Gdy będziecie Państwo czytać te słowa, akurat będę wracał z konwencji wyborczej Republikanów w Cleveland (Ohio). Było zgodnie z przewidywaniami: trochę niespotykanych wcześniej publicznych protestów, występ przyszłej ‒ ewentualnie ‒ Pierwszej Damy i czwartkowe przemówienie Donalda Trumpa, który od zeszłego roku przebija kolejny sufit poparcia, w szeregu sondaży wyprzedzając rywalkę z Partii Demokratycznej.

Niepokoimy się o jego poglądy ‒ czy ich brak ‒ w kontekście polityki zagranicznej, ale powiedzmy uczciwie, iż nie jest to biało-czarny film: Hillary Rodham Clinton była sekretarzem stanu w administracji Obamy i odpowiada za nieszczęsny dla Polski i całego regionu tzw. reset w relacjach Białego Domu i Kremla. Ma niewątpliwie większe doświadczenie w polityce zagranicznej niż Trump, ale jeśli jemu zarzucamy niemądre wypowiedzi w kontekście Moskwy, to jej należy wytknąć nie tyle słowa, co kontrowersyjne czyny, poświęcające nasz i inne kraje na ołtarzu zbliżenia Waszyngtonu i Moskwy.

I jeszcze jedno: będąc prezydentem Trump nie będzie ingerował w wewnętrzne sprawy Polski ‒ takiej pewności przy żonie Clintona nie mamy. Wręcz przeciwnie (jej mąż już to niedawno zrobił)...

Ryszard Czarnecki

Gazeta Polska Codziennie 23 VII 2016