Niemal połowa meczetów francuskich jest chroniona przez tamtejsze służby. Pomimo, że to w katolickim kościele doszło do mordu na księdzu, ochrona chrześcijańskich świątyń jest aż ponad sześciokrotnie mniejsza – informuje pch24.pl

W samym 2016 roku liczba ataków na chrześcijan we Francji wzrosła o 60 procent w stosunku do lat ubiegłych.

„Wierzący i obywatel” to temat tegorocznego panelu Rozmów Royamount, który odbył się po raz kolejny w klasztorze cystersów, 30 km od Paryża. Wypowiadał się na nim m.in. obecny francuski premier Bernard Cazeneve. Przyznał, że bardzo mocno spadła ilość aktów antysemickich (o 61 proc. w tym roku) oraz antymuzułmańskich (o 52 proc. w stosunku do zeszłego roku), ani słowem nie wypowiadając się na temat sytuacji chrześcijan.

Powiedział tylko, że: „Jest czymś nie do zniesienia, by w naszym kraju, mężczyźni byli napadani za to, że noszą kipy, kobiety za noszenie szali, tak samo jak nie jest do zniesienia podpalanie kościołów czy profanowanie cmentarzy”.

Premier zaznaczył, że 2800 kościołów, 1000 meczetów i 800 synagog jest chronionych przez siły bezpieczeństwa i wojsko. Nie powiedział jednak, że meczety nie bywają zagrożone atakami terrorystycznymi, w przeciwieństwie do świątyń katolickich. Patrząc na dodatek na liczbę świątyń chrześcijańskich, muzułmańskich i żydowskich, dochodzimy do wniosku, że chronione są 2 na 5 meczetów, kościoły natomiast… 2 na 32. Skoro zaś o 60 procent wzrosła agresja wobec chrześcijan w tym roku, przechwalanie się obecnego premiera jest co najmniej nie na miejscu i przeczy faktom.

dam/pch24.pl,Fronda.pl