Ten, kto wywoła wojnę na Półwyspie Koreańskim "będzie musiał wziąć na siebie historyczną odpowiedzialność i zapłacić za to cenę" - deklaruje Ministerstwo Spraw Zagranicznych Chin. Chin Wang Yi, szef resortu, zagroził w ten sposób Stanom Zjednoczonym.

Waszyngton zadeklarował, że jeżeli Korea Północna dalej będzie "prosić się o problemy", to te problemy znajdzie.

Wang stwierdził, że wojna wokół Korei Północnej "może wybuchnąć w każdej chwili" i "nikt nie wyjdzie z niej zwycięsko". Pekin podkreślił, że drogą do zażegnania konfliktu jest dyplomacja, a nie rozwiązanie wojskowe.

Jak informował portal Fronda.pl, na granicę z Koreą Północną Chiny wysłały w ostatnich dniach 150 tysięcy żołnierzy. Stany Zjednoczone skierowały do koreańskich wybrzeży lotniskowce. Trump zapowiada, że jeżeli dojdzie do kolejnych prób nuklearnych, to Waszyngton "rozwiąże problem" koreański - albo z Chinami, albo sam. 

Możliwość konfliktu komentował dla portalu Fronda.pl generał Roman Polko. Jak stwierdził, reżim koreański jest skrajnie nieprzewidywalny i niewykluczone, że rzeczywiście może uderzyć - jeżeli nie na same Stany Zjednoczone, to choćby na Koreę Połudnową. Polko pochwalił przy tym ostre stanowisko Donalda Trumpa.

"Dobrze, że prezydent Trump prowadzi rzeczywistą, realną politykę, inaczej niż Obama, który przez pół roku wahał się, czy likwidować syryjski arsenał, czy też powierzyć tę misję Putinowi" - powiedział generał.

Jak dodawał, kwestia Korei może połączyć ze sobą nawet Rosję i USA. Są jednak kwestie, które także ponad tymi bardzo dużymi podziałami, pozwalają dojść do porozumienia. Taką kwestią wydaje się być właśnie Korea Północna. Nawet nieobliczalny Putin zdaje sobie sprawę, że to, co dzieje się w Korei Północnej, daleko wykracza poza jakiekolwiek standardy.

kk