Anna Wielopolska
 
Coś tu nie gra
 
Tytułowy knajacki kolokwializm jest coraz bardziej adekwatny do wyłaniającej się nowej narracji, która złe wiadomości - nawet te o kryminalnych postępkach – przedstawia i tłumaczy jako dobre. Ten rezultat trumpizmu szerzy się coraz śmielej.

Jak złe wiadomości mogą być dobre? The Economist opisuje w tym tygodniu transakcję wykupienia za symboliczną kwotę 1 euro hiszpańskiego Banco Popular. Faktem jest, że bank upadał — w ciągu czterech dni stracił połowę wartości na giełdzie, a klienci wypłacali swoje pieniądze w tempie 2 mld euro dziennie, bo zbliżał się termin, kiedy bank wobec braku chętnego do jego ratowania inwestora musiał ogłosić bankructwo. Nazajutrz po upływie terminu bank Santander kupił Popular za 1 euro. Pozostawia to na lodzie około 300 tysięcy udziałowców banku Popular oraz inwestorów, którzy wykupili obligacje banku o wartości 2 mld euro. Zarząd Santander zaprezentował swój postępek jako bardzo pozytywny, bo „udało się” uniknąć katastrofy. Tygodnik pyta jednak, gdzie był nadzór bankowy, kiedy Popular pozytywnie zdawał egzaminy tak bardzo krytykowanych za surowość stress testów.

Europa, a ściśle strefa euro, ma się coraz lepiej, jak zapewnił Mario Draghi, szef Europejskiego Banku Centralnego. Stopy inflacyjne będą więc niższe niż przewidywane  w 2017 roku 1,5 proc. i w 2018 roku 1,3 proc. Rynek natychmiast wycenił dużo niżej euro. Według obserwatorów Europa jest coraz bardziej atrakcyjna dla inwestorów. Uważa tak na przykład Daniel Gross, szef brukselskiego think-tanku Center for European Policy Studies. Kiedy rok temu większość Brytyjczyków zagłosowało za wyjściem z Unii Europejskiej, za ich decyzją stało przekonanie, że Unia Europejska jest dysfunkcyjna i nie do uratowania. Tymczasem strefa euro stała się ostatnio ulubieńcem finansowych rynków I są ku temu powody, pisze Gross. Strefa wychodziła z kryzysu wolniej niż USA, ale obecnie ma przewagę nad Ameryką we wzroście gospodarczym na głowę mieszkańca  i w zatrudnieniu. Wprawdzie stopa bezrobocia spada wolniej niż w USA, ale też do pracy powraca więcej bezrobotnych niż w Stanach Zjednoczonych. Ponadto zasady fiskalne strefy euro, w tym tak krytykowany Pakt o Stabilizacji i Wzroście z 2012 roku zdają się spełniać dobrze zadanie.

O tym, że jednak nie jest całkiem dobrze, przypomina na przykład Nouriel Roubini, który w przeciwieństwie do Mario Draghiego nie wycofał określenia downside risks, czyli pogarszającego się ryzyka dla gospodarki. Roubini wprawdzie pisze o światowej, a nie o europejskiej gospodarce (przypomina, że dotychczasowe trzy momenty niebezpiecznego zachwiania zawdzięcza ona Chinyom), ale ostrzega, że wielką i niebezpieczną niewiadomą jest Trump. Wzrost w Europie jest ślamazarny i wciąż jeszcze nieznane są skutki Brexitu ani wyniki wyborów w przyszłym miesiącu we Włoszech, gdzie duże szanse na wygraną ma Ruch Pięciu Gwiazd planujący zdecydowanie wycofanie się z euro. Trump natomiast przez wtrącanie się do korporacyjnej Ameryki (które Roubini nazywa elegancko mikrozarządzaniem) oraz przez programy infrastrukturalne może doprowadzić do tego, że Federalna Rezerwa podniesie stopy procentowe znacznie szybciej, niż wszyscy się spodziewają, co wykolei proces zdrowienia amerykańskiej gospodarki i pociągnie za sobą resztę świata.

Więcej o tym, jakie niebezpieczeństwa płyną z planów Trumpa i dotychczas podjętych decyzji, pisze Center for Economic Policy Research w nowym e-booku o polityce gospodarczej tej administracji. To zbiór 18 esejów, z których pięć dotyczy relacji gospodarczych Ameryki Trumpa z resztą świata.

Choć wiadomości polityczne z USA w niczym nie przypominają zapowiadanych reform, w tle chaosu Republikanie wciąż mówią o wycofaniu ustawy Dodda-Franka regulującej amerykańską bankowość i rynki finansowe. Dobre i krótkie przypomnienie, dlaczego zdaniem krytyków jest to konieczne, podaje fundacja Heritage. Autorzy powtarzają argumenty, iż ustawa spowolniła wzrost gospodarczy, bo spętała banki w małych społecznościach, a więc tym samym mały i średni biznes. Za najgorsze skutki ustawy autorzy uważają utworzenie Rady Nadzorującej Stabilność Finansową, władzy do nadzoru uporządkowanej likwidacji (bankructw), oraz Biura Finansowej Ochrony Konsumenta.

Jak wiadomo, ekonomiści i politycy poprzedniej administracji mają odmienne zdanie. Na przykład były szef Federalnej Rezerwy Ben Bernanke obstaje przy twierdzeniu, że nadzorowanie procesu uporządkowanych bankructw jest wręcz nieodzowne, bo jak wiadomo decyzje rządu federalnego o ratowaniu bankrutujących finansowych instytucji w 2008 roku pozostają do dziś kontrowersyjne. Inny autor pisze dla Brookings Institute, że konieczne jest utrzymanie mechanizmu clearingowego dla transakcji derewatyw, bo jest to mechanizm kontrolujący ryzyko, którym obciążone są te instrumenty.

Ryzyko dla świata przedstawia też chińska gospodarka. Może najpoważniejsze z punktu widzenia perspektywy nagłego wstrząsu jest to, iż Chińczycy żyją w bańce mieszkaniowej i ceny na rynku nieruchomości w Kraju Środka wzrosną jeszcze o 50 proc. Tak twierdzi Zhu Ning, który jest chińskim guru na temat rynków finansowych, wicedyrektorem Krajowego Instytutu Badań Finansowych i autorem pracy pod wyjaśniającym wszystko tytułem „Gwarantowana bańka Chin: jak zakulisowe wspieranie przez rząd napędzało gospodarkę, kreując jednocześnie ryzyko systemowe”. Praca ta jest wynikiem zastosowania przez Ninga miar i modeli ekonomicznych znanych mu ze studiów na uniwersytecie Yale. W wywiadzie dla Bloomberga zastanawia się on jednak, czy modele zachodnie są adekwatne do sytuacji Chin, które przez minione 30 lat raz po raz zaprzeczały przewidywaniom zachodnich ekonomistów.

O tym, że nie jest dobrze, świadczy dobitnie fakt, iż od kilku miesięcy wzrasta zainteresowanie tak zwanymi sovereign state-contingent debt instruments (SCDIs). To instrumenty łączące obowiązki wynikające z obsługi długów emitenta z określoną zawczasu zmienną, które mają na celu łagodzenie presji na finanse emitenta w państwach z trudnościami gospodarczymi. Zainteresowanie tymi instrumentami nie dziwi, zważywszy na to, jak wiele krajów trwa w zadłużeniu, które powoduje (w dużym skrócie) trudności w płynności finansowej państw. SCDIs mogą być pomocne w rozluźnieniu presji zadłużenia. Międzynarodowy Fundusz Walutowy opublikował niedawno pozytywną ocenę stosowania tych instrumentów i deklarację poparcia dla nich. Autorzy rekomendacji zastrzegają przy tym, że SCDIs nie mogą zastępować zdrowych makroekonomicznych polityk państw.

W tym tygodniu trzy nowe analizy na łamach portalu Center for Economic Policy Research o tym, jaki wpływ mogą mieć SCDIs na finanse państwa. Dotychczasowe analizy były osadzone w dość ograniczonych parametrach zewnętrznych, obecnie opublikowane poszerzają wiedzę o stosowaniu tych instrumentów. Pierwsza przedstawia wnioski o pozytywnych skutkach rozwoju rynku obligacji połączonych z inflacją. Druga pokazuje konkretne wyniki zastosowania obligacji połączonych z PKB. Trzecia daje dosłownie narzędzie do obliczania projekcji z różnym typem obligacji.

Na koniec — coś tu wybitnie nie gra także w sprawie połączeń rodzinnych biznesów Trumpa z Rosją. Na przykład okazuje się, że zięć prezydenta Jared Kuschner szukał dramatycznie dopływu gotówki z Rosji (konkretnie 250 mln dolarów), aby móc spłacić kredyty zaciągnięte w Chinach pod zastaw Trump Tower. New York Times z kolei napisał, że bank, w którym Kushner próbował uzyskać pomoc, to państwowy Vnesheconombank prowadzony przez byłych KGB-istów.

Otwarta licencja