Jak tłumaczy Zgromadzenie Izby Adwokackiej w Warszawie, przyczyn protestów jest kilka. Chodzi głównie o sytuację prawną adwokatu, którzy nie zgadzają się na rozszerzenie bezpłatnej pomocy prawnej poza osoby znajdujące się w trudnej sytuacji materialnej.

Przedstawicielom tego zawodu nie podoba się także zasada pełnej dobrowolności uczestnictwa adwokatów w systemie nieodpłatnej pomocy prawnej oraz niezwalnianie wynagrodzenia adwokatów z podatku VAT. Zresztą same wynagrodzenia również są, zdaniem protestujących, za niskie.

Dodają, że również krzywdzącym jest konieczność zapewnienia przez prawników na własny koszt sprzętu komputerowego oraz bazy aktów prawnych. Kolejnym kwestią jest narzucanie na adwokata „niepotrzebnych czynności sprawozdawczych”, które mają „godzić w istotę tajemnicy adwokackiej”.

– Od 13 lat państwo nie chce płacić pełnomocnikom za prowadzenie spraw z urzędu – tak bowiem trzeba nazwać sytuację, gdy adwokat za sprawę, np. o alimenty czy przywrócenie do pracy dostaje 60 zł; na takich warunkach nie można pracować – tłumaczy w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” adwokat Paweł Rybiński, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie.

– Życie uczy, że górnicy z łomami i butelkami w rękach mają większą siłę przebicia niż grupy, które próbują nie anarchizować systemu – uważa Rybiński.

KZ/ Tvp.info/ „Dziennik Gazeta Prawna”