Fronda.pl: Nie milkną echa po wystąpieniu Leszka Jażdżewskiego, redaktora naczelnego magazynu "Liberte", które poprzedzało przemówienie Donalda Tuska 3 maja na Uniwersytecie Warszawskim. Leszek Jażdżewski apeluje "Bądźcie odważni. Nie pozwólmy zaganiać się pokornie do zagrody przez narodową prawicę" i twierdzi, że jego piątkowe przemówienie na Uniwersytecie Warszawskim wzbudziło "prawdziwy amok w prawicowym internecie". Z kolei Katarzyna Lubnauer, przewodnicząca Nowoczesniej powiedziała dziś, że "chciano uderzyć w Tuska i zrobiono to przy pomocy Jażdżewskiego". 

Arkadiusz Czartoryski, PiS: To jest jakaś bzdura. Nie ulega najmniejszych wątpliwości, że wystąpienie Jażdżewskiego było uzgodnione z Donaldem Tuskiem. To jest zbyt poważna sprawa. Donald Tusk sprawuje wysoki urząd w Unii Europejskiej, przygotowywał się do tego wykładu przez długi czas. Wykład był zapowiadany. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Donald Tusk wiedział kto go zaprasza, wiedział, kto obok niego siedzi i wiedział, jak zostanie zaprezentowany i zaproszony do zabrania głosu. Takie rzeczy się uzgadnia.

Moim zdaniem Donald Tusk doskonale znał treść tego "supportu" Jażdżewskiego i bez wątpienia uderzył w tony antychrześcijańskie, antykatolickie. To, co powiedział Jażdżewski to powiedział Donald Tusk, tylko ustami Jażdżewskiego. Takie wystąpienia są uzgadniane i Donald Tusk ma swobodne prawo wyboru kto go zaprasza, kto jest gospodarzem i kto obok niego siedzi.

Skoro wyraził na to zgodę i zapowiadał przez szereg tygodni, to znaczy, że słowa, które wypowiedział Jażdżewski to tak naprawdę wypowiedział Donald Tusk.

Jednocześnie w trakcie przemówienia Leszka Jażdżewskiego Donald Tusk zachował dość kamienną twarz.

Oczywiście! Miał kamienną twarz, która mówiła tyle: poważne wystąpienie, poważne zarzuty, poważnie należy je traktować, dlatego mam kamienną minę. Gdyby się rozkosznie śmiał to nie byłoby to odebrane poważnie, a tak zostało to odebrane w ten sposób, że Donald Tusk z wielkim skupieniem wsłuchuje się w głos gospodarza spotkania, który zorganizował to spotkanie i na które to zaproszenie pan Donald Tusk przyjechał i obok którego siedzi.

Władysław Kosiniak - Kamysz po wystąpieniu Leszka Jażdżewskiego bił brawo, a następnego dnia mówił, że "Kościół to więcej niż hierarchowie, to nasza wielka wspólnota osób wierzących. Nie ma naszej zgody na jej obrażanie".

To jest postawa typu: Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek. Raz jestem w kościele na Mszy Świętej, raz jestem na spotkaniu Koalicji Obywatelskiej, na której przedstawiane są postulaty środowisk LGBT, "małżeństw homoseksualnych", adopcji dzeci, które przedstawił choćby Paweł Rabiej, który jest członkiem Koalicji Europejskiej, a prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski jest przecież członkiem Platformy Obywatelskiej. To wszystko jest jeden obóz polityczny. To można tłumaczyć tylko w ten sposób: Panu Bogu świeczkę, diabłu ogarek.

Jeśli byłbym na miejscu Kosiniaka - Kamysza, jeżeli rzeczywiście uczciwie negatywnie ocenia wystąpienie i rzeczywiście uważa, że katolików w Polsce nie należy nazywać świniami, to po prostu wstałbym i wyszedł. On nie tylko nie wstał, nie wyszedł, nie wykonał żadnego gestu sprzeciwu, to jeszcze z uśmiechem klaskał i siedział obok pana Jażdżewskiego. Bądźmy poważni, to wszystko wyglądało dość jednoznacznie.

Minister Mariusz Błaszczak stwierdził, że "to było wszystko wyreżyserowane i przygotowane". Jaki cel Donald Tusk miałby w tym, by zastosować taki zabieg?

Donald Tusk powiedział nie mniej, nie więcej jak to, że jeżeli wygrają wybory, to będzie następowała ogromna przemiana w świecie wartości, ogromna przebudowa systemu wartości, którym kieruje się Państwo polskie. Będzie zerwanie z dziedzictwem chrześcijańskim, zerwanie z państwem, w którym poszanowane są tradycyjne wartości, jak wartości rodzinne, chrześcijańskie, czy patriotyczne. Jeżeli wygrają wybory, to z tym wszystkim zerwą.

To bardzo dobrze układa się w cały życiorys pana Donalda Tuska, który już w młodości odrzucał ten kanon polskich wartości, mówiąc, że "Polskość to nienormalność". Nigdy nie zapomniał swojego pierwszego credo i teraz wyraził to ponownie, dając sygnał do wszystkich organizacji lewicowych, skrajnie lewicowych, liberalnych, że jeżeli wygramy wybory przebudujemy Polskę w tym wymiarze świata wartości.

- Kto podnosi rękę na Kościół, chce go zniszczyć, ten podnosi rękę na Polskę. Ja jestem praktykującym katolikiem, ale gdybym nim nie był, mówiłbym to samo, bo to jest oczywistość - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński. Dlaczego w takim razie Donald Tusk tego nie odczuwa? Chodzi o obiektywne spojrzenie na znaczenie Kościoła katolickiego w historii Polski.

Obiektywnie rzecz biorąc to Państwo polskie powstało w wyniku chrztu. Początek Państwa polskiego bierze się z momentu chrztu. Ze chrztem Polski nierozerwalnie związane jest dziedzictwo kulturowe, dziedzictwo Państwa polskkiego. Nie byliśmy wcześniej państwem plemiennym, czy pogańskim, które w pewnym momencie przyjęło chrzest. Nie. Początek państwa równa się chrzest. W tym kanonie wartości Państwo polskie zawsze wzrastało. Kościół na przestrzeni ponad tysiąca lat dał dowód na to, że kiedy Państwo polskie cierpiało, to i kościół cierpiał. Gdy ginęli Polacy, ginęli tez księża, zakonnice i zakonnicy. To zawsze było spójne. To była jedna wspólnota - Kościół i Naród. Zniszczenie Kościoła można przyrównać do zniszczenia Państwa polskiego. I o tym powiedział prezes Jarosław Kaczyński. Podzielam to zdanie, że jeżeli w Polsce zniszczyć chrześcijaństwo, to może dojść również do zniszczenia Państwa polskiego.

Jan Mosiński z PiS zapowiedział złożenie zawiadomienia do prokuratury w sprawie redaktora naczelnego magazynu "Liberte", Leszka Jażdżewskiego.

Podzielam opinie pana posła, ponieważ wyzywanie kogoś publicznie od świń, z mównicy... O zgrozo! Co to byli za ludzie na tym wykładzie na Uniwersytecie, że jeszcze wyzywanie kogoś od świń spotykało się z taką burzą oklasków. Trzeba się zastanowić co to jest za środowisko. Nie można kogoś publicznie przez mikrofon, na publicznym spotkaniu wyzywywać od świń. To podlega karze.

Not. KZ