Wczorajszy pochód przemaszerował przez ulice Kairu, aby pod budynkiem państwowej telewizji zetrzeć się z wojskiem. Było to najbardziej krwawe starcie na ulicach Egipty od lutego.



Co najmniej 24 osoby nie żyją a 213 jest rannych, raportuje państwowa agencja prasowa MENA. Ciała nie są zidentyfikowane, ale jak podawała państwowa telewizja wśród zmarłych było również trzech żołnierzy. "To co stało sie dziś nie ma precedensu w Egipcie, 17 ciał zgniecionych przez wozy wojskowe" - napisał na Tweeterze aktywista egipski, Hossam Bahgat. "Widziałem ciała bez rąk czy nóg, z głowami wyrwanymi lub przyklejonymi do chodnika" - dodał. 


Chrześcijańska mniejszość jest w Egipcie dyskryminowana i często w przeszłości dochodziło do napięć między muzułmanami a mniejszością koptyjską. Jak jednak twierdzą aktywiści i obserwatorzy wczorajsze wydarzenie nie miało podłoża wyznaniowego, ale wynikało głównie z frustracji związanej z agresywnym podejściem wojska do protestujących i dążeń do przejęcia władzy przez wojskowych.



Zarówno miejscowi chrześcijanie jak i muzułmanie obawiają się, że wojsko próbuje utrzymać władzę. Jak twierdzi wielu aktywistów nawet jeśli dojdzie do wyborów, to decyzje i tak będą podejmowane przez militarnych przywódców. W Egipcie, który stoi u progu pierwszych od wielu lat wolnych wyborów, popularna jest spiskowa teoria, mówiąca o ukrytych planach generalicji utrzymywania reżimu przez wojsko, które z kolei wspierane jest przez bliżej nie określone siły z zagranicy kraju. Wczorajsze wydarzenie było według wielu aktywistów próbą wprowadzenia chaosu i kolejnego odsunięcia wyborów.


Rząd tymczasowy prosi o zachowanie spokoju. Premier Egiptu, Essam Sharaf , wołał dziś posiedzenie nadzwyczajne, podczas którego elity rządzące mają się zastanowić nad bezpieczeństwem w kraju i demokratycznym przebiegiem wyborów, których pierwszy etap ma odbyć sie 28 listopada.


se/www.bliskiwschod.pl/Źródła: Reuters, Al Arabiya News