Dziennikarz TVN, Marcin Prokop udzielił wywiadu serwisowi Dziennik.pl. Rozmowa była poświęcona m.in. ostatniej wizycie Prokopa w Stanach Zjednoczonych. Przy okazji prezenter podzielił się swoją refleksją na temat polityki. Co wspólnego ma Donald Trump z Jarosławem Kaczyńskim? Tego m.in. możemy dowiedzieć się z wywiadu Marcina Prokopa.
Dziennikarz alarmuje, że jeździ do Ameryki już od kilkunastu lat, ale podczas ostatniego wyjazdu spotkał się z "dużo większą ksenofobią niż kiedykolwiek wcześniej".
"Trumpowski duch i promowany przez niego izolacjonizm są coraz bardziej widoczne. Odczułem to nawet na własnej skórze"- stwierdził Prokop. Jak przekonywał, w taksówce czy w sklepie ludzie najpierw narzekają, a potem przechodzą płynnie do obwiniania imigrantów.
"Zostaliśmy (Marcin Prokop z bratem- przyp. red.) zatrzymani przez służby celne z podejrzeniem, że jedziemy do pracy na czarno. Przesłuchiwano nas przez dwie godziny w zamkniętym pomieszczeniu jak przestępców, było to dość stresujące"- wspomina prezenter. Jak podkreślił, pozwalano sobie na chamskie uwagi wobec obu zatrzymanych. Prokop stwierdził, że z taką sytuacją nie spotkał się nigdy wcześniej. Z opresji dziennikarza i jego brata wybawiła celniczka o polsko brzmiącym nazwisku. Następnie postanowił podzielić się refleksją polityczną:
"Amerykanie są bardzo spolaryzowani i pod tym względem Stany przypominają obecną Polskę. Sympatie polityczne zmieniły się w wyznanie"- przekonywał prezenter.
"Trump i Kaczyński to już nie są politycy, tylko kapłani własnej religii, mający własnych wyznawców, którzy wielbią ich niezależnie od okoliczności"- dodał rozmówca Dziennika.pl.
Cóż, dokładnie to samo można powiedzieć o Donaldzie Tusku lub innych "bożyszczach" opozycji totalnej...
yenn/Dziennik.pl, Fronda.pl