Szef pomorskich struktur Komitetu Obrony Demokracji, Radomir Szumełda, został jakoby... pobity podczas pogrzebu "Inki" i "Zagończyka". KOD-ziarz wraz z grupką innych członków tej hucpiarskiej organizacji zjawili się na pogrzebie, żeby... Właśnie, oto jest pytanie! Po co? Czy tylko po to, by uczcić polskich bohaterów, jakim nielubiana przez KOD władza wreszcie oddaje należny im hołd? A może jednak także po to, by tylko swoją "kodowską obecnością" manifestować niechęć do rządu i sprzeciw wobec jego polityki?

Jakby nie było, Szumełda miał zostać napadnięty przez - według jego własnych słów - "około trzydziestu bandytów z ONR-u albo Młodzieży Wszechpolskiej". Napastnicy mieli go "szarpać, popychać, próbować bić". Nie wiemy, na czym polega "próbowanie bicia". Nie wiemy też, jak można pomylić ze sobą członków ONR lub MW, dwóch zupełnie odrębnych organizacji. Te wszystkie niewiadome nie przeszkadzają jednak liberalnym mediom robić wielkiego szumu wokół sprawy Szumełdy. "Liderzy KOD-u pobici przez ONR na pogrzebie Inki" - grzmi "Newsweek.pl", dodajmy, przecząc samym słowom Szumełdy o "próbowaniu bicia", a nie pobiciu.

Co ciekawe sam Szumełda twierdzi, że został poszkodowany także przez policję! Bo choć policja widziała, iż jest atakowany przez ONR, to "zamiast zatrzymać napastników, poprosili, abym opuścił teren bazyliki".

Nastepnie Szumełda schronił się pod skrzydłami szefa KOD, Mateusza Kijowskiego. Tam napastnicy (teraz w narracji występujący już jednoznacznie jako ONR-owcy) mieli atakować dalej. "ONR-wcy obrzucili nas wyzwiskami i obelgami. Krzyczeli: komuniści, złodzieje, pedały, czerwone świnie! Grozili, że trzeba nas zamordować. Kazali nam wynosić się z Polski" - mówi Szumełda według "Newsweeka".

Sam Kijowski twierdzi, że to było "wstrząsające". "W czasie kazania mówiono, że nie wolno zawłaszczać patriotyzmu, a zaraz potem młodzi patrioci postanowili się rozprawić z członkami KOD-u. To była duża grupa, kilkuset osiłków z flagami. Krzyczeli, że rozprawią się z nami po mszy" - powiedział Kijowski.

Jak dodawał, KOD będzie domagał się interwencji w tej sprawie od premier i prezydenta. Oczywiście wszystko ma więc charkater wybitnie antyrządowy. Prowokacja? Niewykluczone. Kim więc byli "ONR-owcy" albo "Młodzież Wszechpolska"? Może prowokacyjną, opłacaną za duże zagraniczne pieniądze, bojówką przerażonych rozwojem Polski liberalnych "elit"?

bbb