Dwa wczorajsze wydarzenia związane z Portugalią pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego, ale oba mogą nas sprowokować do zadania sobie pytań - dokąd zmierzasz Europo? Oraz czy jeszcze jest nadzieja na uratowanie Twojej duszy?

Wydarzeniem dnia bez wątpienia była wczoraj setna rocznica objawień fatimskich i kanonizacja dwojga wizjonerów, którym w 1917 roku objawiła się Matka Boża - Franciszka i Hiacynty. Uroczystości, jakie odbyły się w Portugalii były jednym z najważniejszych momentów dla Kościoła w ostatnim okresie i na pewno najbardziej doniosłą chwilą dla Kościoła w Portugalii w ostatnich latach.

Oto wczoraj świat na codzień pogrążony w pogoni za pieniądzem, walką o przetrwanie, czy hedonizmie zatrzymał się, przynajmniej na moment, zastanowił nad swoim istnieniem, pochylił się nad tajemnicami objawionymi skromnym pastuszkom sto lat temu przez matkę Zbawiciela. Oczywiście najgłębiej wczorajszą kanonizację przeżywali katolicy, jednak jak nietrudno było zauważyć, włączając telewizor, czy przeglądając internet, Fatima była obecna we wszystkich mediach, także tych, które zazwyczaj nie zaprzątają sobie głowy religią.

Współczesny zlaicyzowany świat (a szczególnie Europa) zajęty jedynie egzystencją ciała i zapominający o egzystencji ducha, o drodze do życia wiecznego, lub potępienia, wczoraj chcąc nie chcąc przynajmniej na chwilę przypomniał sobie, że jest coś więcej, że objawiła nam to sama Maryja. Że przyniosła nie tylko zapowiedź wojen, ale także zapewnienie o istnieniu Piekła, którego każdy z nas może jednak uniknąć, jeśli tylko zawierzy Bogu i odda się jemu, a nie wyłącznie zachciankom ciała.

Tymczasem Europa śpi, Europa obrosła w tłuszcz, Europa już nie tylko nie słucha głosu Boga, ale nawet przestała przejawiać jakąkolwiek skłonność do refleksji nad własną egzystencją. Czy aby na pewno? A może rocznica wydarzeń fatimskich będzie impulsem do przebudzenia?

Bo w końcu czy człowiek może bez przerwy żywić się jedynie tym, co jałowe, co pozbawione jest jakiegokolwiek sensu i głębi? Czy pieniądze, tudzież pusta rozrywka rzeczywiście mogą go nasycić? Takie pytania choć powstałe na zupełnie innej płaszczyźnie mogły zrodzić się wczoraj również w głowach ludzi, którzy oglądali finał piosenki Eurowizji. Europejski festiwal kiczu od lat emanuje tandetą, świeci światełkami, strzela fajerwerkami, a czasem nawet gorszy nagością, czy promowaniem postaw nie mających nic wspólnego z wartościami, które ukształtowały Stary Kontynent, że wspomnieć należy jedynie triumf "kobiety z brodą" Conchity Wurst sprzed paru lat.

Oczywiście trudno od Eurowizji wymagać przesadnie skomplikowanego przekazu, ale wymaganie odrobiny estetyki chyba jest zasadne. Tym bardziej miłym zaskoczeniem był występ Portugalczyka Salvadora Sobrala, który pokazał się na scenie skromnie ubrany i wyśpiewał piękną romantyczną balladę o miłości, pełną pasji i niepozbawioną sensu. Jego bezapelacyjny triumf (uzyskał najwięcej punktów wśród jurorów oraz widzów) pokazuje, że gdzieś w Europie tli się pragnienie czegoś więcej, niż obserwowania roznegliżowanych tancerek i bezrefleksyjnego przyswajania badziewnych głupot.

Jednym słowem - Europa pragnie sensu, pragnie piękna. Bo przecież pragnie go każdy człowiek. Kto wie, może pewnego dnia Europa zacznie go szukać jeszcze mocniej i wsłucha się nie tylko w melodię portugalskiego śpiewaka, ale też w słowa Matki Bożej przyniesione na Portugalską ziemię?

daug