Co niektóre państwa Europy Zachodniej i niektórzy politycy najwyraźniej trzeźwieją, gdy chodzi o inwazję imigrantów spoza naszego kontynentu.

Pod wpływem obywateli, ale zawsze. Cóż, lepiej późno niż wcale. Ostatnio na zamkniętym spotkaniu z posłami ze Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy na Bornholmie minister finansów Danii Kristian Jensen oświadczył, że nie do przyjęcia są sytuacje, w których imigranci starający się o azyl przywożą ze sobą kosztowności, spore sumy pieniężne, słowem: duży majątek, a potem żądają dla siebie i swoich rodzin przywilejów socjalnych.

Dodajmy, że nieraz wyższych niż mają obywatele duńscy. Jensen wie, co mówi. Wcześniej był ministrem spraw zagranicznych i zna reguły gry w dyplomacji, ale uznał, że dość ‒ że nie wolno już owijać w bawełnę. Zgodzić się z nim musi każdy kto nie patrzy przez ideologiczne okulary „poprawności politycznej”. Polityk z Kopenhagi, proponując limit finansowy dla azylantów i „zamrożenie” środków powyżej niego, przywożonych przez imigrantów, dostarcza kolejnych argumentów, że w sprawie imigrantów trzeba kierować się nie szantażem UE, ale bezpieczeństwem własnych rodaków i interesem kraju.

Ryszard Czarnecki

*komentarz ukazał się w w „Gazecie Polskiej Codziennie” (24.06.2017)