"Po 1945 r. osiągnęliśmy nieprawdopodobny wprost sukces. Wygraliśmy pokój. Przezwyciężyliśmy nacjonalizm i żądzę władzy związaną z istnieniem państw narodowych.

Żeby ta wspaniała zwycięska opowieść trwała, musimy dążyć do większej integracji i znowu oddalić groźbę recydywy nacjonalizmu" - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" pedofil i lewak, Daniel Cohn-Bendit.

Cohn-Bendit narzeka, że dziś wygląda to tak, jakby "Europa była problemem, a nie rozwiązaniem". Dlaczego? "Znowu rządy narodowe zaczynają mówić o niemieckiej Europie, francuskiej Europie, holenderskiej Europie, wedle własnych wyobrażeń albo fobii. Brakuje nam błyskotliwych przywódców z jasną głową i wizją. Ci dzisiejsi nie chcą widzieć problemu. Są jak dzieci bawiące się w chowanego" - mówi lewak.

Zaatakował następnie Polskę, mówiąc: "Musimy stworzyć suwerenność i demokrację europejską. Tej debaty się nie uniknie. I tę debatę przeciw nacjonalistom i populistom możemy wygrać. Mamy argumenty. Ci cholerni Polacy, po co zrzucili komunizm? Żeby odzyskać demokrację i zostać częścią Europy".

Przedstawiał potem antagonizm między swoim lewackim pojmowaniem demokracji, a jej pojmowaniem przez Polskę czy Węgry. Mówił: "O zasadzie rządów większości opowiada Viktor Orbán. Kilka lat temu odbyłem z nim debatę. Mówiłem: „Ty walczyłeś z komunistami o demokrację. Byłeś liberałem. Demokracja to nie jest panowanie większości”. A on na to: „Ja nie chcę demokracji liberalnej, tylko rządów większości”. On chce demokracji autorytarnej!

To samo macie z Kaczyńskim. Różnie rozumiemy wolność i demokrację. On mówi: demokracja to wybory i kto wygra, rządzi, jak chce. Ja odpowiadam: nie! Demokracja to nie wyborcza większość. Demokracja to konstytucja".

Wreszcie Cohn-Bendit zaapelował o stworzenie europejskiego budżetu, który kontrolowałby Parlament Europejski, a którym zarządzałby europejski rząd.

Lewak wychwalał dalej wspólnotą walutę euro jako zwronik Europy. "Euro to zwornik Europy. Kiedy NRD i RFN miały się jednoczyć, Mitterrand powiedział Kohlowi: „Dobrze, ale Europa musi się bardziej zintegrować” – i wysunął pomysł wspólnej waluty. Chodziło o to, żeby uniknąć hegemonii Niemiec. Kohl musiał to zaakceptować i poświęcić markę, która była świętością, w zamian za zgodę Europy na zjednoczenie Niemiec. Euro wprowadzono później, ale wtedy zaczęto w tę stronę dążyć. Euro jest narzędziem cywilizowania nacjonalizmów" - mówił.

Z wyjątkową, bezczelną i w gruncie rzeczy ośmieszającą arogancją Cohn-Bendit zestawia dalej ze sobą Orbana, Kaczyńskiego, Putina i Erdogana, a potem... pluje na Kościół w Polsce. "Kościół katolicki był w Polsce opoką przeciw komunizmowi. Ale po jego obaleniu nie przystosował się do realiów Europy i nie przyswoił sobie wartości europejskich" - mówi.

ol/wyborcza.pl