Jeżeli do tej pory nie wiedzieliśmy, co dokładnie oznacza wyrażenie "chochot historii", trudno o bardziej dobitny przypadek niż fakt, że Jerzy Urban, były rzecznik komunistycznego rządu, stał się teraz... symbolem męczeństwa w obronie wolności słowa w Polsce. 

Przypomnijmy, że redaktor naczelny rynsztokowego tygodnika "NIE" doczekał się wreszcie kary za swoje bluźnierstwa. 

"W tej sprawie bronienie go (Urbana-przyp. red.) jest obowiązkiem każdego, komu na sercu leży wolność słowa i sumienia w Polsce"-czytamy w artykule Witolda Mrozka na łamach "Gazety Wyborczej". Jerzy Urban jest zmuszony zapłacić 120 tys. zł grzywny za obrazę uczuć religijnych. "Można nie lubić Urbana, można nim gardzić", jednak w tej sytuacji trzeba stanąć w jego obronie- przekonuje redaktor Mrozek. Co ciekawe, nieco dalej dokonuje spektakularnego, mówiąc kolokwialnie, samozaorania. Poniższy fragment jest bowiem dość, hmmm, odważny jak na dziennikarza gazety, która od trzech lat bije w rząd PiS za odmowę przyjęcia muzułmańskich imigrantów.

"Jeśli tak łagodna, poczciwa satyra ściąga na wydawcę ciężkie kary, co będzie np. z krytyczną sztuką, którą zwalcza PiS? Sprawa przypomina afery z karykaturami Mahometa, tylko że zamiast fatwy jest wyrok sądu demokratycznego państwa prawa"-ocenił Mrozek. O, kolejna niespodzianka: jednak żyjemy w demokratycznym państwie prawa! 

Sam Urban w wywiadzie dla portalu o2.pl określił wyrok sądu mianem "represji", przekonywał także, że tego rodzaju sprawy stanowią zagrożenie dla wolności wypowiedzi i że w ten sposób można każdego "wziąć za mordę". 

To bardzo ciekawe, bo przez wiele lat obracał się w towarzystwie ludzi, których rządy polegały na trzymaniu Polaków krótko, mówiąc językiem Urbana, "za mordę" właśnie. Co więcej, obecny redaktor naczelny tygodnika "NIE" legitymizował rządy tych ludzi, był rzecznikiem komunistycznego rządu. 

W sytuacji, gdy lewicowo-liberalne media próbują robić ze zwykłego prowokatora męczennika, warto przypomnieć również, jak atakował ks. Jerzego Popiełuszkę, określając jego msze święte za Ojczyznę mianem "seansów nienawiści". Kapelana "Solidarności" ówczesny rzecznik rządu nazywał "fanatykiem politycznym" czy "organizatorem sesji politycznej wścieklizny". Ciekawy wydaje się również ostatni fragment tekstu Urbana z 1984 r: "Bardzo to smutne, ale prawdziwe, póki ma swoją klientelę ks. Popiełuszko i wzięciem cieszą się jego czarne msze, a do których Michnik służy i ogonem dzwoni". Mówi to bardzo wiele również o redaktorze naczelnym gazety, która postanowiła ogłosić Urbana męczennikiem reżimu PiS. Tekst Jerzego Urbana ukazał się w tygodniku "Tu i Teraz" dokładnie na miesiąc przed straszliwą śmiercią ks. Jerzego Popiełuszki.

yenn/Wyborcza.pl, Fronda.pl