Portal Fronda.pl: Kandydat Ruchu Narodowego na prezydenta, Marian Kowalski, zapowiedział, że gdy wygra wybory będzie „polskim Putinem”. Chciałby też odejścia od sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, a zamiast tego związania się z Białorusią. Skąd w Ruchu Narodowym taka optyka?

Arkadiusz Czartoryski, PiS: Ruch Narodowy to organizacja, która jest niesamowicie sceptyczna wobec tego wszystkiego, co niosą ze sobą Stany Zjednoczone i zachodnia Europa. Działacze tej partii – i nie tylko oni – słusznie dostrzegają w aktywności USA i UE wszystkie te negatywy, które rzeczywiście, obiektywnie istnieją. Problem polega na tym, że z drugiej strony cały czas mamy to ziarenko sympatii kierowane ku Moskwie.

Tymczasem moim zdaniem nie ma takiej zerojedynkowej sytuacji: zły Zachód, dobry Wschód. To nie tak, że wszystko, co dzieje się na Zachodzie jest złe, a co dzieje się na Wschodzie, jest z kolei godne naśladowania. To podstawowy problem Ruchu Narodowego. Nie przeczę: wielu jego działaczy, zwłaszcza młodych, kieruje się prawdziwymi patriotycznymi pobudkami. Błąd tkwi jednak w założeniu, że sojusze zachodnioeuropejskie należałoby zamienić na wschodnioeuropejskie.

Gdy popatrzymy na politykę Rosji w kontekście historycznym, to zawsze występowało tam dążenie do odbudowy imperium – już od setek lat. W ramach tego imperium – nieważne, czy carów, czy komunistów – nigdy nie było przestrzeni wolności dla naszej, polskiej kultury narodowej, dla naszej cywilizacji i naszych wartości. Rosja nigdy nie miała zrozumienia dla tego, że jesteśmy zakorzenieni w religii rzymsko-katolickiej, że inaczej pojmujemy swobody obywatelskie, stosunek władzy do obywatela. Naszych wartości nie można zastąpić bizantyjskimi . Dostrzegał to nawet główny mentor Ruchu Narodowego, Roman Dmowski. Kontekst jego życia i działalności był przy tym całkowicie inny. Polska była wówczas zagrożona przez wynarodowienie ze strony silnych Austrii i Niemiec, czego dzisiaj nie ma. Odwoływanie się dziś wprost do Romana Dmowskiego nie ma sensu. Dzisiaj sami Niemcy mają wielkie problemy z imigrantami, własną kulturą, cywilizacją i poczuciem tożsamości. Nie zagrażają Polsce w takim sensie, w jakim działo się to w przeszłości. Zwłaszcza, że nie mamy już tak dużych mniejszości narodowych. Dmowski mówił, że ratunek leży w Rosji, bo jest próba wynarodowienia nas przez potężnie Niemcy, bo mamy problemy z mniejszościami narodowymi… To jest dzisiaj nieaktualne.

Z Ruchem Narodowym spotykamy się na płaszczyźnie szacunku do historii i bohaterów narodowych. Jednak ocena obecnej rzeczywistości jest w tym ugrupowaniu moim zdaniem całkowicie błędna.

Podobne poglądy na politykę zagraniczną głoszą też inni tak zwani niezależni czy antysystemowi kandydaci, zwłaszcza panowie Janusz Korwin-Mikke oraz Grzegorz Braun. Skąd w Polsce fenomen prawicowych polityków, tak krytycznie nastawionych do wiązania się Polski ze strukturami Zachodu?

To brak spojrzenia jagiellońskiego na Polskę jako całość. Różne głupoty, które produkuje Bruksela – jak przerost administracji czy redystrybucja środków finansowych pomniejszonych o gigantyczną administrację – to rzeczywiście obiektywnie istniejące problemy. Niestety, wszyscy ci kandydaci dają specyficzne panaceum. Nie chcą, żebyśmy postawili twardo na swoim, żebyśmy próbowali zmieniać Europę, trzymać się naszych polskich wartości, wiary i kultury, ale żebyśmy zmienili sojusznika. Tymczasem to jest taki sojusznik, który, jak nas przytuli, to nam gnaty połamie. Gdy spojrzymy w historię to zobaczymy, że z Rosją zawsze tak było. Dzisiaj ruchy patriotyczne, które w tym kraju występują, wciąż odwołują się do dziedzictwa Stalina i Piotra I, do tych przywódców, którzy Polskę po prostu rozbili. Dlatego pomysły kierowania się w polskiej polityce na Rosję są moim zdaniem wielkim błędem, ułudą i mitem.

Jedynym wyjściem jest dbanie o siebie, wzmacnianie naszego potencjału i dbanie o własną kulturę, tożsamość, obronność, armię. W Europie trzeba działać tak, byśmy mogli kupować razem gaz, ropę, uzbrojenie i tak dalej. Europa Zachodnia nie zagraża nam cywilizacyjnie, jeśli tylko sami będziemy pilnowali własnej kultury. Rosja nie jest alternatywą.

W ubiegłym roku poseł Zbigniew Girzyński sugerował na antenie TVN24 w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim, że środowisko Janusza Korwin-Mikkego jest przedmiotem działań rosyjskich służb specjalnych. Podziela pan minister takie obawy?

Tak, podzielam. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że Polska jest infiltrowana przez rosyjskie służby specjalne. Z tym należy wiązać na przykłada multum komentarzy, które ukazują się w różnych artykułach medialnych, także internetowych. Rosjanie mają duże kontakty dotyczące każdej sfery naszego życia. Słyszeliśmy na przykład o jakimś systemie antywirusowym [chodzi o program antywirusowy Kaspersky, który miał być wykorzystywany przez rosyjskie służby do pozyskiwania informacji o jego użytkownikach – red.]. Podobnych spraw jest mnóstwo. Widać, że Rosjanie, próbując odbudować imperium, chcą też mieć tutaj swój głos. Dlatego co jakiś czas dowiadujemy się o różnych dziwnych rzeczach, włącznie z aresztowaniem oficerów Ministerstwa Obrony Narodowej z podejrzeniem o szpiegostwo. To nie bierze się z niczego, to próby destabilizacji. Dochodzi do tego próba budowania dobrego wizerunku Rosji kosztem innych naszych partnerów. Nie mam wątpliwości, że infiltrowane są też organizacje społeczne i polityczne.

Czy jest więc do pomyślenia, że głos oddany na któregoś z tak zwanych antysystemowych kandydatów będzie w istocie głosem na opcję kreowaną przez Kreml?

Tak przecież jest. Jeżeli Janusz Korwin-Mikke mówi mediom, że przyłączenie Krymu do Rosji to sprawa oczywista i tak być powinno, to co to za gadka? To znaczy, że Korwin-Mikke popiera wzmacnianie tego imperium. Mamy tutaj całkowity absurd. Polakom powinno zależeć na tym, żebyśmy mieli jak najkrótszą granicę z Rosją. Spójrzmy choćby na Białoruś – teraz przy naszej granicy, w Brześciu, ćwiczą wspólnie białoruscy i rosyjscy komandosi. Chcemy, żeby tak było wzdłuż całej naszej wschodniej granicy, także z Ukrainą? Powinniśmy dążyć do posiadania na wschodzie takich granic, jakie mamy z Czechami i ze Słowacją.

Dziś mamy historyczną szansę na to, że przestanie wreszcie obowiązywać ugoda perejasławska. Wtedy, gdy Chmielnicki podpisywał z Rosją carów porozumienie, cała ta część Europy południowo-wschodniej się od nas oderwała. I w związku z tym przez setki lat Kozacy razem z rosyjską artylerią i piechotą maszerowali przez ulice naszych miast. Dziś mamy szansę, by tak już nie było, by kiedyś, w przyszłości, nie mieć znowu tych Kozaków na ulicach Warszawy. Historia kołem się toczy. Nikt mi nie powie, że za 50 czy 100 lat sytuacja geopolityczna będzie taka sama, jak teraz. Trzeba robić wszystko, by skrócić tę granicę z wielkim imperium. Oczywiście metodami pokojowymi, nie mieszając się bezpośrednio w konflikt; ale nie wolno mówić, że jesteśmy za tym, by Putin zgnębił Ukrainę. To ewidentne działanie na rzecz imperium, a zatem – na szkodę Polski. Nie mam tu najmniejszych wątpliwości. Te wszystkie działania w Rosji są przecież świetnie odczytywane. Rosjanie dzwonią do pana Korwin-Mikkego, prosząc go o wywiady w rosyjskiej telewizji, i to na żywo. Po prostu cię z tego cieszą, widać to gołym okiem.

Tak, tyle Janusz Korwin-Mikke, Ruch Narodowy. A jak ocenia pan minister kandydaturę pana Grzegorza Brauna? Pan Braun bardzo mocno podkreśla swoje katolickie poglądy, ale przy tym dość nachalnie straszy rzekomym żydowskim zagrożeniem.

Mógłbym podać mnóstwo przykładów na wspaniałych polskich patriotów właśnie żydowskiego pochodzenia. Choćby teraz widać bardzo pozytywne reakcje niektórych żydowskich społeczności na sytuację w Polsce, szkoda, że nienagłaśniane przez media. Jako przykład podam obronę  przez Forum Żydów Polskich Książki „Resortowe dzieci” redaktorka Wyborczej chciała przypiąć łątkę antysemickiej. Kolejny przykład to pomoc amerykańskich organizacji żydowskich i to największych w USA w przeciwstawianiu się używania na świecie nazw „polskie obozy zagłady”  Wyciąganie dziś elementu narodowościowego jest moim zdaniem absurdalne. Problemem jest to żeby Polacy sami zadbali o kondycję własnego państwa. Niezwykle cenię pana Grzegorza Brauna, gościłem go zresztą w Ostrołęce. Pamiętamy jego wspaniały film „Eugenika”, zrobiony na naprawdę na wysokim poziomie, trafnie odczytujący rzeczywistość manipulacji genetycznych, in vitro i spraw związanych z prokreacją i życiem w ogóle. Pan Braun jest w tym względzie człowiekiem świetnie przygotowanym. Myślę jednak, że jego ocena tego, co dzieje się dzisiaj w Europie i na świecie jest tak niesamowicie krytyczna, że nie pozwala mu spokojnie podejść do rzeczywistości. Pan Braun jest skrajnie krytyczny wobec całej Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych, upatrując w nich źródła wszelkiego zła. Tymczasem świat jest wielobiegunowy. Wiele zła dzieje się też na Bliskim Wschodzie, gdzie morduje się chrześcijan, niszczy się zabytki. Dużo zła dzieje się też w Rosji – przypomnę, że aborcja jest tam zgodna z prawem, i to na skalę szerszą niż w Polsce [w Rosji co roku morduje się obecnie około miliona dzieci nienarodzonych; jeszcze kilka lat temu były to nawet ponad dwa miliony – red.]. Dlatego ocena rzeczywistości Grzegorza Brauana jest zupełnie nietrafiona. Wychodząc z pobudek patriotyczno-katolickich błędnie upatruje centrum zła w cywilizacji Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. Takie ujęcie jest nieprawdziwe.