Portal Fronda.pl: Po co Polsce Związki Strzeleckie?

Insp. ZS Marcin Waszczuk, Komendant Główny „ZS” Strzelec OSW: Związki strzeleckie wychowują, szkolą i przygotowują młodzież do pracy w służbach mundurowych od 25 lat. Działamy na trzech płaszczyznach. Pierwsza rzecz to przygotowanie do bezpośredniego militarnego zagrożenia z zewnątrz. Ma to na celu wspieranie Wojska Polskiego, Policji, Straży Granicznej i  pozostałych służb mundurowych, a gdyby te zostały rozbite przez agresora – przygotowujemy się doprowadzenia działań dywersyjno-sabotażowych, działań nieregularnych a więc do partyzantki. Drugim celem naszych działań jest przygotowanie młodzieży i społeczeństwa do „wojen” z naturą, to znaczy do przeciwdziałania skutkom klęsk żywiołowych i do pomocy lokalnej społeczności. Trzeci obszar wreszcie to wychowanie patriotyczne i społeczne. Wszystkie działania prowadzimy ponad wszelkimi podziałami, tak politycznymi, jak religijnymi czy społecznymi., bo gdy ratuje się drugiego człowieka, nie pyta się go, jakie ma poglądy.

W ostatnim czasie, w związku z wojną ukraińską, dużo mówi się o projekcie tworzenia Obrony Terytorialnej na bazie Związków Strzeleckich. Polacy mają tu jakieś własne wzory?

Trzeba podkreślić, że mamy bogate tradycje w próbach tworzenia OT. W 1937 roku liczne bataliony Obrony Narodowej nie zostały dobrze przygotowane i wykorzystane, bo „zaskoczyła” nas II wojna światowa. Tylko niektóre z tych batalionów podjęły walkę i tam, gdzie lokalnie walczyły, miały rzeczywiście dobre rezultaty. Większość została jednak wcielona do armii, zatracając najważniejszą swoją cechę, a więc - terytorialność. Nawet komuniści w okresie PRL tworzyli Obronę Terytorialną Kraju. OTK w PRL została jednak sprzeniewierzona dla rozmaitych prac fizycznych. Ironicznie rozwijano skrót OTK jako „otyły, tępy, kulawy”. Wreszcie w 1992 roku powstały BOT, Brygady Obrony Terytorialnej. Znowu jednak sprzeniewierzono główną zasadę - terytorialność i BOT wcielono do armii, gdzie otrzymały niezgodne ze swoim powołaniem funkcje mobilne.

Nawet najlepsza na świecie OT – szwajcarska – ma korzenie w polskich tradycjach. W czasie Powstania Styczniowego 1863 r. Szwajcarzy wysyłali do Polski swoich komisarzy, by śledzili działania nieregularne, początki naszej partyzantki. Po upadku Powstania internowali wielu Powstańców, by wyciągnąć od nich informacje na temat działań taktycznych. Warto też podkreślić, że gdy w 1992 roku tworzono BOT, przyjeżdżali do nas Duńczycy, by podpatrywać nasze działania. Dzisiaj duńska OT funkcjonuje bardzo dobrze. Naszej nie ma wcale. Wszystkie trzy inicjatywy, ta z roku 1937, OTK oraz BOT były w swoich początkach dobre, ale miały wspólną cechę „negatywną” – inicjatywę odgórną a „na dołach” w społeczeństwie nie było właściwego przekazu.

Dzisiaj jest inaczej?

Tak – teraz mamy potężną inicjatywę oddolną. Sądzę, że wszystkie organizacje strzeleckie                        i proobronne dążą do utworzenia Obrony Narodowej. Należy pamiętać, że my, Polacy, mamy piękne tradycje największej podziemnej armii w historii oręża światowego - Armii Krajowej,  a to są piękne tradycje regularnego Wojska Polskiego. Musimy skorzystać z wzorców, które posiadamy i stworzyć skuteczną obronę, ale nie na „ostatnie pięć minut” przed zagrożeniem, tylko wcześniej - tak, by na wypadek zagrożenia być już przygotowanym i dobrze zorganizowanym. Nasz Związek Strzelecki „Strzelec” OSW przygotował swój własny projekt - Strzeleckie Pododdziały Obrony Narodowej – SPON. Pół roku temu wiele mówiło się w Polsce – a nawet i za granicą – o tym, że pierwsze miasta Świdnik i Jarosław  tworzą swoje „własne lokalne wojsko”. Były to właśnie pierwsze pododdziały SPON.

Skąd wziął się pomysł na SPON?

SPON ma swoje korzenie w lipcu 2009 roku, kiedy to na pokaz szkolenia „Strzelca” w okolicach schroniska na Przechybie koło Nowego Sącza, na nasze zaproszenie, przyjechał śp. minister Aleksander Szczygło, wówczas szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Minister był zachwycony tym, co robi i jak szkoli się „Strzelec” i dał nam dwie bardzo ważne wskazówki. Pierwsza zakładała „wyjście z lasów” i zbliżenie się do powiatów i gmin, do władz samorządowych. Minister zalecił nam, byśmy pokazali nasz potencjał i zacieśnili współpracę na tym szczeblu, co miało stać się fundamentem tworzenia Obrony Narodowej czy Obrony Terytorialnej – to dwie podstawowe nazwy funkcjonujące w tym temacie. Drugą wskazówką ministra było to, żebyśmy poświęcali więcej czasu, pracy i uwagi w kierunku tworzenia zdolności bojowej naszych pododdziałów. To znaczy: wychowanie patriotyczne jako fundament, przygotowanie do pracy na wypadek klęsk żywiołowych – jak najbardziej, ale rzeczą najważniejszą i priorytetem jest i musi być bezpieczeństwo zewnętrzne państwa. Minister wskazał nam, że powinniśmy w bardziej rzeczywisty sposób przygotowywać nasze pododdziały do określonej minimalnej wartości bojowej, w ścisłej współpracy ze służbami mundurowymi, głównie z Wojskiem Polskim. Poszliśmy za tymi wskazówkami tworząc właśnie SPON.

To było sześć lat temu. Jak reagowało na działania „Strzelca” Ministerstwo Obrony Narodowej?

Za kadencji ministra Klicha składaliśmy przez 4 lata mnóstwo postulatów do MON odnośnie rozwoju OT i wykorzystania potencjału społeczeństwa, w szczególności w oparciu o Strzelca. Nie było żadnego odzewu. Należny szacunek oddaję byłemu już Departamentowi Wychowania i Promocji Obronności MON /dzisiaj Departament Komunikacji Społecznej/ - tam oficerowie i pracownicy wypracowywali podwaliny do zacieśnienia współpracy pomiedzy Jednostkami Wojskowymi a Strzelcem. Dzisiaj muszę  przyznać, że to właściwie nowy minister Tomasz Siemoniak, abstrahując od jego przynależności partyjnej /Strzelec działa ponad podziałami partyjnymi/ dostrzegł potencjał organizacji pozarządowych. Już na starcie swojego zarządzania MON, w październiku 2011 roku minister Siemoniak wyróżnił ZS „Strzelec” OSW jako drugą organizację w kraju za współpracę z Wojskiem Polskim. Powiedzieliśmy mu wówczas, że dyplom i ryngraf jest super, ale żeby za tymi słowami poszły czyny, że MON powinno zacząć wspierać organizacje strzeleckie w poważny i wymierny sposób, bo tylko wtedy Strzelec będzie w sposób rzeczywisty wspierać Wojsko Polskie i stanie się integralną częścią polskiego systemu obrony.

[koniec_strony]

Na czym to wsparcie miałoby polegać?

W sprawach „przyziemnych” potrzebujemy od MON dwóch rzeczy. Pierwsza sprawa to rozwinięcie naszych szkoleń na bazie i przy współpracy z Jednostkami Wojskowymi. Druga to baza logistyczna: sprzęt, mundury, hełmy, kamizelki kuloodporne – wszystko to, co w wojsku jest już nie do użycia, straciło swój resurs, a co my możemy wykorzystywać w szkoleniach - aż do zdarcia.

Dlaczego właściwie MON miałoby poprzeć właśnie projekt SPON?

Zacznę od tego, że tu nie chodzi o nasz Związek Strzelecki, a nasz projekt SPON nie jest „panaceum” na zagrożenia zewnętrzne militarne, bo to Wojsko Polskie ma być podstawowym gwarantem niepodległości i bezpieczeństwa państwa. Projekt SPON ma za zadanie służyć wspieraniu Wojska Polskiego i ogólnokrajowego systemu bezpieczeństwa poprzez stopniowe budowanie Obrony Narodowej na poziomie powiatów i gmin – najniższego podziału administracyjnego państwa. Projekt SPON ma cztery najważniejsze atuty. Po pierwsze to służba ponad wszelkimi podziałami, w oparciu o hasło tak silnie obecne w naszej tysiącletniej historii, „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Przytoczę tu słowa Józefa Piłsudskiego: nie dbam o to, czy lewy czy prawy, dbam o to by dobrze służyć Rzeczypospolitej. Po putinowskiej aneksji Krymu czołowi liderzy polskich partii politycznych mówili przez chwilę jednym głosem. To był wyraźny sygnał, że w sprawach bezpieczeństwa państwa Polacy MUSZĄ mówić jednym głosem. Chcemy iść w tym właśnie kierunku. Na naszym wewnętrznym forum służbowym jest zakaz używania nazw partii politycznych, żeby odcinać się od partyjniactwa. Nie ma natomiast miejsca dla frakcji komunistycznej – z przyczyn historycznych. Sięgnijmy do 1920 roku, kiedy u bram Warszawy stanęli bolszewicy, to wszyscy walczyliśmy w jednym szeregu: piłsudczycy, narodowcy, chłopi, socjaliści. Wszyscy, z wyjątkiem komunistów i Feliksa Dzierżyńskiego, który kolaborował z bolszewikami. Dlatego w naszych szeregach dla ich spadkobierców nie ma miejsca.

Drugi atut SPON to oszczędność pieniędzy podatników. Pododdziałów SPON na co dzień nie trzeba ani żywić, ani koszarować. W ich skład wchodzą zwykli obywatele, którzy wykonują normalną pracę zawodową, mieszkają we własnych domach czy mieszkaniach. Przechodzą do działania dopiero w momencie pojawienia się zagrożenia - meldują się w określonym miejscu, są już przeszkoleni i przygotowani, mają zorganizowaną łączność, mają sprzęt, broń, znają topografię własnego terenu, znają miejsca strategiczne do obrony – mosty, elektrownie, ujęcia wody pitnej. Są przeszkoleni, zorganizowani, znają swoich Dowódców, znają podział zadań i obowiązków. Po wykonaniu zadania, wracają do swoich rodzinnych domów, do swojej pracy zawodowej. Według koncepcji prof. Romualda Szeremietiewa można stworzyć 1,5 mln takiej OT, „ukrytej” w społeczeństwie, a dobrze przygotowanej , by stanąć do walki, gdy tylko pojawi się zagrożenie. My Polacy, nie jesteśmy „pępkiem świata”, ale mamy swoje powody do dumy. Mamy pierwszą europejską Konstytucję a druga na świecie, co najmniej dwa raz obroniliśmy całą Europę i wartości chrześcijańskie, raz pod Wiedniem w 1683 r. przed nawałnicą turecką, a drugim razem pod Warszawą w 1920 przed bolszewicką czerwoną zarazą. Mamy Solidarność i naszą dumę narodową Papieża Polaka. Mamy w końcu Armię Krajową, powstałą i zorganizowaną w warunkach okupacji dwóch najeźdźców. Zastanówmy się, jak możemy się zorganizować w czasie pokoju, na wzór AK, jeśli tylko podejmiemy rzetelnie wyzwanie…

Trzecia zaleta SPON, to służba ochotnicza na własnej ziemi. Obrona w myśl SPON jest zorganizowania niezwykle naturalnie, tak, jak dzieje się to na przykład w razie powodzi, gdzie ludzie – wobec braku organizacji odgórnej - sami się organizują, by ratować swój dobytek. Jeżeli zostanie to wcześniej przygotowane, to będziemy mieć znakomitą obronę, tak przed agresorem, jak przed klęskami żywiołowymi. Postawmy się „w skórze” tych Rodaków, którzy w wyniku powodzi, huraganów czy innych klęsk naturalnych stracili dobytek całego życia, a państwo polskie wypłaca im „8 tys. zł odszkodowania”, albo z ust polityków mogą usłyszeć: „trzeba było ubezpieczyć się”. Gdzie w tym wszystkim jest wspólnota narodowa i dbanie o dobro własnego narodu? Obrona Narodowa, to nic innego, jak służba społeczeństwa dla społeczeństwa, wzajemne wspieranie się i budowanie wspólnej zespolonej obrony. Do SPON mają wstępować ochotnicy, a tych w obliczu zagrożenia bezpieczeństwa własnego domu, własnej rodziny, własnej firmy bez wątpienia nie zabraknie.

I zostaje chyba kluczowa rzecz, czyli terytorialność?

Tak, czwarty atut SPON to terytorialność. Żołnierz z Zakopanego będzie bronił Szczecina, gdy mu każą, ale bez takiego przekonania i wewnętrznej potrzeby, jak wówczas, gdyby bronił rodzinnego Zakopanego. W koncepcji SPON ktoś, kto mieszka na przykład w Katowicach, będzie bronił swojego domu, bloku czy osiedla. Będzie robił to o wiele bardziej zaciekle, niż gdyby miał bronić miejscowości oddalonej o 500 kilometrów. Ponadto na swoim terytorium człowiek wszystko świetnie zna. Jeśli w określonym miejscu pękają wały przeciwpowodziowe, to nie potrzebuję mapy, bo choćby „mniej więcej” ale wiem, gdzie to jest. Nawet, jeśli nigdy nie byłem w miejscu np. jakiegoś ujęcia wody pitnej czy przy jakiejś elektrowni, to wystarczy, że ktoś z kolegów z pododdziału powie - w jakiej to jest dzielnicy, w jakim kierunku, a pododdział szybko i sprawnie odnajdzie właściwą lokalizację. Tymczasem przeciwnik będzie musiał dopiero przygotować się, rozpoznawać cały teren od początku, a i to przygotowanie nie ma porównania z praktyczną, sprawdzoną i wieloletnią znajomością własnego terytorium. Wykładowcy z Akademii Obrony Narodowej porównują oddziały obronne do trzech grup zwierząt. Oddziały armii zawodowej, wojsk operacyjnych – to wilki, zorganizowane watahy, które uderzają wspólnie, w sposób zmasowany, ale są łatwe do namierzenia i doprowadzenia do bezpośredniej walki z przeważającymi siłami agresora. Druga grupa, to jednostki specjalne - to osy, które pojawiają się znikąd, atakują zadając bolesne straty i ewakuują się. Trzecia grupa, to już OT, to jeże – zwierzęta, które potrafią obronić się same. Nie stanowią dla nikogo żadnego zagrożenia, ale nie dadzą też zrobić sobie krzywdy. Naszym celem jest powszechnie cieszyć się życiem, cieszyć się naszymi rodzinami, dziećmi, rozwijać się zawodowo, ale – chcemy być bezpieczni. Nie możemy po tylu bolesnych i tragicznych lekcjach historii, ponownie sami skazać się na kolejne przeżywanie „błędów z przeszłości”. Stwórzmy spójną, dobrze przygotowaną Obronę Narodową, a już nigdy obcy żołnierz nie targnie się na nasze granice.

[koniec_strony]

Ile ludzi w OT zakłada projekt SPON?

W projekcie SPON zakładamy pluton 30 ludzi w każdej gminie i kompanię 100 żołnierzy w każdym powiecie. Taki cel jest realistyczny, stworzenie podobnych oddziałów to rzecz prosta, sprawdzona w Służbie Strzeleckiej! Przemnażając te pododdziały przez ilość 378 powiatów i 2479 gmin, otrzymujemy około 112 500 żołnierzy OT / Obrony Narodowej. A to dopiero pierwszy krok! Każdy następny nabór to droga do kolejnych tysięcy. Realizujemy w ten sposób to, o czym mówi prof. Romuald Szeremietiew, według którego na przestrzeni 5 – 10 lat możemy przygotować 1,5 mln „podziemnej” armii.  Ta koncepcja niesie za sobą wiele kolejnych atutów, tj. przygotowanie kadr do służb mundurowych, przeszkalanie rezerw osobowych na potrzeby mobilizacji, integrację środowisk lokalnych w obszarze bezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego. Ponadto projekt SPON nie „wyważa otwartych drzwi”, nie ma na celu wypierania innych koncepcji, ale ma za zadanie uzupełniać je i wspierać. Wiemy w jakim stanie praktycznym, osobowym jest Obrona Cywilna i poprzez SPON możemy wzmocnić OC. Poprzez SPON możemy zasilać KSRG – Krajowy System Ratowniczo Gaśniczy, gdzie obecnie nasze Jednostki Strzeleckie wstępują do tego systemu i dobrze się w nim sprawdzają.

A jak ocenia pan zapowiedzi reform prezentowane przez MON. Zaczynamy iść w dobrym kierunku?

Minister Siemoniak zapowiada, że 10 tysięcy żołnierzy obecnych Narodowych Sił Rezerwowych, gdzie, jak wiemy, NSR okazały się wielką porażką, zostanie włączonych do armii i uzawodowionych. To bardzo potrzebny krok, bo liczebność armii zostałaby podniesiona. Siemoniak zapowiada też, że NSR zostaną tak zreformowane, by stworzyć podstawę dla regularnych pododdziałów przyszłej OT na szczeblu wojewódzkim, to jest w oparciu o Wojewódzkie Sztaby Wojskowe. To również bardzo dobry krok, oczywiście, o ile zostanie wykonany.

Minister Siemoniak mówił w marcu o kilku zaledwie tysiącach w OT. Droga do 1,5 milionowej armii jest jeszcze bardzo daleka. Widzi pan, że propozycje MON są poważne, że jest realna perspektywa budowy solidnej OT?

Trzeba mieć świadomość, że to, co działo się za czasów ministra Bogdana Klicha, to była zapaść Wojska Polskiego. Najpierw musimy wyjść z tej zapaści i przejść do rozbudowy armii oraz, mam nadzieję, powstania OT. Niezależnie od działań samego rządu, to to, co widzę ze strony ministra Siemoniaka, jest pozytywne. Minister dostrzegł potencjał w organizacjach pozarządowych. Oczywiście, z jednej strony słyszymy, że to tylko PR, bo mamy rok wyborczy. Z drugiej strony wewnątrz organizacji strzeleckich odczuwamy rzeczywiste zbliżenie do Jednostek Wojskowych. Są już pierwsze szkolenia. Potrzebujemy jeszcze przynajmniej pół roku by ocenić, czy ze strony MON to są działania propagandowe, czy rzeczywiste. Nasz projekt jest tak przygotowywany, by Strzelec poprzez SPON stał się przedmurzem Wojska Polskiego.

W kwestię tworzenia OT mocno angażuje się generał Bogusław Pacek. Jak pan ocenia jego rolę w tej sprawie?

W działalności generała Packa upatruję wiele dobrego. To osoba, która jeśli nawet najpierw neguje jakąś inicjatywę, to później ją przemyśli, przeanalizuje i, jeśli uzna za dobrą, do niej wraca. Na przestrzeni ostatniego półrocza z ust generała usłyszałem mnóstwo naszych postulatów., tych które za ministra Klicha lądowały „w szufladzie”. Wiele z tego co mówił to nic innego, jak nasze deklaracje, teraz wprowadzane w życie. To cieszy. Obserwuję od paru lat zaangażowanie Gen. B. Packa w sprawy Strzelca i dzisiaj mogę stwierdzić, że to już się stało – pochłonęła go ta strzelecka pasja, która cechuje wszystkich Strzelców. Trzeba to przyznać, że Gen. B. Pacek „step by step” wdraża w życie nasze wcześniejsze postulaty i dla bezpieczeństwa państwa nie ma to znaczenia, czy to są nasze czy jego postulaty. Liczy się efekt i fakt, że w końcu coś zaczęło się dziać w kierunku utworzenia Obrony Narodowej, choć przed nami jeszcze „morze” zadań, żeby taka ON powstała.

Do niedawna dominowało chyba myślenie, że w razie obcej agresji bezpieczeństwo zapewnią nam struktury Zachodu i nasza skromna armia zawodowa.

Armia zawodowa, która broni całego kraju w pewnym sojuszu z NATO i Unią Europejską, jest oczywiście potrzebna. Dobrze, że mamy te sojusze, nie można jednak polegać tylko na nich. W ZS „Strzelec” OSW pamiętamy rok 1939, gdy Francja i Anglia zostawiły nas na pastwę losu. Pamiętamy o roku 1945, gdy Churchill i Roosevelt po prostu nas sprzedali, w Jałcie, Poczdamie i innych rozmaitych konferencjach. Największą gwarancją bezpieczeństwa jest własna siła obronna. Stać nas na to, żeby stworzyć dobry system bezpieczeństwa państwa. Pierwszy pułap to zawodowa armia ogólnokrajowa – Wojsko Polskie. Drugi pułap to OT na poziomie zreformowanych NSR, a więc poziomie wojewódzkim. Trzeci pułap to to, co dają organizacje pozarządowe na szczeblu powiatów i gmin, na najniższych szczeblach administracji państwowej. Regularne przeszkolone pododdziały, współpracujące z władzami samorządowymi – to są podwaliny do utworzenia Obrony Narodowej. Na zakończenie, parafrazując słowa jednego z polityków, który powiedział, że Polski nie stać na posiadanie Obrony Narodowej, dodam, że POLSKI NIE STAĆ NA NIE POSIADANIE OBRONY NARODOWEJ. Jeśli chcemy poznać bliżej wartości płynące z Obrony Narodowe, to odsyłam Państwa do wybitnych znawców tego strategicznego tematu – profesorów i oficerów Akademii Obrony Narodowej, prof. Józefa Marczaka, płk Ryszarda Jakubczaka, płk Macieja Marszałka czy płk Krzysztofa Gąsiorka. Rzecz jasna, zachęcam Państwa do zapoznania się z filmami promocyjnymi naszego Związku na stronie: www.zs.mil.pl

RAZEM MOŻEMY BYĆ SLINI!

STAĆ NAS NA WŁASNĄ, SKUTECZNĄ OBRONĘ NARODOWĄ!

Jesteśmy to winni, tym którzy zginęli w obronie Rzeczypospolitej, jesteśmy to winni Polsce, naszym rodzinom i nam samym, jeśli nie chcemy znów „obudzić się z ręką w przysłowiowym… nocniku”.  Żaden resort siłowy, ani MON, ani MSW, choćby nie wiem jak było bogate i rozwinięte ludźmi, nie jest w stanie zbudować Obrony Narodowej / Terytorialnej. Ten wysiłek są w stanie udźwignąć i skutecznie realizować powiaty i gminy, przy odpowiednim wsparciu centralnym – finansowym, logistycznym i szkoleniowym… Potrzebujemy Ustawy o Obronie Narodowej i praktycznych działań w powiatach i gminach. Skorzysta na tym Wojsko Polskie i inne służby mundurowe, skorzystają na tym powiaty i gminy ale przede wszystkim stworzymy w ten sposób gwarancję bezpieczeństwa państwa i rzeczywiste wsparcie dla ludzi, dla społeczeństwa w obliczu klęsk żywiołowych. Puste polityczne slogany – „bliżej ludzi” zastąpmy Obroną Narodową – bo to będą ludzie sami dla siebie, społeczeństwo dla społeczeństwa.  To nie jest wielka filozofia – „chcieć to znaczy móc”…  Albo sami będziemy silni, albo kolejne pokolenia Polaków będą „lizać rany” i bać się o własne bezpieczeństwo… Wybór należy do nas samych…