Jakie konsekwencje przyniesie Brexit dla Polski i Europy? Jakie efekty wywołają ostatnie działania Francji i Niemiec wewnątrz Unii? O bieżących problemach wspólnoty europejskiej rozmawiamy z europosłem Prawa i Sprawiedliwości Ryszardem Czarneckim.

 

Brexit stał się faktem. Co teraz czeka Europę? Jakie konsekwencje do będzie miało dla Polski?

Ekonomiczne skutki Brexitu są tak naprawdę nieznane. Na pewno gospodarka europejska przeżyje jakiś wstrząs, skoro odchodzi kraj, który do tej pory gwarantował jedną szóstą, a dokładnie 16 procent unijnego PKB. Z pewnością będą straty, ale na tę chwilę ciężko oszacować, jakie dokładnie. To, jakie będą dalsze konsekwencje Brexitu, będzie zależało od warunków porozumienia określającego wzajemną koegzystencję Unii i Wielkiej Brytanii. Może to być np. model norweski polegający na daleko idącej wymianie handlowej bez większych ograniczeń. Jeżeli tak by było, konsekwencje Brexitu mogłyby być mniej dotkliwe.

Co może najbardziej martwić w pierwszych dniach po decyzji Brytyjczyków o wyjściu z UE?

Mnie martwi to, że obecnie „święta trójca Unii”, czyli Juncker, Schulz i Tusk reaguje na Brexit w sposób wyraźnie emocjonalny, tak jakby chcieli się odegrać na Brytyjczykach. Ci panowie prezentują taką postawę, jakby chcieli powiedzieć „Fora ze dwora! Wynoście się jak najszybciej!”. Taki gwałtowny rozwód oczywiście powodowałby konflikty i obracałby się np. przeciwko imigrantom mieszkającym na Wyspach. Im bardziej Donald Tusk będzie agresywny wobec Wielkiej Brytanii, tym gorzej dla Polaków, którzy tam żyją. Taki „ostry rozwód” doprowadziłby do tego, że warunki na jakich Brytyjczycy odejdą z Unii, będą gorsze dla obu stron. UE będzie cięła kwestie handlowe, a Wielka Brytania kwestie socjalne. Upór unijnych elit, by podkręcić śrubę w relacjach z Wielką Brytanią będzie się przekładał na gorsze warunki dla wszystkich, w tym Polaków mieszkających w Zjednoczonym Królestwie.

A co możemy powiedzieć o ostatnich planach Francji i Niemiec dotyczących zacieśnienia więzów między krajami „starej Unii”? Plany te w mediach zyskały miano „idei superpaństwa”.

Jeżeli chodzi o ten pomysł, to Unia stara się wyciągać wnioski z ostatnich wydarzeń, jednak są to wnioski, które zwielokrotniają dotychczasowe błędy. Idea „superpaństwa” jest najkrótszą drogą do śmierci Unii Europejskiej. Oczywiście na takie pomysły nie może być zgody innych państw, nastąpi osłabienie wewnętrzne Unii, które jest na rękę Rosji. Zamiast teraz budować unijną solidarność, zewrzeć szeregi i szukać tego, co łączy, duet francusko-niemiecki przedstawia scenariusz, który jest nie do przyjęcia dla większości państw. „Wymusimy na Was siłą przyjęcie naszego modelu, a jak nie, to się nie załapiecie do pociągu jadącego do bogatego raju” – tak to brzmi. To zaprzecza fundamentom dawnej Wspólnoty Węgla i Stali.

Czy Brexit oznacza, że Wielka Brytania opuści Unię lada moment?

Czytajmy właściwie to, co robią brytyjscy politycy. Premier David Cameron ogłosił, że poda się do dymisji, ale dopiero w październiku. W domyśle, negocjacje o wyjściu będzie podejmował już nowy rząd za parę miesięcy. Z tego trzeba sobie zdawać sprawę, tego procesu nie można i nie powinno się przesuwać, mówiąc np. „Fora ze dwora” Brytyjczykom. Boris Johnson, czyli prawdopodobny przyszły premier Wielkiej Brytanii, wyraźnie odwleka moment tych negocjacji z Brukselą. To jest też w naszym interesie ekonomicznym, żeby kraj który dostarcza jedną szóstą PKB Unii jak najdłużej w tej Unii był. Mamy tu kwestię eksportu dokonywanego przez polskie firmy do Londynu za bagatela 11 miliardów euro rocznie. Jeżeli w warunkach negocjacji okaże się, że będą jakieś ograniczenia handlowe, to byłyby dla nas złe wieści. Nam się opłaca utrzymanie status quo.

Wielu ludzi w Wielkiej Brytanii chciałoby powtórzenia referendum. Czy Brexit rzeczywiście jest przesądzony i teraz pozostało nam tylko liczyć na jak najłagodniejsze wyjście Brytyjczyków z Unii?

Powiedziałbym, że scenariusz, w którym Wielka Brytania jednak w Unii zostaje, wcale nie jest tak nieprawdopodobny, jakby się mogło wydawać. Fundamentalna zasada brytyjskiej polityki mówi, że zawsze trzeba działać dla dobra kraju, nawet jeżeli miałoby się to wiązać czasami z „graniem nie fair”. Nie mogę sobie wyobrazić sytuacji, w której Zjednoczone Królestwo staje się ledwie królestwem Anglii i Walii, a przecież tak może się stać po ewentualnym odejściu Szkocji.

A więc rozpad Wielkiej Brytanii jako skutek Brexitu nie jest całkiem możliwy?

Premier Szkocji już podnosi temat niepodległości jej kraju. Może być tak, że elity w Anglii uznają, że aby chronić integralność terytorialną państwa, powtórzą referendum, albo też za referendum uznają przyspieszone wybory, które mogłyby się odbyć w przyszłym roku. Jeżeli ich wynik będzie wyraźnie inny, niż wynik ostatnich wyborów, wówczas może nastąpić sytuacja, w której Brexit zostanie zrealizowany. Nie mówię, że scenariusz alternatywny jest bardzo prawdopodobny, ale nie można go całkiem wykluczać i wyśmiewać. W interesie Polski tak ekonomicznym jak i geopolitycznym jest to, aby Wielka Brytania została w Unii jak najdłużej.

Bardzo dziękuję za rozmowę

Rozmawiał MW