Najpierw warto przypomnieć kim jest medialna twarz Palikota. Andrzej Rozenek to postać nietuzinkowa. Jest wicenaczelnym urbanowskiego pisemka „Nie” i zdaje się wielbić takich ludzi jak Lenin. Kilkanaście dni temu jego osobę opisała „Rzeczpospolita”. „Przed siedzibą gubernator Sankt Petersburga stoi pomnik Lenina. Na tym tle Andrzej Rozenek, rzecznik Ruchu Palikota, zrobił sobie zdjęcie, które wstawił w swoim blogu. Pod zdjęciem napisał: „Przywódca rewolucji październikowej wskazuje palcem kierunek, to dobry azymut, więc też go pokazuję”- czytamy w dzienniku. W autobiograficznej notce na stronie „Nie" do swoich pasji zaliczył „dopier... czarnym". W 2000 r. w artykule „Psy, szczury i płody" o poronionych dzieciach napisał: „W Polsce AWS – UW nawet w czasie spaceru z  psem można natknąć się na  martwy płód w reklamówce". W sprawie zamordowanego przez SB Stanisława Pyjasa pytał z kolei: „Ile razy trzeba umorzyć sprawę, żeby była na dobre umorzona", podkreślając, że w momencie śmierci Pyjas był pijany, jego obrażenia mogły powstać w wyniku upadku ze schodów, a żaden proces nie dowiódł, że zamordowali go komuniści. To tylko wycinek z twórczości medialnej szabelki Palikota.


Dzisiaj Rozenek powiedział, że Jarosław Gowin będzie mógł "realizować sprawiedliwość watykańską". „Opus Dei ma zdobywać wpływy w elitach władzy – protestuję przeciwko temu” – dodał przedstawiciel Ruchu Palikota, który w przerwach między czytaniem własnej obrzydliwej gazetki, zdaje się fascynować twórczością Dana Browna. Cóż, każdy wybiera lektury dopasowane do swojego poziomu intelektualnego. Posłowie Palikota bez przerwy pokazują swoje prawdziwe oblicze. Ich lider natomiast lansuje w mediach takie osoby jak Rozenek czy wcześniej Kotliński, który jednak został w pewnym stopniu spacyfikowany przez „salon”. Trudno się dziwić, że Palikot stosuje akurat takie triki. Jego elektorat w dużym stopniu składa się z ludzi prostych, którzy nienawidzą księży podobnie jak rasiści nienawidzą murzynów a antysemici Żydów. Palikot, który jest inteligentnym człowiekiem, musi jednak spełniać ich wymagania. Niestety pragnę wytłumaczyć elektoratowi "RP", że w Opus Dei nie ma ani albinosów mordujących swoich przeciwników, ani donów, którzy strzegą tajemnicy o dzieciach Marii Magdaleny i Jezusa Chrystusa. Sukces finansowy „Kodu da Vinci” w kinach nie musi się przełożyć na poparcie społeczne Panowie. To nie ta bajka.


Natomiast jako katolik nie mam nic przeciwko obecności ludzi z Opus Dei w polskiej polityce. Ba, uważam, że brakuje nam "agentów" tej szerzącej słowo Boże organizacji, w takich partiach jak Platforma Obywatelska. Marzę również by agentura Opis Dei przenikła do Ruchu Palikota i nawróciła kilku grzeszników, którzy zrozumieliby, że nie ma sensu współpracować z karłami moralnymi. Niestety Opus Dei tak nie funkcjonuje. Pragnę jednak zaznaczyć, że panowie z Ruchu Palikota zapisali się do znakomitego klubu przeciwników Opus Dei. Z pewnością Rozenek będzie zadowolony z obecności w jednej drużynie z przedsoborowymi katolikami, lefebrystami, monarchistami i... falangistami. W końcu to hiszpańscy faszyści rozpoczęli nagonkę na „Dzieło” Escrivy, oczywiście robiąc to z zupełnie innych powodów niż światowe lewactwo. Ja się oczywiście raduję z takiego obrotu sprawy. Może dzięki wspólnemu frontowi walki z „katolicką mafią JPII” członkowie "RP" zostaną przekabaceni przez kolegów konserwatystów. A więc apeluję - idźcie tą drogą!


Łukasz Adamski