Po pierwszej rundzie wyborów w Kraju Przymorskim ze stolicą we Władywostoku, konieczna była dogrywka, która wyłoniłaby zwycięzcę w wyścigu do gubernatorskiego fotela.

Kandydatów zostało dwóch: popierany przez „Jedyną Rosję” i prezydenta Putina urzędujący gubernator oraz biznesmen z Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej.

Dogrywka odbyła się w niedzielę 16 września i wieczorem 17 września wszystko było jasne. Po podliczeniu 95% głosów zwyciężał Andrei Iszczenko – kandydat komunistów w stosunku 49,02% do 48.56%. Poparcie Putina nie pomogło!

Zostało do przeliczenia pozostałe 5% głosów i oczywiście skrupulatnie to zrobiono. Jakież było zdziwienie wyborców, polityków a nawet i tych, których wybory nie interesowały, gdy rano 18 września komisja wyborcza ogłosiła, że w tych końcowych 5 procentach prawie nikt nie zagłosował na Iszczenkę. Traf chciał, że w workach w których transportowano kartki wyborcze ułożyły się one tak, że były tam same głosy na gubernatora Tarasienkę. Na przykład w komisji wyborczej nr 39802 dostał on 100% , w komisji 3818 – 100%, w komisji 3813 –98,46%.

Nie trzeba dodawać, że ten szczęśliwy przypadek zapewnił mu zwycięstwo.

Tego dnia po południu na ulice Władywostoku wyszło dwa tysiące ludzi, którzy powiedzieli, że nie ustąpią. Z Moskwy ma podobno przylecieć specjalna komisja.

Z ostatniej chwili: Szefowa Państwowej Komisji Wyborczej zaproponowała, by wybory na gubernatora w Kraju Przymorskim uznać za niebyłe.

źródło: Kresy24.pl