zachwyca się ks. Tomasz, który zaraz po porodzie odwiedził dzieciaczki. Przywiózł wózki, nosidełka, przewijak, a przede wszystkim pieluchy, pieluchy, pieluchy, kilogramy pieluch...

"Zbieramy też ubranka dla bliźniaków. Wszystko przychodzi na adres koordynatorki, która ma chyba największe zasługi w tym, że chłopcy się urodzili” - zapewnia skromnie ks. Tomasz, dodając, że z mamą Piotra i Pawła rozmawiał wyłącznie przez telefon. „To był jeden z wielu przypadków, jakie trafiają do Bractwa Małych Stópek, choć przyznam – wyjątkowo trudny. Na szczęście dzieci się urodziły, całkiem zdrowiutkie. Są niezwykle wdzięczne, nie marudzą, śliczne!” - zachwyca się kapłan.

„Kobieta miała skomplikowaną sytuację życiową. Kiedy dowiedziałem się, że udało się ją przekonać, by nie poddawała się aborcji, bardzo się ucieszyłem. Kiedy dowiedziałem, że urodzą się bliźnięta, też się ucieszyłem, ale szybko włączył mi się kalkulator” - mówi ze śmiechem ks. Kancelarczyk. Bo to pieluchy razy dwa, ubranka razy dwa, wózek razy dwa... - wylicza kapłan. To oczywiście bardzo przyziemne, ale takie właśnie sprawy często stają na przeszkodzie, aby podjąć decyzję o urodzeniu dziecka.

Duchowny zapewnia, że chłopcy i ich mama są pod ciągłą opieką pani Agnieszki, koordynatorki z Poznania. To do niej przychodzą rzeczy ze zbiórek, a ona przekazuje je mamie bliźniąt. Ostatnio były jakieś chusteczki, kosmetyki, środki higieniczne... Teraz, jak zapowiada w rozmowie z Fronda.pl ks. Tomasz, będzie akcja zbierania ubranek dla Piotra i Pawła.

Ruch obrony życia w Polsce rozwinął się w ostatnich latach na ogromną skalę. Mamy wielotysięczne marsze w obronie życie, antyaborcyjne pikiety, manifestacje pro-life, aktywności zmierzające w kierunku zmiany obowiązującego prawa i zbieranie podpisów pod projektami ustaw... Ten wachlarz działań jest oczywiście niezmiernie ważny i potrzebny, ale to przecież nie wszystko. Czy marsz albo tysiące podpisów pod projektem ustawy sprawi, że jakaś kobieta, zdecydowana na aborcję, zmieni decyzję i urodzi dziecko? Mało prawdopodobne. Ale już zapas pieluch na rok i ktoś, kto od czasu do czasu weźmie malucha na spacer... Jasne, trzeba sporo energii, aby rozkręcić machinę zbierania wyprawki dla noworodka, ale... - efekty widać na zdjęciu ks. Tomasza z Piotrem i Pawłem.

„Dziś to wszystko jest znacznie łatwiej zorganizować. Mamy powszechną dostępność do mediów, internetu, telefonów. Szybciej docierają do nas informacje o sytuacjach, w których matki planują wykonanie aborcji, a jednocześnie sprawniej potrafimy zorganizować wolontariuszy, którzy będą w stanie im pomóc” - mówi ks. Tomasz Kancelarczyk. W przypadku Piotra i Pawła pani koordynatorka pojawiła się całkiem przypadkiem. Zadzwoniła do kapłana w sprawie „małych Jasiów” (figurek dziecka poczętego w ok. 10 tygodniu ciąży). Okazało się, że mieszka w tym samym mieście, co mama bliźniaków. Bez najmniejszego wahania zgodziła się pomóc. I tak trwa do tej pory.

„Tych sytuacji jest tak wiele, że ja ich nawet nie wyszukuję. Same przychodzą” - mówi ks. Tomasz. I dodaje, że dziś obrońcy życia, którzy chcą się konkretnie zaangażować, bez problemu sami znajdą takie sytuacje. „Jeśli ktoś chce coś zrobić, to niech pomoże kobiecie w ciąży w swoim środowisku, tam gdzie mieszka, pracuje, uczy się. I nie mam tu na myśli tylko kobiety w ciąży zagrożonej czy kobiety, która zastanawia się nad aborcją. Niech pomoże po prostu kobiecie w ciąży! Jestem pewien, że każdy obrońca życia znajdzie mamę, która potrzebuje pomocy. To takie wyprzedzanie różnych aborcyjnych zakusów” - wyjaśnia ks. Tomasz.

I dodaje, że głównym powodem, dla którego kobiety decydują się na aborcję, jest... brak mężczyzny. „To osamotnienie wprawia matki w beznadziejny stan, który staje się argumentem za przerwaniem ciąży. Naszą rolą jest więc pokazanie im, że nie są same. Państwo tego bezpieczeństwa nie zapewnia. Mężczyźni nie chcą dziś brać odpowiedzialności za swoje czyny. Kobiety zostają same z dzieckiem, które staje się problemem” - mówi duchowny.

Tutaj właśnie kapłan widzi ogromne pole do działania dla obrońców życia. „Zawsze się bardzo denerwuję, kiedy ktoś do mnie dzwoni z taką sprawą i mówi, żebym się nią zajął, a ja dobrze wiem, że on sam to może zrobić! Dzwoniła do mnie jakiś czas temu kobieta z prośbą, bym zorganizował pomoc dla matki, a ja zapytałem, dlaczego ona tego nie zrobi. Przecież to nie problem zorganizować grupę wolontariuszy, którzy będą z tą kobietą, zrobią zbiórkę... Tak się stało. I okazało się, że ja wcale nie byłem potrzebny – mówi ze śmiechem ks. Kancelarczyk.

Kapłan zachęca do odwiedzenia strony www.dlazycia.info, gdzie można zostawić swój adres mailowy. To ważne, by wymieniać się informacjami na temat potrzebujących matek, organizować wolontariuszy, a wreszcie – by wspólnie się modlić. „My wszyscy jesteśmy Bractwem Małych Stópek, jeśli udzielamy takiej pomocy. Tak mi się wydaje, że sformułowanie obrońcy życia stało się już takie wyświechtane. Tylu tych obrońców życia jest, wszyscy nimi jesteśmy, no ale dobrze, co konkretnie robimy?” - pyta ks. Tomasz. I dodaje, że przecież każdy z nas ma chronić życie ludzkie, każdy z nas ma być Mary Wagner, która niedawno odwiedziła Polskę. Tego nie zrobi za nas ksiądz, wolontariusz, etc. To my się mamy zaangażować.

„To działa. Poza tym wszystkim, co wolontariusz DA kobiecie w ciąży, ważne jest to, że on JEST. Chodzi o psychiczne wsparcie życzliwej osoby, która będzie blisko. Potrzyma za rękę, uśmiechnie się, porozmawia... Zapewni o pomocy. Wydawać się może, że to tylko pieluchy czy ubranka, ale w dzisiejszych warunkach finansowych to naprawdę może być poważnym problemem” - tłumaczy ks. Tomasz.

„Największym problemem jest brak drugiej osoby, przychylnej kobiecie i nienarodzonemu dziecku. Kwestie finansowe są drugorzędne. Pierwszorzędna jest kwestia obecności, choć oczywiście w wielu sytuacjach musimy udzielić podstawowej pomocy materialnej” - dodaje ks. Kancelarczyk. I mówi: „My nieraz chcielibyśmy pomagać w taki sterylny sposób, a tu trzeba mieć świadomość, że czasem wchodzi się w czyjeś bardzo poplątane życie”.

A to przecież nie jest znowu takie łatwe. Wymaga siły, energii, wytrwałości... Ks. Tomasz, który organizuje jeden z największych w Polsce marszy w obronie życia mówi na koniec, że bardziej „zmęczyło” go uratowanie Piotra i Pawła, niż coroczna organizacja tego pochodu. Wielotysięczną, spektakularną manifestację jest mu o wiele łatwiej zrobić, a pomóc drugiemu człowiekowi, być z nim... - to znacznie bardziej wymagające.

Marta Brzezińska-Waleszczyk