Redaktor naczelny "Newsweeka", Tomasz Lis, bardzo eufemistycznie rzecz ujmując, nie pała miłością do rządu Zjednoczonej Prawicy- to prawda znana wszystkim obserwatorom życia politycznego w naszym kraju. Jednak to, co zrobił tym razem, przekracza wszelkie granice. 

Nie jest tajemnicą, że Tomaszowi Lisowi nienawiść do obecnej władzy przesłania racjonalne myślenie i coraz bardziej trudno traktować go poważnie. Czy jednak w porządku jest atakowanie zwykłych ludzi? Wyborców Prawa i Sprawiedliwości, nawet jeżeli nie wszyscy z nich mogą pochwalić się imponującym wykształceniem, dobrą pracą i "życiem na poziomie"?

Swój wstępniak w najnowszym numerze tygodnika publicysta zatytułował "Pakt z diabłem". Tym "diabłem" jest oczywiście Prawo i Sprawiedliwość. Wyborcy tej partii, w ocenie Tomasza Lisa, nie potrafią myśleć samodzielnie, są za to programowani. Programowani na "nienawidzenie" kolejnych osób. Są przez partię rządzącą "formatowani".

"Takich umiejętności nie zdobywa się z dnia na dzień. To efekt mozolnego, wieloletniego treningu. Jeśli już uwierzyłeś, że efektem całych lat najwyższego wzrostu gospodarczego na kontynencie jest kraj w stanie ruiny, przechodzisz szczebel wyżej. Musisz uwierzyć, że aferą stulecia nie jest przekręcenie kilku milardów złotych, ale drogie wino i ośmiorniczki"- atakuje Lis, zapominając chyba, że koalicja PO-PSL ma na sumieniu nieco więcej niż "nieszczęsne" ośmiorniczki. "W następnym etapie musisz uwierzyć, że sędziowie to banda złodziei..."- pisze dalej publicysta. Sęk w tym, że nikt w rządzie Zjednoczonej Prawicy nie mówił, że sędziowie są "bandą złodziei". Zarówno minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro, jego zastępcy w resorcie, jak i prezydent, premier czy prezes PiS wskazywali, że wśród sędziów zdarzały się patologiczne przypadki. Przedstawiciele rządu wielokrotnie podkreślali, że nie można potępiać w czambuł sędziów, wskazywali jedynie na pewne patologie, takie jak sytuacja, gdy sędzia, który ukradł wiertarkę, dalej orzeka sobie jakby nigdy nic. To zresztą nie jedyna manipulacja, bo nieco dalej Lis oczywiście wspomina o "gorszym sorcie" i "zdradzieckich mordach" (kolejne określenia, w które uwierzyli "sformatowani" wyborcy PiS), udając, że nie wie, do kogo słowa te były skierowane i w jakim kontekście zostały wypowiedziane. W sumie wydaje się, że w "gorszy sort", "zdradzieckie mordy" i "resortowe dzieci" najsilniej uwierzyli akurat przeciwnicy PiS, regularnie samobiczując się tymi określeniami. W tekście nie zabrakło również "kasty"- ci "głupi" wyborcy, którzy zagłosowali nie na tę władzę, której chciał Lis, uwierzyli w kastę. Co z tego, że określenie "kasta" zostało wypowiedziane przez jedną z przedstawicielek środowiska sędziowskiego, a politycy Prawa i Sprawiedliwości posługują się tym określeniem, by przedstawić kolejne przypadki patologii i niezrozumienia przez CZĘŚĆ sędziów ich misji. 

Jeżeli jednak ów "sformatowany" wyborca uwierzy w kolejne okropieństwo, to wciąż jest jeszcze kolejny "piekielny krąg": potępienie protestujących w Sejmie osób niepełnosprawnych. Co z tego, że szczególnie ostatnie dni protestów w Sejmie jednoznacznie pokazały, że przynajmniej części z protestujących zależy wyłącznie na awanturze, a na pewno nie kompromisie. Jeżeli protest nie był polityczny na początku, to jego ostatnie dni pozbawiły nas wszelkich złudzeń. 

Pod koniec tekstu Tomasz Lis nazywa IPN "Instytutem Podłości Narodowej", przekonując, że instytucja ta "święci triumfy", mimo iż "ustawa o IPN przegrała". Cóż z tego, że politycy PiS potrafią przyznać się do błędu, wycofać się z niego? Wycofali się z nowelizacji, za którą byli potwornie atakowani przez media w Polsce i za granicą. Ustąpili i też źle. Co ciekawe, Lis atakuje rząd za "pisanie ustaw w obcych stolicach". No, to już jest jakieś "oszołomstwo"! 

Pisze to człowiek, który nie może pogodzić się z faktem, że władzę straciła partia, która... formatowała wyborców. "Programowała na nienawidzenie" "sekty smoleńskiej", "oszołomów", "kurdupla". To z tej partii wyszedł Ryszard Cyba, który zastrzelił Marka Rosiaka. Programowała na puste hasła "zgoda i bezpieczeństwo", wygłaszane przez prezydenta, który krzyczał i wygrażał pięścią. Uzależniła Polskę od rosyjskiego gazu, przymykała oko na mafie VAT, które narażały budżet państwa na wielomiliardowe straty. Na Amber Gold i sprawę "wykończenia" polskiego przewoźnika "w tle". Lis pisze również o "utracie prestiżu" Polski, którą PiS chce sprzedać tym "głupim" wyborcom jako "świadectwo potęgi". Czy tę utratę prestiżu zaobserwowaliśmy na szczycie UE poświęconym migracji? 

Kolejny tekst, z którego przebija nienawiść do Polaków za to, że wybrali sobie taką władzę, jakiej chcieli. I wcale nie chodzi ani o nieszczęsne ośmiorniczki, ani o "zdradzieckie mordy"... Oderwanie Lisa i jemu podobnych ludzi przepełnionych poczuciem wyższości wobec osób o odmiennych poglądach byłoby nawet śmieszne, gdyby nie było tak obrzydliwe i pełne nienawiści. 

 

 

ajk/Newsweek, Fronda.pl