- Polskość nie miała na mnie większego wpływu – mówi Morgane Polański. Jak dodaje, bycie córką reżysera i aktorki ułatwia jej własną karierę.

– Było mi łatwiej. Bardzo wcześnie zaczęłam przygodę z kinem, dom był przepełniony tymi tematami, ale musiałam dostać się na studia, skończyć je, udowodnić swoją wartość – mówi w rozmowie z portalem tvp.info aktorka Morgane Polański, córka Romana Polańskiego i Emmanuelle Seigner.

Morgane Polański w tym roku ukończyła Central School of Speech & Drama na Uniwersytecie Londyńskim. Dołączyła do obsady serialu „Wikingowie” jako księżniczka Gisela. Promuje produkcję w Polsce.

Jak mówi, polskość nie miała na nią większego wpływu.

– Ale tata jest Polakiem, ciągle mówi po polsku i święta nie mogą obyć się bez bigosu – zdradza. Morgane lubi polską kuchnię: barszcz, chłodnik i ogórki kiszone.
Morgane swoją przygodę w filmie rozpoczęła jako 5-latka, kiedy zagrała epizodyczną role w filmie swojego ojca „Pianista”. Potem był „Autor widmo”, także Polańskiego i „Oliver Twist”. Można ją także zobaczyć w „Graystone” Russella Englanda oraz w „Kulisach sławy” i „Dziewiątych wrotach”. W teatrze grała m.in. w „Przebudzeniu wiosny”, „Śnie nocy letniej” i „Heddzie Gabler”.

Przyznała, że pracując na planie ufa przede wszystkim swojej wiedzy, którą zdobyła podczas studiów. – Nauczyłam się decydować i wiedzieć, co do mnie pasuje i jak powinnam zagrać pewne kwestie – powiedziała. Więc nie zdarza się je dzwonić do rodziców po poradę. Przyznała, że rodzina chętnie ją recenzuje. – Siadamy i rozmawiamy, Mówią mi, co sądzą o rolach, które zagrałam. Są przy tym bardzo szczerzy – opowiedziała.

KJ/Tvp.info