Donald Tusk prowadzi swoją perfidną grę, za pomocą której chce zbudować obraz Prawa i Sprawiedliwości jako partii proputinowskiej, a nawet antyukraińskiej. Kiedy Polska jest jednym z najważniejszych adwokatów sprawy ukraińskiej w debacie międzynarodowej, lider Platformy Obywatelskiej oskarża premiera Mateusza Morawieckiego o udział w spotkaniu… „antyukraińskiej międzynarodówki”.

Donald Tusk wystąpił dziś na konferencji prasowej. Ogłosił, że głównym powodem jej zwołania jest spotkanie „antyukraińskiej międzynarodówki” w Madrycie, w którym udział zapowiedział premier Mateusz Morawiecki. Szef PO stwierdził, że to powtórka „ponurego spektaklu” sprzed kilku tygodni, kiedy to w Warszawie spotkali się przedstawiciele europejskich ugrupowań konserwatywnych. Wskazał, że w spotkaniu weźmie udział premier Węgier Viktor Orban i kandydatka na prezydenta Francji Marine Le Pen.

- „Wzywam pana premiera Morawieckiego do tego, żeby zdementował, że będzie spotykał się z tymi politykami, których antyukraińska postawa i proputinowska postawa jest oczywista i jasna od wielu, wielu miesięcy. Albo, żeby - jeśli jest prawdziwa ta informacja - że ma zamiar w tym spotkaniu uczestniczyć, żeby natychmiast podjął decyzję o nieuczestniczeniu w tym spotkaniu”

- powiedział Tusk.

W czasie konferencji prasowej Tusk sugerował też, że był podsłuchiwany w czasie pełnienia urzędu szefa Rady Europejskiej.

- „Niezależnie od tego, czy byłem bezpośrednio inwigilowany przez Pegasusa, sam fakt, że moje rozmowy były podsłuchiwane, kiedy kontaktowałem się z Romanem Giertychem, który reprezentował mnie w kilu sprawach, jest już wystarczająco oburzający”

- stwierdził.

Zaznaczył też, że jeśli był inwigilowany za pomocą systemu Pegasus, to jednocześnie podsłuchiwano też przywódców, z którymi rozmawiał jako szef RE. Do danych tych natomiast w takim przypadku dostęp miałyby również władze Izraela.

- „To byłby skandal wyjątkowo paskudny i bardzo źle wpływający na i tak nie najlepszą dzisiaj reputację polskich władz”

- podkreślił.

kak/PAP, wPolityce.pl