Niejaki Norman Davies, tytułujący się, o zgrozo, profesurą, wygłosił najbardziej absurdalną ocenę polskiej polityki, jaką tylko można sobie wyobrazić. Mamy wrażenie, że o ile pan Davies przeczytał może i kilka książek o polskiej historii, to z polskiej prasy sięga tylko po "Wyborczą", ewentualnie po "Newsweek"...

Rząd Prawa i Sprawiedliwości zdecydował, że należy połączyć ze sobą Muzeum II Wojny Światowej oraz Muzeum Westerplatte, celem stworzenia Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 roku. Miałoby to zapobiec ewentualnym odchyłom ideologicznym władz muzeum w stronę wizji niemieckiej i lewackiej, zakłamującej rzeczywistość. Tak przedstawiałto profesor Gliński, odpowiadający za reformę: "Przyczyną połączenia jest zapewnienie zwiększonej efektywności działań na rzecz podtrzymania i upowszechniania tradycji narodowej i państwowej, w szczególności w nawiązaniu do dziejów Polski w okresie II wojny światowej, w tym wojny obronnej 1939 r., właściwe uhonorowanie miejsca symbolicznego, jakim jest pole bitwy na Westerplatte".

Sprawę z niejasnych przyczyn skomentował wspomiany na początku artykułu profesor (tak, niestety, profesor...) Davies. Zamiast wypowiedzieć się o pomyśle rządowym merytorycznie, zaczął... bluźnić.

Stwierdził mianowicie, że PiS zachowuje się "paranoicznie", Kaczyński działa jak "politbiuro" i prowadzi "politykę pamięci" celem rozliczenia się z Wałęsą i Tuskiem. Wreszcie po prostu zwyzywał Jarosława Kaczyńskiego: "On zachowuje się jak bolszewik i paranoidalny awanturnik. Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem w Europie. Gdańsk to szczególne miejsce ze względu na skojarzenia z Lechem Wałęsą, 'Solidarnością' i Tuskiem, który tam się urodził, skończył historię i wmurował kamień węgielny pod budowę muzeum. Kaczyński był w 'Solidarności', wspierał Wałęsę w kampanii wyborczej. Potem Wałęsa go odsunął, więc Kaczyński od tego czasu planował zemstę" - mówił Davies.

bjad